Artykuły

Nienawidzę SMS-ów

- Były momenty, że zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem, zostając aktorem. Postanowiłem jednak uparcie trwać w tym zawodzie - mówi RAFAŁ KRÓLIKOWSKI, aktor Teatru Powszechnego w Warszawie.

Foyer: O czym możemy porozmawiać przy herbacie?

Rafał Królikowski [na zdjęciu]: Z samowara?

F: Może być z samowara.

RK: Jeśli z samowara, to może o letnikach Gorkiego? Albo o innych ciekawych ludziach? A jeśli to herbata wzmocniona, to o góralach. Górale taką pijają.

F: Ale pan nie jest góralem.

RK: Ale kocham szczerych ludzi z charakterem, którzy mają poczucie wolności.

F: A pan ma poczucie wolności?

RK: Staram się mieć.

F: Dla aktora to chyba trudne. Presja pieniądza i zachowania poziomu

RK: Jeżeli czuję się zniewolony, to po prostu odchodzę. I dlatego teatr kojarzy mi się właśnie z wolnością. Bo aktorzy jako ludzie sztuki mają możliwość mówienia tego, co chcą, i to wcale nie w zawoalowany sposób.

F: Ooo! "Dziady" '68 się kłaniają.

RK: Miałem wtedy zaledwie dwa lata. Ale rzeczywiście to dobry przykład na to, ile można powiedzieć przez sztukę. A co do komercji, na razie mi się udało - nie sprzedałem się nigdy za pieniądze.

F: To może bogato się pan ożenił?

RK: Moja żona wniosła bardzo dużo, ale nie w sferze materialnej, lecz duchowej. Bogactwo osobowości i talentu. Rozumie, że ja cały czas staram się zachować wolność w tym zawodzie. Nie lubię się do czegoś naginać ani na coś czekać. Czekanie to przecież też zniewolenie. Często koledzy się ze mnie śmieją, że się spóźniam na poranną próbę. Bo ja wolę przyjechać o minutę później niż przez pięć minut czekać, spacerować po korytarzu i obgryzać paznokcie.

F: Nie lubi pan marnować czasu.

RK: Tak. To mi doskwiera.

F: Bo wolnym jest się głównie po to, by móc wykorzystywać czas?

RK: Tak. Żebym ja życiem w pełni dysponował, a nie ono mną. Przyznam, że szybko się nudzę, potrzebuję płodozmianu we wszelkich aspektach.

F: Wszelkich???

RK: O czym pani myśli? Figle pani w głowie! A ja myślałem, że jest pani stateczną osobą.

F: Ja?! Bardzo się pan pomylił. Zastanawia mnie tylko, co tak naprawdę robić z tą wolnością?

RK: Projektować ją, samodzielnie zagospodarowywać. I zdawać sobie sprawę z tego, że to my urządzamy sobie świat, a nie świat formuje nas.

F: Jak go zagospodarowywać?

RK: Każdy ma w tych sprawach wolną rękę.

F: Może uczyć się chińskiego albo japońskiego?

RK: Znajomość języków to moja pięta Achillesa. Nie mam czasu na rozpoczęcie nauki. Niczego nie robię regularnie. Trochę jeżdżę konno, ale okresowo, kiedy mam na to ochotę. Poza tym nie uprawiam żadnych sportów. Jedyne rzeczy, jakie uprawiam regularnie, to małżeństwo i teatr. To jest constans. I to mój wybór, bardzo świadomy. Dokonany jeszcze wtedy, kiedy byłem sam.

F: Ale czy teatr daje wolność? Nawet zachorować nie można

RK: A po co chorować, skoro nawet grypy nie można przeleżeć? Myślę, że tego tematu nie można rozpatrywać w takich kategoriach, bo nie dojdziemy do żadnych konstruktywnych wniosków i stwierdzimy, że wolności po prostu nie ma.

F: Filozofowie uważają, że wolność to brak wyboru. Bo jeśli mamy wybór, to się miotamy na przykład między Teatrem Powszechnym i Teatrem Studio, między sceną a filmem, między wyjazdem na zagraniczne wakacje a urlopem w kraju.

RK: Ja wybrałem Teatr Powszechny. Miałem możliwość odejścia z tego teatru i zajęcia się inną pracą, ale nie skorzystałem z tych propozycji, bo dokonałem wyboru, że chcę być aktorem teatralnym, a nie filmowym.

F: I mówi to czołowy polski amant!

RK: Przechodziłem różne trudne chwile. Były momenty, że zastanawiałem się, czy dobrze zrobiłem, zostając aktorem. Postanowiłem jednak uparcie trwać w tym zawodzie. To moja główna i bardzo charakterystyczna cecha: upór. Uparłem się więc i myślę, że dzięki temu wiele się mogę dowiedzieć na swój temat.

F: Czego na przykład?

RK: W dzieciństwie wydawało mi się, że jestem nie z tego świata, że przyleciałem z innej planety. Kompletnie nie wiedziałem, kim jestem i do czego się nadaję, co jest we mnie, a czego nie ma. Nurtowało mnie to okropnie, pytałem dorosłych, ale nikt nie umiał mi dać odpowiedzi.

F: Ile lat miał pan wtedy?

RK: Może siedem? W każdym razie dzięki zawodowi aktora spojrzałem na siebie jakby przez lupę i umiem już siebie nazwać.

F: No więc, jak brzmi odpowiedź szukana w dzieciństwie?

RK: Nie mogę powiedzieć, bo nie wypada.

F: To kiedy pan poczuł, że jest pan z tego świata, a nie z księżyca?

RK: Było inaczej. Pomyślałem sobie, że nawet jeśli nie jestem z tego świata, to jest nas więcej. I poczułem się mniej samotny. Ktoś powiedział, że każdy jest osobnym kosmosem i coś

w tym jest.

F: Ale szuka pan w życiu stabilizacji.

RK: Muszę mieć stabilizację po to, żeby móc uprawiać swój zawód. Aby zachować higienę psychiczną wytyczyłem sobie granice - gdzie jest zawód, a gdzie jestem prywatnie. Musimy schodzić ze sceny, wychodzić z roli, żeby nie zatracić się w postaci, którą właśnie gramy. Nie myśleć nią. To jest chyba właśnie profesjonalizm.

F: No tak. Nie może być pan wiecznie z Czechowa. Musi pan też być czasem Rafałem Królikowskim.

RK: Na pewno role gdzieś się w nas odkładają, kiedy gramy je po sto razy. Ale odrywa nas od tego rzeczywistość - rodzina i inne zajęcia.

F: Na szczęście?

RK: Na szczęście i nieszczęście, bo czasami powinniśmy się skupić wyłącznie na pracy. Zwłaszcza kiedy jesteśmy przed premierą. Wtedy dostajemy schizofrenii.

F: Te dwa życia - teatralne i normalne - przenikają się cały czas?

RK: Absolutnie. I to chyba dobrze. Kiedy założyłem rodzinę, spojrzałem na swój zawód z zupełnie z innej perspektywy i to pozwoliło mi na dystans wobec niego, swobodniejsze zachowanie na scenie, większą odwagę w proponowaniu interpretacji roli. Dzięki rodzinie uporządkowałem swoją hierarchię wartości. Bo stale toczy się walka między jednym światem a drugim. Ja czuję się dobrze w takim świecie permanentnej walki, bo wtedy skacze mi poziom adrenaliny.

F: Na przykład?

RK: No choćby jadę do teatru, zostawiając w domu dziecko z gorączką. I muszę wejść w teatralną rzeczywistość z o wiele większym impetem, odgrodzić się od prywatnego świata. A jak? Poprzez intensywne przeżywanie postaci. Jeśli nie wejdę w nią intensywnie, to będę myślał o tym co dzieje się w domu.

F: Wracając do wolności. Gra pan w serialach, a to chyba jednak jest zniewolenie.

RK: Dla mnie nie, bo nigdy nie związałem się z żadnym serialem na stałe, chociaż miałem propozycje na 100, 200 czy 400 odcinków.

F: Ale żony lubią przecież długie seriale. Lubią też, gdy mężowie na nie zarabiają.

RK: Moja żona jest mądrą osobą. Mówi: to twój świat, twoja decyzja.

F: Czytałam wywiad, który przeprowadził z panem Andrzej Saramonowicz. On się interesuje niezwykłymi ludźmi. I trochę przewrotnymi.

RK: Nie wiem, czy my się z Andrzejem lubimy, czy cenimy. Mam nadzieję, że obustronnie zostawiamy sobie pewien margines na dystans wobec świata. Zachowujemy między sobą bezpieczną odległość. Szanujemy się.

F: Zagrał pan w filmie "Półserio", gdy Andrzej Saramonowicz był jeszcze całkiem nieznany. Lubi pan ryzykować?

RK: Dla mnie takie kryteria, jak znany czy nieznany, nie istnieją. Kiedy się spotyka reżyser z aktorem, to między nimi musi nastąpić porozumienie dotyczące roli, sztuki czy filmu. Andrzej świetnie pisze. Nie znaliśmy się wcześniej, a on przyszedł i zaproponował mi pracę. Wizytówką był jego tekst. Już wtedy wiedziałem, że się porozumiemy. Że to bardzo inteligentny facet. A nie jakiś oszołom.

F: Ma świdrujące spojrzenie.

RK: I dlatego też mogę mu zaufać. Bo jest świdrujący, a nie powierzchowny.

F: Ciągnie pana do takich ludzi?

RK: Właśnie tego szukam - ludzi ciekawych, mających coś do powiedzenia, niebanalnych.

F: A dużo ma pan przyjaciół?

RK: Nie. Bo przyjaźń wymaga czasu. Zwłaszcza gdy dzieje się coś ważnego. A poza tym my, aktorzy, jesteśmy niestety zamknięci na ludzi z innych środowisk. Właśnie z racji braku czasu.

F: Poza tym trzeba też umieć wysłuchać.

RK: Ja uwielbiam słuchać, tylko trzeba mieć na to czas.

F: Napisał pan kiedyś wiersz?

RK: Próbowałem, ale nigdy nie wyszło mi takie dzieło, żeby usłyszeć: "Boże, jakie to piękne". Moja żona napisała do mnie długi piękny list w początkach naszej znajomości, a ja dwóch zdań nie potrafiłem wtedy sklecić.

F: Za to teraz są SMS-y, krótkie formy dla leniwych.

RK: To utrapienie. Nienawidzę SMS-ów, dostaję trzy słowa i nie wiem, czy to żart, czy prawda. Jak najmniej SMS-ów, a jak najwięcej rozmów z ludźmi w cztery oczy przy samowarze!

F: No, ale przy samowarze to się rozmawia o konfiturach. Albo sąsiadach.

RK: Nie lubię obgadywania bliźnich, więc wybieram konfitury. Myślę, że przez te lata badania, szukania, analizowania siebie doszedłem do wniosku, że nie potrafię istnieć w samotności.

F: I dlatego pewnie ma pan żonę, dwóch synów i dom niedawno wykończony. Ale dom to też zniewolenie. Dachówki się sypią, krany przeciekają

RK: Ale to zniewolenie jest piękne, bo jest z wyboru. W tym zniewoleniu chcę być i żyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji