Artykuły

O "Solidarności" bez sporów

- Entuzjazm, który panował w 1980 r., jest trudny do powtórzenia. Warto do niego tęsknić - mówi Jerzy Gudejko, producent spektaklu "Nie ma Solidarności bez Miłości!".

ROZMOWA Z Krzesimirem Dębskim*, Piotrem Pregowskim** i Jerzym Gudejką***

Izabela Szymańska: Co panowie robili w 1980 r.?

Krzesimir Dębski: Występowałem wtedy z orkiestrą, która grała na Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie. Przestały jeździć pociągi i po trzech-czterech dniach już była na nich rdza. Ja chodziłem na piechotę do Stoczni, żeby zobaczyć, co się tam dzieje. Przychodziły tłumy ludzi. Przez megafony podawano, kto co ofiarował strajkującym: pielęgniarki z przedszkola z Gdyni - 347 zł, chłop ze wsi - kartofle. Wałęsa wtedy wyczytywał wszystkich.

Osoby pracujące przy festiwalu - muzycy, kamerzyści - zebrary pieniądze. Byłem w trzyosobowej delegacji, która miała je dostarczyć. Umówiliśmy się w nocy. W środku stoczni było prawie 300 osób, wszyscy myśleli, że będzie atak z zewnątrz. Pieniądze mieliśmy naklejone na klatce piersiowej, pod koszulami. Mimo że było lato, założyliśmy na siebie prochowce i przyszliśmy na główną bramę. Wpuścili nas do świetlicy. Kiedy weszliśmy, od razu zauważyliśmy faceta, który, wiadomo było, że będzie najważniejszy, choć nikt na zewnątrz nie wiedział jeszcze, kim jest Lech Wałęsa. Uścisnął nam ręce i poszliśmy.

Wychodząc, zabraliśmy skrzynię ulotek, włożyliśmy w futerały zamiast instrumentów i rozklejaliśmyje później w Poznaniu w windach, na budynkach.

Piotr Pręgowski (śmiejąc się): Ja byłem wtedy tuż po studiach. Razem z żoną Ewą Kuryło graliśmy w musicalu "Alicja w Krainie Czarów" w Teatrze Rozmaitości. Ja grałem ślimaka, ona prosiaczka. Pamiętam, że w bufecie pracowała wtedy pani Fredzia. Urocza staruszka. Kiedy starsi koledzy aktorzy organizowali strajki,

chcieli namówić ją, żeby przyłączyła się. Ona nie chciała się zgodzić, mówiła, że nie będziemy wtedy mieli co jeść - robiła nam kanapki. To zaproponowali, żeby na znak solidarności założyła biało-czerwona podwiązkę. Kiedy ktoś pytał: "A pani nie strajkuje?''. Ona odpowiadała: "Strajkuję!". Podwijała spódnicę i pokazywała patriotyczną podwiązkę. Jerzy Gudejko: Byłem wtedy po drugim roku studiów na aktorstwie w Warszawie, a jako że jestem gdańszczaninem, to wakacje spędzałem nad morzem. Chadzałem pod bramę stoczni z synkiem na barana. Sercem i emocjami byłem po stronie stoczniowców, ale nie byłem w żadnej grupie, zaangażowanie w strajki przyszło później. Dlaczego warto dziś opowiadać o latach 80.?

Jerzy Gudejko: Bo ten entuzjazm, który wtedy panował, jest trudny do powtórzenia. Warto do niego tęsknić. I warto się zastanowić, czy w dzisiejszych czasach jest na niego miejsce. Wielu osobistościom ze świata zadajemy takie pytanie: "Wjaki sposób dzisiaj młodzi ludzie mogą realizować ideały Solidarności?". Jak one by dziś brzmiały i na ile są potrzebne?

Pracujemy w teatrze, to jest specyficzne środowisko. Kiedyś słuchałem audycji o osobach, które żeglują. Bardzo mi się spodobało, co powiedziała jedna pani "Na żaglówce nie ma miejsca na asertywność, ktoś cię prosi o pomoc - pomagasz". Ja nie kocham tej epoki, która uwielbia asertywność. Wolałem te czasy, dla których ważna była solidarność, poświęcenie czegoś dla innych. Taka postawa może też przynosić przyjemność i radość, a nie być tylko traumą i cierpieniem.

Piotr Pręgowski: W tych lata wiele osób nie mogło odnaleźć się w naszym kraju. Można było złożyć do ambasady australijskiej prośbę o przesiedlenie. I my z żoną napisaliśmy takie podanie, bez nadziei, że ktoś na nie w ogóle spojrzy. Dostaliśmy zawiadomienie z ambasady, że mamy zgodę, możemy wyemigrować z całą rodziną

W pierwszej chwili ogarnęła mnie nadzieja, już to widziałem: pustynie, Aborygeni, ziemia obiecana, jakaś robota, obóz przesiedleńczy. Ale po chwili spochmurniałem i pomyślałem: Zaraz, to ja mam stąd wyjeżdżać? Z mojego kraju? O nie! Niech oni stąd wyjeżdżają! I nie skorzystaliśmy z tego.

Tęskniłem za tym, żeby powstało coś polskiego, o sprawach ważnych, które dotyczą, jak się okazało w historii: nie tylko naszego narodu. Część młodych nie zna tych faktów, nie pamięta, pędzi do przodu. Chciałbym, żeby to pokolenie zobaczyło, że może być dumne ze swoich rodziców.

Nie wszyscy doceniają zmianę, jaka się wtedy dokonała. Nie mamy takiego poczucia jedności w społeczeństwie, przekonania, że to było ważne i dobrze, że się stało. Jest duży żal, rozłam, pretensje. Ludzie są rozdarci, skrzywdzeni, są ci, którzy się nie załapali, czują się odrzuceni.

Jednak jestem przekonany o tym, że tamte wydarzenia zasługują na pokazanie ich w taki sposób, żeby Polacy mogli być dumni z tego, co się wydarzyło.

Nie chcemy oczywiście, żeby to była tylko lekcja historii, bo przecież wtedy żyli normalni młodzi ludzie, którzy się kochali, łamali serca, za czymś tęsknili. To się przenikało. Pomyślałem, że dobrze byłoby stworzyć historię miłosną osadzoną w tamtych czasach. Żeby młodzi mogli zobaczyć, jak się kochali ich rodzice. Wcale nie gorzej niż teraz.

W ostatnich latach kino w Polsce znalazło kilka sposobów na pokazywanie tego czasu. We "Wszystko, co kocham" w reżyserii Jacka Borcucha - na rockowo, w "80 milionów" Waldemara Krzystka - z poczuciem humoru. Jakie tony pojawią się w państwa musicalu?

Jerzy Gudejko: Bardzo różne, od tonów prostych do bardzo wyrafinowanych, wygenerowanych przez komputer. Od rzeczy serio, smutnych, do bardzo śmiesznych. Muszę uspokoić

tych, którzy boją się patosu. Nie będzie go dużo, ale oczywiście w niektórych sytuacjach, zwłaszcza poważnych, nie można go uniknąć. Jednak myślę, że te proporcje są dobre.

Scenariusz Andrzeja Ozgi nas zaskoczył. Myśleliśmy, że to będzie historia Romea i Julii przeniesiona w realia Polski lat 80., w atmosferę i relacje 1980 r. Zarzucano nam w internecie: pewnie on będziedziałaczem opozycji ona córką włodarza I tak trochę myśleliśmy Jednak Andrzej wymyślił to tak, nie chcę zdradzać niuansów, że relacje między bohaterami nie są tak oczywiste, są ciekawsze i bardziej bolesne. A czego możemy się spodziewać w warstwie muzycznej? Usłyszymy hity lat 80.?

Krzesimir Dębski: Starałem się odwołać do tamtej muzyki, byłem już wtedy czynnym muzykiem, grałem jazz, muzykę poważną. Chciałem napisać kompozycje, które byłyby syntezą tego czasu. Mam nadzieję, że trochę uda mi się zmienić poglądy, które są czasami lansowane, że w latach 80. był tylko Jarocin, muzyka rockowa, i to tylko tam odbywała się rewolucja. Wszędzie ludzie starali się robić coś wolnego od nacisku władzy.

Forma musicalu jest bardzo dobra do opowiedzenia o tym czasie, bo można w niej uniknąć bieżących sporów politycznych, które ciągle nad tym czasem krążą. Muzykajest abstrakcyjna. I całe szczęście nie ma walki o to, kto był ważniejszy. Oczywiście można wyczuć delikatne aluzje, kto jest kim, ale to już nasza tajemnica.

Rozmawiała Izabela Szymańska

* KRZESIMIR DĘBSKI

Kompozytor, dyrygent, producent. Studiował kompozycję poznańskiej Akademii Muzycznej. Jako skrzypek od 1980 r. z zespołem String Connection koncertował w całej niemal Europie, USA i Kanadzie. Jest laureatem I nagrody światowego konkursu Jazz w Hoeillaart (w Belgii). Wielokrotnie zdobywał tytuły:

Najlepszego Skrzypka, Kompozytora, Aranżera Roku w ankietach magazynu "Jazz Forum". W1985 r. znalazł się na liście dziesięciu najlepszych skrzypków jazzowych amerykańskiego pisma "Down Beat". Kompozytor muzyki poważnej, filmowej (ma na swoim koncie ponad sto filmów fabularnych, telewizyjnych, dokumentalnych) i teatralnej (w tym trzech musicali).

**PIOTR PRĘGOWSKI

Aktor telewizyjny, filmowy i teatralny. Ukończył PWST w Warszawie. W1984 r. zadebiutował na deskach Operetki Warszawskiej w musicalu "Boso, ale w ostrogach". Popularność przyniosły mu seriale, m.in. "Camera Cafe", "Pitbull", "Hela w opałach", "Ranczo" czy "Ludzie chudego". Musical "Nie ma Solidarności bez Miłości!" jest jego debiutem producenckim.

***jerzy gudejko

Producent teatralny i filmowy. Urodzony w 1958 r. w Gdańsku. Absolwent PWST im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. W okresie stanu wojennego działał w strukturach opozycji demokratycznej, za udział w pokojowej demonstracji aresztowany przez SB, skazany przez sąd PRL na karę więzienia. Spędził w areszcie dwa miesiące. Twórca najstarszej polskiej Agencji Aktorskiej "Gudejko" (istnieje od 1989 r.) i Studia Filmowego "Gudejko". Producent wielu spektakli, m.in. "Morderstwa w hotelu", "Spróbujmy jeszcze raz", "Goło i wesoło". Jako aktor występował m.in. w teatrach: Współczesnym we Wrocławiu, Stefana Jaracza w Olsztynie, im. Horzycy w Toruniu i w Powszechnym w Warszawie. Grał m.in. w filmach: "Plac Zbawiciela", "S@motność w sieci", "Dług" "Podwójne życie Weroniki", "Ucieczka z kina Wolność".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji