Artykuły

Kwartet jakiego nie było

Cztery aktorki w rokokowych strojach i perukach wchodzą na scenę i zaczynają grać swój kwartet na nowoczesne instrumenty muzyki eksperymentalnej, ale także na harmonijki ustne i wokalizy. Od początku mamy w tym spektaklu kakofonię konwencji i środków. Aktorki są znudzone, odgrywają ten koncert sumiennie, z nie pozbawioną wysiłku determinacją.

Grażyna Korin, Daniela Popławska, Dorota Lulka i Maria Rybarczyk to znakomity kwartet obsadowy Teatru Nowego. Grają z zapamiętaniem, w którymś momencie sytuacje teatralne przeplatają się z prywatnymi, scena staje się garderobą i miejscem rozmów spoza sztuki, jakże zresztą odmiennej od tej, którą dziesięć lat temu wystawił w Poznaniu Mikołaj Grabowski. Jakby Schaeffer przygotował parodię własnej sztuki. Ale też jakże zmienił się historyczny kontekst...

Reżyserka Julia Wernio z tej literackiej partytury wybrała wszystko, co może demistyfikować sztukę i powołanie aktora. Nie konstruuje na scenie zaklętego kręgu sacrum ani intelektualnej magii. Schaefferowskie łamogłówki zastępują gazetowe krzyżówki i dywagacje o klozetowych sytuacjach...

Czterem aktorkom (grającym wspólną postać archetypicznej Ewy) znudziły się już lingwistyczne zabawy, popisy erudycyjne, "empiria" i "metafizyka" stały się banałem większym niż robienie na drutach... Każda z osobna ma swoją jedną, wielką scenę, ale razem odgrywają "maleńką improwizację" - gdy gaśnie światło w teatrze, gdy trzeba zastąpić koleżankę, która wyszła odebrać telefon. Prowokacyjna zwyczajność dialogów i sytuacji.

Etos teatru lat osiemdziesiątych łączyć miał w sobie romantyczną siłę mityczną i narodową, awangardę artystyczną, technokratyczny intelektualizm czasów najnowszych i moralistykę pokolenia, które przeżyło drugą wojnę i prześladowania komuny. Teatr i aktor stały się instrumentem dyskursu o sprawach wielkich i powszechnych. Dzisiaj zarysowuje się wyraźnie nowa tendencja. Spektakl "Czego nie widać" w Teatrze Polskim i ten "Kwartet dla czterech aktorek" odbierają niekwestionowaną wiarygodność i charyzmę posłannictwu artysty, obnażają "oszustwa" sztuki. W kraju wolnej opinii publicznej sztuka nie musi już opowiadać się "za" lub "przeciw". Ta demonstracyjnie obnażona prawda teatru jest oczywiście także prawdą częściową, konstrukcją teatralną, która chce się odkłamać, znaleźć nowy sposób prawdziwego kontaktu z widzami, nowe autentyczne fascynacje. Chwilą, życiem, sztuką. Banał i trywialność, swego rodzaju antysztuka, to, miejmy nadzieję, tylko pewien niezbędny etap, aby potem powrócić do kreacji artystycznej, która będzie miała prawo także do opowiadania się za wartościami człowieka, nie ludzkości, chwili, nie wieczności, konkretu, nie uniwersum. Jak w tym przedstawieniu.

Teatr pragnie dzisiaj po prostu bawić widza i lubić go. Oby z wzajemnością.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji