Artykuły

Zarzuciłem kotwicę

- Wstaję o piątej rano. Do dziewiątej prowadzę studio, potem próba w teatrze, potem krótki odpoczynek. Czasami uda mi się nawet godzinkę zdrzemnąć po południu. Wieczorem muszę być w teatrze, jeżeli gram w spektaklu - rozmowa z KONRADEM PAWICKIM, aktorem Teatru Współczesnego w Szczecinie i prezenterem w Polskim Radiu Szczecin.

Rozmowa z Konradem Pawickim, aktorem i prezenterem radiowym:

Do szkoły teatralnej dostałeś się podobno po walce z... pytonem. To prawda?

- Prawda, ale ten pyton był tylko w mojej wyobraźni. W trakcie egzaminów otrzymałem zadanie, by zagrać walkę z pytonem. Nie ukrywam, że byłem w niezłym kłopocie, ale wczułem się w rolę, tarzałem po podłodze, wykonywałem dziwne ruchy i chyba tę walkę przegrałem. Komisji musiało się to spodobać. Szczerze mówiąc, o aktorstwie nie miałem żadnego pojęcia. Byłem kompletnie świeży, nieukształtowany, czyli bardziej podatny na naukę. Bez żadnych naleciałości z teatrów amatorskich, które trzeba w trakcie nauki zdzierać.

To skąd ten pomysł, by zdawać do szkoły teatralnej?

- Ja zawsze kochałem radio. Działało na moją wyobraźnię. Jak najęty słuchałem Trójki, a szczególnie Manna, Kaczkowskiego, Niedźwieckiego. W moim liceum w Lubaniu Śląskim byłem szefem radiowęzła i męczyłem wspólnie z kolegami resztę szkoły kawałkami The Doors, Led Zeppelin, ACDC. Marzyłem po nocach o pracy w radiu, wyobrażałem sobie, jak się siedzi przy prawdziwym profesjonalnym mikrofonie, w profesjonalnym studiu. Chociaż chodziłem do klasy matematyczno-fizycznej, miałem świetne lekcje polskiego i historii. Myślałem, że filologia polska to dobry kierunek, by pracować potem w prawdziwej rozgłośni. Złożyłem już dokumenty na wrocławski uniwersytet, a tu koledzy namówili mnie na zdawanie do szkoły teatralnej. Egzaminy były wcześniej, więc pomyślałem - dlaczego nie? Mogę się zabawić. Gdy ogłoszono wyniki, byłem bardzo zaskoczony, nie wiedziałem, co robić, bo kompletnie się na to nie nastawiałem.

Zostałeś aktorem i porzuciłeś marzenia o pracy w radiu?

- Nigdy ich nie porzuciłem. Gdy po skończeniu studiów we wrocławskiej filii krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej przyjechałem do Szczecina, prawie od razu pojawiła się propozycja współpracy z radiem. Z radością na nią przystałem. I ta przygoda z radiem trwa już dwadzieścia lat.

Jak godzisz teatr z radiem? Przecież jedno i drugie wymaga przygotowania, czasu, energii...

- Gdybym jedno i drugie traktował jak zwykłą pracę, to pewnie nie dałbym sobie rady. Ale ja jedno i drugie lubię, wręcz kocham i nie traktuję tego, co robię, jak pańszczyzny do odrobienia. I teatr, i radio są dla mnie wyzwaniem i przygodą zarazem. W takiej pracy znajduję wielką przyjemność i to pewnie daje mi potrzebną energię. Bez niej nie dałbym rady.

Chyba notorycznie nie dosypiasz, bo prowadzisz poranne Studio Bałtyk w Polskim Radiu Szczecin, potem biegniesz na próby do teatru...

- Wstaję o piątej rano. Do dziewiątej prowadzę studio, potem próba w teatrze, potem krótki odpoczynek. Czasami uda mi się nawet godzinkę zdrzemnąć po południu. Wieczorem muszę być w teatrze, jeżeli gram w spektaklu. A potem mam trochę luzu. Gram jeszcze i przygotowuję z kolegami spektakle w Piwnicy przy Krypcie, trochę piszę. Nie narzekam na nudę, bo ciągle mam coś do zrobienia. Śpię niewiele, to prawda, ale siły daje mi miłość do tego, co robię. Nie męczy mnie takie życie, nie narzekam. Dyskomfort mam tylko wtedy, gdy muszę zrobić coś, co mi nie leży albo nie wychodzi tak jak bym chciał.

Jesteś bardzo popularną postacią w Szczecinie. Lubiany prezenter, znany i ceniony aktor, laureat nagród i wyróżnień. Nigdy nie miałeś ochoty wyjechać do stolicy, by zrobić dużą karierę?

- Zarzuciłem kotwicę tutaj i nigdy nie było we mnie takiej determinacji, by ją wciągnąć na pokład. Gram w świetnym teatrze, jestem członkiem znakomitego zespołu, który pracuje pod kierunkiem wspaniałej artystki Anny Augustynowicz, pracuję w moim kochanym radiu. Zdarza mi się zagrać w filmie, choć to prawda, że aktorom grającym w szczecińskich teatrach jest trudniej o role choćby z racji odległości. Stolica jest daleko, a to tam głównie produkuje się filmy. Mam nadzieję, że z czasem ta produkcja filmowa zbliży się bardziej do Szczecina. Jeżeli myślę o wyjeździe, to tylko na jakąś grecką wyspę, może Korfu, może Kretę. Chciałbym tam pomieszkać, gdy przejdę na emeryturę... Ale kiedy to będzie?

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji