Artykuły

Hinc: rzetelny pracuś czy słaby i konfliktowy urzędnik?

Pierwsze komentarze po rezygnacji wiceprezydenta. - Sławomir Hinc nie jest ofiarą nagonki, ale własnych poczynań i błędów - mówią krytycy byłego już wiceprezydenta. A życzliwi Hincowi podkreślają: - Pracował z wielkim zaangażowaniem, udał mu się festiwal Transatlantyk. Zgubiło go to, że chciał zrealizować zbyt wiele pomysłów, ale nie potrafił o nich dobrze opowiedzieć.

- Albo żyjemy w światach równoległych, albo mamy do czynienia z klasycznym odwracaniem kota ogonem - komentuje wtorkową konferencję prasową Sławomira Hinca Marcin Maćkiewicz, jeden z organizatorów grudniowego Kongresu Kultury Poznańskiej. Tam środowisko artystyczne przedstawiło pomysły na zmiany w polityce kulturalnej. We wtorek Hinc podważał sens wydania na kongres 200 tys. zł z miejskiej kasy. - Wiceprezydent nie odniósł się do naszych rekomendacji, nie podjął dialogu na temat zmian w kulturze. Ale nasza praca wpłynęła na zmiany mentalne w Poznaniu. To m.in. z tego powodu nie udało się zakończyć konkursu na dyrektora CK Zamek w taki sposób, jak chciał Sławomir Hinc. Prezydent Grobelny zmienił przecież jego decyzję. Sztab opublikował sprawozdanie z tego, jak wydaliśmy publiczne pieniądze. Sławomir Hinc mógłby więc ujawnić sprawozdanie z finansowania Transatlantyku, który uważa za swój sukces w kulturze. Wtedy dowiemy się, które wydatki były efektywne - podkreśla Maćkiewicz.

Podczas konferencji prasowej Hinca radny PO Juliusz Kubel bronił go, mówiąc, że były już wiceprezydent padł ofiarą nagonki. Jego zdaniem rozpoczęła się ona od tego, że Hinc słusznie zdyscyplinował szefową Teatru Ósmego Dnia Ewę Wójciak za poparcie Janusza Palikota. - Nie czuję się odpowiedzialna za nagonkę, nie przypisuję sobie tego, że przeze mnie Hinc złożył dymisję - odpowiada dziś Wójciak. - Ale forma spotkania wiceprezydenta ze mną oraz późniejsza lojalka pod jego adresem, którą podpisali szefowie niemal wszystkich miejskich instytucji kultury, odsłoniła go jako człowieka i polityka. Kolejny raz odsłonił się podczas wodzirejskiego występu na ostatnim miejskim sylwestrze. To człowiek, któremu zależy na błyszczeniu, pojawianiu się w świetle reflektorów i w mediach, a nie na załatwianiu konkretnych spraw. Tymczasem wiele rzeczy zaniedbywał, czy to w kulturze, czy w oświacie. Choćby całe środowisko związane z kulturą niezależną, którego kompletnie nie rozumiał - dodaje Wójciak.

W rozdanym dziennikarzom oświadczeniu radny Sławomir Smól z klubu Poznański Ruch Obywatelski pisał, że nagonkę na Hinca organizowała też PO, a wpisał się w nią szef poznańskich struktur partii Filip Kaczmarek. - Nie zgadzam się, żadnej nagonki nie było! Jeśli prezydent Hinc jest tak słaby psychicznie, że pod wpływem krytyki składa rezygnację, to znaczy, że nie nadawał się na to stanowisko - uważa Kaczmarek. - Nie zabraniam radnym Kublowi i Smólowi bronić Sławomira Hinca, ale niech nie odbierają mi prawa do krytykowania go. A jest za co! Pamiętam, jak w pewnej audycji przez 40 minut opowiadał, jak świetnym pomysłem jest festiwal Rock in Rio. Dziś już nie przyznaje się do tej inicjatywy, zrzuca ją na prezydenta. Jeśli to Ryszard Grobelny popełnił tyle błędów, to czemu świadomy tego Sławomir Hinc tak długo z nim współpracował? Skąd wzięły się jego konflikty ze środowiskiem artystycznym? Sposób, w jaki Sławomir Hinc pożegnał się ze swoim stanowiskiem, był przemyślany tak, by utrudnić merytoryczną ocenę jego rządów - podkreśla Kaczmarek.

Życzliwie o prezydencie mówi z kolei radny Przemysław Foligowski, szef komisji oświaty. - Widziałem, jak wielką pracę wykonywał, zajmując się szkołami, z jakim zaangażowaniem działał. Za to należy mu się wielki podziw - podkreśla Foligowski. - Zgubiły go dwie rzeczy: stracił zaufanie prezydenta Grobelnego i zbytnio zaufał polityce informacyjnej, którą prowadzą urzędnicy. W efekcie radni musieli "gasić pożary" w tych szkołach, których w ogóle nie miało być zmian. Zamiast świętować otwarcie nowej szkoły na Strzeszynie, od razu popadliśmy w konflikt z lokalną społecznością. Sławomir Hinc bardzo chciał zaistnieć, zrealizować wiele pomysłów, przez co niektóre z nich były nie do końca przemyślane i nie najlepiej zakomunikowane.

Hinca broni też Norbert Napieraj, radny związanego z prezydentem klubu Poznański Ruch Obywatelski: - Nie jestem aż tak srogi w jego ocenie, jak wielu krytyków. Sporo rzeczy mu się udało. Festiwal Transatlantyk, który zainicjował, okazał się sukcesem. Podziwiałem też jego zaangażowanie w reformę oświaty, to niełatwa dziedzina życia, trudno zdobyć popularność zajmując się nią. Mimo to Hinc nie bał się zmian, choć było jasne, że mogą one wywołać konflikt. Jego wypowiedź o tym, że "naruszył interesy koterii" zrzucam na karb emocji, które towarzyszą takim chwilom, nie wierzę, by tak było. Po części zgadzam się też, że burza medialna wokół Sławomira Hinca była niewspółmiernie większa, niż merytoryczne podstawy do jego krytyki. Napędzała ją część PO i część środowiska kulturalnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji