Artykuły

Malejemy

Malejemy,

już nie ten oficer, nie ten profesor

udajemy

że jesteśmy kulturalni,

wykształceni,

malejemy

i nie wiemy jak to zmienić

udajemy

i jesteśmy z tym już jakoś

pogodzeni...

Tę piosenkę przejmującą, prościutką i zawstydzająco smutną śpiewano po premierze "Cabaretro" na bis. "Cabaretro", rewia piosenek z lat 1909-1939 w teatrze Rampa u An­drzeja Strzeleckiego na Targówku (dawniej: Teatr na Targówku) otwo­rzyła sezon i kadencję dyrektorską Strzeleckiego.

Jak wyznaje dziennikarzowi: do­tąd był kierownikiem budowy i przebudowy. Teatr do dziś nie jest jeszcze w pełni sprawny, no, ale na premierę, prapremierę, co jest za­razem INAUGURACJĄ, zdobył się jednak.

Widzom, w nagrodę za jazdę na koniec świata, ofiarowano teatral­ność i teatralizację już w hallu bu­dynku. Stała tam tablica z inskryp­cją, na której dyrektor Andrzej Strzelecki i jego zespół przepraszają widzów za rozbabrany wciąż jeszcze remont i obiecują, że będą jednak dawać przedstawienia.

W tymże hallu stoją uformowane z papier mache naturalnej wielkości figury wykonawców, a całej grupie patronuje figura Stanisława Tyma, satyryka i rysownika, którego ry­sunki wiszą ku uciesze gawiedzi w bocznym foyer.

W hallu głównym na ścianach wy­stawa fotografii artystycznej Fotosynteza autorstwa Krzysztofa Pruszkowskiego. Twórca ten stosuje od­rębną technikę, fotosyntezy właśnie, czyli nakładania i collage'u. Efekty są.

Jeszcze nabywamy za 240 złotych program, ładnie wydrukowany, na­wiązujący do programów z lat II Rzeczypospolitej. Z reklamami, a jakże. Te reklamy są uaktualnione, dotyczą ksero, kopiarek, komputerów. Ale jednak znajduje się w tym ze­stawie również lokal do zjedzenia kolacji po spektaklu, "Semafor" nie­jaki, przy ulicy Wysockiego.

Kartkujemy program - znajduje­my tam różne dobre nazwiska, znajdujemy wstęp pióra Wojciecha Młynarskiego, znajdujemy fragmen­ty tekstów, jakie będzie się tu aranżować: Własta, Hemara, Tuwi­ma, Słonimskiego.

Mottem tej "Cabaretro" - rewii jest czterowiersz Boya z roku 1909:

wszystko dziś biada - lepiej wcale

nie żyć

I pesymizmu słychać zewsząd jęk.

A jednak państwo - zechciejcie

nam wierzyć

Życie jest piękne, życie ma swój

wdzięk...

Po czym następuje spektaklik, krótki, półtoragodzinny, w którym udowadnia się niezbicie, że życie miało wdzięk, owszem, ale - kie­dyś...

Andrzej Strzelecki rekomenduje osobiście niektóre fragmenty, jest konferansjerem, komentatorem, przewodnikiem po własnym dziele. Ta konferansjerka, kontrapunktowa nie objaśniająca wprost, cała jest wzięta w wielkie nawiasy nostalgii za formatem minionych spraw, ludzi, zdarzeń i osobowości. Jest hoł­dem dla tych, którzy urodzili się w innej rzeczywistości i tak trudno jest im wytłumaczyć naszą.

Malejemy - ten refren towarzy­szy tym wspominkom, refren diag­noza, refren wyznanie, refren auto-ocena. I ten refren brzmi bardzo serio, i w tym momencie pora porzucić ton lekki, stosowany do rewietki i lekkości estradowo-scenicznych po­czynań.

Ta tonacja świadomości karlenia i degradacji wszystkiego co dookoła nadaje przedsięwzięciu Andrzeja Strzeleckiego sens wcale niekoniecz­nie rozrywkowy. Powiedzmy - sen­sownie rozrywkowy.

Przechodząc do samego efektu ar­tystycznego: nie będzie, podejrze­wam, głośnego i spektakularnego sukcesu "Złego zachowania", niegdy­siejszego dyplomu muzycznego mło­dych z PWST.

To "Cabaretro" na siedem osób, ze­spół muzyczny, stare teksty, nowo­czesną choreografię Janusza Józefo­wicza i łącznie dwadzieścia jeden tzw. numerów, nie ma ambicji na miarę wielkiej sceny muzycznej. Nie jest awangardowe ani tradycyjne (w stylu z piórami) nie ma konkurować z "Jesus Christ Superstar" z Gdyni ani "Gałązką rozmarynu" z Rozmaitości. Skromne, kameralne (... marzy nam się kameralny teatrzyk muzyczny - powie Strzelecki na wstępie) oprawione we współczesny komen­tarz nacechowany przekonaniem że malejemy, jest to "Cabaretro" drobiazgiem w bardzo kulturalnym wydaniu.

Pastisz, lekka parodia, zabawa z zabawy, zawsze inteligentna, z umiarem. W tej obróbce stare szla­giery nabierają czasami nowych znaczeń, czasem stylu, o jaki nikt by ich nie podejrzewał. Podobają się bardzo "Cztery małe krasnoludki" w wykonaniu pięciu zdolnych mło­dzieńców, podoba się "Błędny rycerz" bardzo podoba się reklama czeko­lady Sucharda, "Dama Coer", "Rafałek jeszcze kawałek".

Ale najbardziej... chyba ta pio­sneczka współczesna (Strzelecki?) którą się bisuje i która jest zbiorowym wyznaniem.

Malejemy i jesteśmy już z tym po­godzeni... Malutka prowokacja, bo dopiero teraz jest pora na wątpliwości

Pogodzeni, naprawdę?

PS. Aktorskie indywidualności też już się zaznaczyły. Owszem. Ale tym razem daruję sobie cenzurki, dziełko jest wystylizowane na zespołowe cac­ko, niech więc będzie, że zespół sprostał zamysłom realizatorów.

Czy już napisałam, że to wszystko jest bardzo kulturalne, niedzisiejsze więc jakby?... I że to wróży dobrze...?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji