Artykuły

"Stary" po raz pierwszy...

Od soboty Jelenia Góra jest centralnym punktem na teatralnej mapie Polski. Po raz dwunasty zjechały do stolicy Karkonoszy przedstawienia, o których było głośno w poprzednim sezonie. Jeleniogórskie Spotkania Teatralne już od kilku lat wyraźnie nie są adresowane do recenzentów i krytyków, ale szerokiej widowni mającej okazję obejrzeć na miejscu najwartościowsze dokonania, popularnych aktorów i najlepsze zespoły teatralne. Po teatrach Dejmka, Holoubka, Szajny, Jasińskiego, Hanuszkiewicza po raz pierwszy jeleniogórzanie oklaskiwali zespół Teatru Starego z Krakowa.

Przez kilka lat ściśle związany z Jelenią Górą Krystian Lupa zrealizował na scenie "Starego" "Powrót Odysa" według Stanisława Wyspiańskiego. Nic więc dziwnego, że ten fakt był dodatkowym magnesem dla wielu miejscowych teatromanów. Lupa nigdy nie wybierał sobie najprostszej drogi, jeśli brał w swoje ręce jakiś utwór dramatyczny szukał w nim ścieżek niewydeptanych, akcentował rzeczy przez innych niezauważane. Podobnie jest z realizacją "Odejścia Odysa". Co prawda reżyser deklaruje wierność Wyspiańskiemu, a jednak posługuje się charakterystycznym dla siebie i znanym z innych jego inscenizacji sztafażem, mocno wybija sprawę stosunku do ojczyzny.

Jedną z kluczowych scen u Lupy jest rozmowa Tafijczyka (Zygmunt Józefiak) z Telemakiem (Piotr Skiba - również były jeleniogórzanin). Obcy kusi syna Odysa, roztacza przed nim miraż, ale dla Telemaka Itaka - ojczyzna jest wszystkim. Inaczej dzieje się z Odysem, który przebywał tak długo poza rodzinnymi stronami, że spotkanie z ojczyzną staje się dla niego ogromnym dramatem. To właśnie, moim zdaniem, wyróżnia interpretację Lucyny wśród innych.

Odysa w krakowskim przedstawieniu gra Jerzy Trela, gra rzeczywiście wspaniale. Do końca pozostaje dla nas postacią tajemniczą, zagadkową, jakby niedopowiedzianą i ukrywającą przed nami coś, co bał się nawet sobie głośno powiedzieć. Piotr Skiba nie miał najlepszego dnia, mimo tego on właśnie w roli Telemaka wysuwa się na drugi plan. Jak zwykle u Lupy najlepsze były wszelkie sceny zbiorowe, poprowadzone po mistrzowsku i tak też zrealizowane przez zespół aktorski.

Nie chciałbym, aby ktoś potraktował to jako przewrotność, ale wyniosłem w sobie z sali teatralnej również sporą dozę rozczarowania. Spektakl ten nie jest, mimo pochwał, wydarzeniem nawet na skalę Teatru Starego. Było tam wiele pięknych, wysmakowanych scen, szczególnie w drugim akcie, któremu, niestety, nie dorównują pozostałe poczynania mające znamiona monotonności i stwarzające wrażenie nudy. Chciałbym być w tych odczuciach odosobniony!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji