Artykuły

Igraszki z historią na warszawskich scenach (fragm.)

Głośna stała się również w stolicy ostatnia premiera tego sezonu w Teatrze "Studio", czyli "Hamlet" w przekładzie Jerzego S. Sito i w in­scenizacji Guido de Moora, artysty ho­lenderskiego związanego z Royal Theatre w Hadze, gdzie przez 5 ostatnich lat pełnił funkcję dyrektora artystycz­nego. Ale przedtem dał się poznać jako aktor i reżyser wielu sztuk, głównie z repertuaru szekspirowskiego. Zaprezentował w Warszawie "Hamleta" w bardziej uwspółcześnionej wersji, w aktualnie modnych strojach (sam pro­jektował scenografię do tego spektak­lu) i z dzisiejszymi rekwizytami. Niemniej Ofelią w obcisłych spodniach, Klaudiusz z nieodstępną piersiówką koniaku i Laertes z pistoletem w dło­ni to jednak wciąż zbyt mało, by uczynić "Hamleta" naprawdę współczes­nym. Toteż doceniając wiele pięknych elementów tego przedstawienia - po­czynając od stalowych rusztowań or­ganizujących scenę - brak mi było jakichś głębszych motywacji tłumaczą­cych tak daleko posuniętą współczes­ną formę tego przedstawienia. Widząc młodzieńczość i niepokój Hamleta -

debiutującego tą rola Wojciecha Ma­lajkata - nie odnajdywałam jednak (choćby w monologu "Być albo nie być") jego współczesnych rozważań na temat sensu istnienia, tropienia zbrod­ni czy wierności tradycji. Nadto zew­nętrzna wydała mi się również Ofe­lią Gabrieli Kownackiej, nazbyt dra­stycznie rozerotyzowana w scenie obłę­du. Nijaki był Klaudiusz Jerzego Zel­nika, prymitywny Poloniusz Jacka Ja­rosza (który jeszcze po śmierci wywo­łał - w scenie wynoszenia go przez Hamleta - nie zamierzony chyba przez inscenizatora zdrowy śmiech widzów). Najbardziej odpowiadała mi interpretacja Gertrudy. Elżbieta Ki­jowska pokazała bowiem nie tylko modnie ubraną współczesną kobietę, jeszcze młodą i podatną na pieszczoty nowego męża, ale potrafiła przy tym bardzo ciekawie zarysować osobowość królowej-matki. Pokazać, jak od roz­mowy z Hamletem zmienia swój sto­sunek do męża, aż do świadomego wy­picia trucizny przygotowanej przez ukochanego mężczyznę dla jego jedyne­go syna.

Wnosząc jednak takie czy inne pre­tensje do holenderskiego inscenizatora czy polskich wykonawców przyznać trzeba, że premiera "Hamleta" w Teatrze "Studio" jest żywa, interesują­ca, a więc już przez to godna obejrze­nia. Poprzednio zaintrygowało nas "Studio" nową, odmienną niż dotych­czas inscenizacją "Opery za 3 grosze" Brechta-Weilla, mamy jeszcze w pa­mięci świetną "Pułapkę" Różewicza (oba wymienione spektakle oglądamy w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego), cieszy więc fakt, że teatr ten utrzy­muje swój wysoki lot i dzięki temu przyciąga wymagającą a stale łakną­cą nowych, silnych wrażeń publiczność stolicy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji