Artykuły

Muzykoterapia

Andrzej Strzelecki jest na­dzieją polskiego teatru roz­rywkowego od lat, bagatela, piętnastu. Od czasu, kiedy z kolegami z tego samego roku warszawskiej szkoły teatral­nej stworzył kabaret "Kur" i okazało się, że jest to zaba­wa inteligentna.

Ale naprawdę wielka ka­riera Strzeleckiego zaczęła się od wystawienia ze studenta­mi aktorstwa o dekadę młod­szymi "Złego zachowania", pier­wszego w Polsce musicalu z prawdziwego zdarzenia. To był fundament, na którym zbudowany został teatr Strze­leckiego - "Rampa", w miej­sce umierającego śmiercią po­wolną i bolesną Teatru Na Targówku.

I Strzelecki robi prawdziwą furorę. Spektakl "Caba-Retro" udowodnił, że nie wszy­stko co dobre w tzw. podkasanej muzie musiało być przedwojenne. Z pozoru jest to składanka pięćdziesięciole­tnich piosenek, które wszys­tkim muszą się podobać. Z te­go materiału Strzelecki stwo­rzył widowisko nowoczesne, estetyczne, a równocześnie ogromnie śmieszne.

Nie jestem krytykiem tea­tralnym i nie kroję tu recen­zji dostatecznie napuszonej i bezwzględnie słusznej. Piszę o twórczości Strzeleckiego dlatego, że robi teatr, który ba­wi, a siedzenie na widowni nie jest torturą, co niestety powoli staje się normą w tea­trach tzw. dramatycznych.

Równocześnie zauważam, że obcuję z twórcą szalenie am­bitnym, świadomie obalają­cym własny mit; z twórcą nieustannie ścigającym się z samym sobą. Oto Strzelecki znowu pracuje ze studentami i z rocznikiem 89, który mury PWST opuści przed wakacja­mi, przygotował przedstawie­nie autorskie pt. "Muzykoterapia". Jest to ni mniej, ni więcej, jak zbiorowa dekla­macja... regulaminów wojsko­wych i śpiewogra, dla której tworzywem są przeboje tak dobrze wszystkim znanych fe­stiwali kołobrzeskich.

Piosenka wojskowa nie ma u nas dobrej prasy i jakby są tego powody. Festiwal w Kołobrzegu nie jest do słu­chania, ale nie dlatego, że śpiewa się o wojsku, lecz dla­tego, że notorycznie śpiewa się tam nieudolnie i bez po­mysłu. Strzelecki znalazł po­mysł. Wyreżyserował tak swój spektakl, że teksty, mdłe w czytaniu dosłownym i na se­rio, po zastosowaniu środków aktorskich słyszalne są jako po prostu dowcipne. A rów­nocześnie bynajmniej nie są kpiną z wojska, które przecież należy traktować z na­leżytą powagą.

Przedstawienie uzyskało pla­cet cenzury, bo też nie ma się do czego przyczepić. Jednak Strzelecki nie byłby sobą, gdyby to, co robi, czynił wy­łącznie dla śmiechu. On kpi w żywe oczy z kołobrzeskiej celebry. Kpi z akademii, w naszych ciekawych czasach zawsze nieszczerej i doraźnie ulizanej. Siedząc w teatrze "Rampa" pomyślałem, że cóż by to była za uczta dla ucha i oka, gdyby studenci Strzeleckiego mogli dać swój popis właśnie w kołobrzeskim amfi­teatrze, gdyby mogli pokazać wdzięcznej przecież publicz­ności, w co naprawdę można się bawić.

Po premierze na Targówku odbyło się spotkanie towarzy­skie ukryte pod kryptonimem "lampka wina" i tam właśnie Andrzej Wajda, zastrzegając się, że nie chce mówić kom­plementów, wyznał Strzelec­kiemu, że najwyższy podziw ma dla jego pomysłu. Otóż to! Zazdrość i uznanie budzą w sztuce osoby, które wcześniej od innych zauważają drama­turgię w zjawiskach z pozoru najzupełniej typowych, banal­nych i nudnych. Strzelecki ma tę umiejętność i dlatego robi interesujący teatr, niepo­dobny przy tym do żadnego innego.

Nie jestem zwolennikiem pojęcia "piosenka aktorska", bo naprawdę ważne jest, czy piosenka jest dobra, a nie to czy wyśpiewuje nutki okra­szone tekstem licencjonowany aktor. Nikt natomiast nie u-łożył językowego dziwoląga pod nazwą "piosenka wyreży­serowana", gdy właśnie to jest to!

Na zakończenie powiedzmy, że młodzież aktorską, jak za­wsze, mamy utalentowaną i rokującą nadzieje na przy­szłość. Zapewne niektórzy z wykonawców spektaklu dy­plomowego zostaną u Strze­leckiego i to będzie dla nich wygrany los. Inni zostaną za­angażowani do poważniejszych teatrów i występować będą w tych tak dobrze znanych mi salach, gdzie bardzo sma­cznie zasypiam w pluszowych fotelach. "Muzykoterapię" An­drzeja Strzeleckiego traktuję więc jako zabieg łagodny, przyjemny i potrzebny dla zdrowia psychicznego. Ale do­brze wiem, że już ostrzą na mnie lancety chirurdzy sztu­ki teatralnej. Ani chybi, wszyscy pójdziemy pod nóż!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji