Artykuły

Z partytury Schaffera

Przez polskie teatry podążają w tryumfalnym pochodzie sztuki Bogusława Schaffera... - Podobne stwierdzenia spotkać można obecnie na łamach wielu gazet i czasopism i niewiele jest w nich przesady. Rozejrzyjmy się zresztą wokół siebie: w Bydgoszczy festiwal sztuk tego autora, który powiada o sobie: "Nie jestem dramatopisarzem, jestem kompozytorem", w Toruniu gościnne występy aktorów z Teatru "STU" ze "Scenariuszem dla trzech aktorów". Teatr im. Wilama Horzycy w Toruniu (w ramach działalności swojej "Sceny Propozycji") nie czekał zresztą na krakowskich gości i wystawił inną sztukę Schaffera - "Kwartet dla czterech aktorów" - "własnymi siłami", jednak w reżyserii Mikołaja Grabowskiego (zarazem autora opracowania tekstu).

Już sama reakcja premierowej publiczności dowiodła, jak wielki jest niedosyt podobnych spektakli. Brawa dla aktorów i reżysera zdawały się nie mieć końca. Toruńscy widzowie nie stanowili zresztą wyjątku. Choć "Kwartet" zawiera gorzkie prawdy, a sam Schaffer przyznaje, iż wywoływany przez tę sztukę śmiech zrodzić może podejrzenie, iż "autor nabija się z audytorium", to jednak śmiejemy się przecież nie tylko z gimnastycznych popisów aktorów, wysiłków "rozwiązywacza" krzyżówek, nieoczekiwanych point itp. Nawet kiedy kwartet instrumentalistów przekształca się w chórek, śpiewający:

"Kiedy bytem bardzo mały

obie ręce mi śmierdziały.

Lecz skończyła się ma męka -

teraz śmierdzi jedna ręka",

i bawić może jako taki tylko najmniej wybredną część publiczności, śmieje się cała widownia. Dlaczego? - I w tym bowiem "wierszyku" zawiera się smutna prawda o rzeczywistości, o wielu naszych codziennych "radościach". Umiejętnie pokazał to Mikołaj Grabowski, doskonale znający teatr od strony aktorskiej i nie od dziś bliski twórczości Schaffera. Świadomość tego, iż częstokroć śmiejemy się z siebie samych nie powinna przecież w śmiechu przeszkadzać, a wręcz stanowić może swego rodzaju katharsis.

Widzimy na scenie aktorów grających nasze codzienne role - dyskusje, podczas których rozmówcy wolą mówić niż słuchać i stąd o wymianie myśli mowy być nie może, napuszone sądy o niczym, manipulowanie opiniami i uległość prowadzącą do uznania prostaka za geniusza itp. Czyż nie widzimy tego codziennie?

Do partytury spektaklu Grabowski włączył udatnie "Trzy sny o Schafferze" Ionesco. W ten sposób "Kwartet" nie może już być interpretowany jednostronnie, bowiem dodekafoniczne akordy muzyki Schaffera, tym razem wyrażone językiem sceny, otaczają też jego samego.

Na koniec - pokrótce tylko o aktorstwie, wcale w tej sztuce niełatwym, choć w zasadzie rzec by można, iż "autor broni się sam". Role ważące tak samo i jednakowo wymagające aktorskiej sprawności (także czysto fizycznej) grają: Piotr Chudziński, Ryszard Balcerek, Michał Marek Ubysz i Paweł Tchórzelski. Ukazując swą odmienność m. in. przez zróżnicowanie zainteresowań, nader zresztą przeciętnych (kobiety, piłka nożna, alkohol, karty), potrafią jednak zasugerować to, o co m. in. autorowi chodziło, tzn. problem identyczności i identyfikacji. Znowu nie najweselszy to temat, ale chyba nawet w teatrze trudno byłoby znaleźć coś bardziej podejrzanego, niźli promienny optymizm... Stąd oklaski, gdy na scenie gości parodia naszego życia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji