Artykuły

Jak aktorzy wczuwają się w Damy i huzary

W krótkim tekściku pomieszczonym w wydawnictwie z aktualnym repertuarem Teatru im. Juliusza Osterwy, znajdujemy takie oto zdanie zachęcające do oglądania najnowszego spektaklu, Dam i huzarów Aleksandra Fredry: "Zapraszamy do gabinetu luster - na pewno się rozpoznasz, a jeśli nie siebie, to najbliższych..."

A aktorzy? Czy znaleźli w arcykomedii hrabiego Fredry jakieś odbicia ze swojego życia? I czy swoje życiowe doświadczenia w damsko-męskich układach przenieśli w jakiś sposób do interpretacji swych ról? Czy prywatność znalazła odbicie na scenie?

Postanowiliśmy to sprawdzić.

***

HUZARY

Paweł Sanakiewicz - Major

* Wieść niesie, że w przeciwieństwie do Majora ma Pan duże doświadczenie w kontaktach z kobietami. Ile to żon na przykład Pan posiada?

- Jedno dziecko, jedną żonę.

* Skromnie zabrzmiało, ale jakimś tam doświadczeniem na linii damsko-męskiej Pan dysponuje?

- W wieku lat 46 powinienem.

* I wtedy jak się gra taką rolę, jak Majora?

- To jest pytanie, czy się jest heteroseksualistą, czy homoseksualistą. Będąc homoseksualistą trzeba się mocno przeistaczać. Ale będąc heteroseksualistą nie do końca trzeba to czynić, wystarczy pamiętać swoje doświadczenia, nic więcej. Mam dokładnie dziesięć lat mniej niż postać stworzona przez Fredrę, w którą się wcielam, ale już trochę tych doświadczeń mam. Nie za dużo, nie jestem Leonem Niemczykiem, ale... tak w normie.

* Więc jako zdeklarowany heteroseksualistą wchodzi Pan na scenę i bez bólu swoje Pan gra.

- Ależ z bólem, z bólem, ponieważ jednak to, co napisał Fredro okazuje się być bardzo aktualne, a dzisiejsze mody czy obyczaje dotyczące spraw męsko-damskich, polityczna poprawność, która dziś obowiązuje, czyli triumf feminizmu jest czasem dla nas, chłopów, męczący. I o tym również mówi ta sztuka. A ponieważ to w życiu jest męczące, "męcząco" również się to gra.

* Czy mam rozumieć, że mówi to także pantoflarz?

- Poniekąd tak. Nie wstydzę się tego, że jestem trochę pantoflarzem, bo to wygodne jest bardzo. To wygodniejsza rola niż faceta, który musi brać w domu za wszystko odpowiedzialność. Ja nie muszę, w związku z tym nie jest najgorzej.

Jan Wojciech Krzyszczak - Rotmistrz

* A Pan jaki jest, doświadczony: człowieku?

* Akurat gram Rotmistrza, którego wiek nakłada się na mój wiek. Znajduje się on w takiej sytuacji życiowej, w takim okresie swojego życia, że smakuje w sytuacjach męskich, to znaczy najlepiej mu w gronie mężczyzn, ma za sobą zawirowania związane z kobietami. Ale oczywiście życie jest pełne niespodzianek, nawet gdy się ma 60 lat człowiek może się zakochać. I to jest piękne, bo nawet taki facet, któremu wygodnie jest popijać wódeczkę, palić fajeczkę, brać udział w walkach, to jednak pod wpływem kobiety może doznać olśnienia, może pozwolić się zauroczyć i może porzucić męskie zatwardziałe upodobania.

* Rozumiem, że Pan się też najlepiej czuje w towarzystwie mężczyzn.

- Taaak, lubię przebywać z chłopami. To oczywiście nie gwarantuje sukcesu w graniu tej roli, ale gdzieś tam jest pewna zbieżność. Jestem już w okresie, w którym dobrze się czuję pijąc piwko, na przykład z kolegą Andrzejem Molikiem. kiedy czuję się zabawowe, fajnie właśnie w męskim gronie...

* Które nie za szybko się opuszcza, żeby wracać do domu...

* Oj, nie za szybko, ale... być może właśnie sytuacja taka, sytuacja zadurzenia może się zdarzyć i w życiu.

* A ma Pan dobrą zabawę grając właśnie w tym spektaklu?

* Chyba tak, tym bardziej że gram z sympatyczną aktorką, w sympatycznym towarzystwie. W ogóle trzeba podkreślić generalnie, że doszło do zespołu Osterwy kilkoro młodych absolwentów szkół teatralnych, którzy nas... ocieplili, wprowadzili fajną atmosferę. To musi być taka wspólnota starszych i bardzo młodych, i średnich. Do tego trzeba dodać bardzo sympatycznego reżysera, który zapewnił nam wspaniały klimat. To by się próbowało i próbowało.

Ludwik Paczyński - Huzar Grzegorz

* Pan to dopiero ma doświadczenie! Znam takich, którzy mówią o Pana czterech żonach...

- Dwadzieścia osiem żon miałem.

* No, jak dwadzieścia osiem, to doświadczenie z kobietami musi Pan mieć!

* To trzydzieści! Może Pan nawet napisać, że pięćdziesiąt. Jedno jest pewne, miałem mieć tutaj trzy żony. Te żony mają w sumie tyle lat, ile ja mam obecnie, ponieważ jest to Zuzia, Fruzia i Józia, przeurocze nasze młode koleżanki Anna Bodziak, Monika Brudkowska i Aneta Stasińska. Tyle mam do powiedzenia. Reżyser jest bardzo dobry.

* I nic nam Pan nie chce powiedzieć, jak się przenosi życie na rolę?

* Coś ty, w naszym wieku? Za dużo piwo żeśmy wypili. Ty wiesz, jak to jest: witaj...

Zbigniew Sztejman - Huzar Rembo

* Pan to dopiero jest przykładem stabilizacji i szczęścia małżeńskiego. Jak się w roli bardzo starego kawalera czuje ktoś, kto całe życie ma jedną żonę?

- Czuję się przede wszystkim znakomicie z tego powodu, że wróciłem do zespołu. A rola? No, to jeszcze jedna rola. Co zaś się tyczy stabilizacji, to zaiste, jak pojadę na zjazd koleżeński do szkoły teatralnej, słyszę od kolegów: - A ty to zawsze z Marzenką! Rzeczywiście, pobraliśmy się na drugim roku i małżeństwo trwa szczęśliwie do dziś.

* Ile to już lat?

- 39.

* Imponujące. Nie wiadomo, czy gratulować, czy składać kondolencjc. W związku z tym muszę zmienić temat. Gra Pan rolę Rembo. Paskudna sprawa, ale w dobie kultury masowej kojarzy się to z niejakim Rambo...

- Jeśli Rembo ma z nim coś wspólnego, to może jedynie przytomność umysłu. Gram tego, który jest przytomny, rozsądny i studzi umysły starych kawalerów w miłosnych zapędach.

- I dobrze z tym Panu?

- Bardzo dobrze!

MŁODZI

Anita Sokołowska - Zosia

- Może ujawnimy, że jest Pani prywatnie świeżą mężatką, bo chciałbym spytać, jak się wówczas gra rolę narzeczonej, czyli osoby póki co wolnej?

- Nie widzę różnicy. Tego, co dzieje się w moim życiu prywatnym absolutnie nie przenoszę, przynajmniej staram się nie przenosić na teatr. To, że zaczynałam próby jako narzeczona, a kończyłam jako mężatka, niczego nie dowodzi.

- A nie widzi Pani czasami w scenicznym partnerze swego męża?

(Długi, szczery śmiech)

- Chyba nie!

- I mąż nie ma żadnych tajemnych, pośrednich wpływów na Pani myślenie sceniczne?

- Nieee! To jest zawód i trzeba pewne rzeczy rozgraniczać.

Szymon Sędrowski - Porucznik Edmund

* Pan natomiast nie ma żadnych doświadczeń małżeńskich.

- No, tak!

* Zatwardziały kawaler?

* Nie! Po prostu młody jestem, bez żadnych doświadczeń, jestem otwarty na każdą propozycję (śmiech w duecie). I jest mi przykro, że moja partnerka zmieniła stan cywilny w trakcie prób.

* A nie czuje Pan w tym wszystkim czegoś z własnego życia, że kogoś chciałby Pan poszukać jako partnera życiowego? W sztuce się Pan tak bardzo stara o rękę Zosi. W życiu prywatnym też dokłada Pan takich starań?

* Tak bardzo to się nie staram, ale czuję miętę do swojej partnerki i... to się chyba też przenosi na scenę.

DAMY

Anna Świetlicka - Pani Orgonowa

* Czy to, co przeżyła Pani w życiu, w miłości, przenosi się jakoś na to, jak Pani gra?

- Nie, mnie to zupełnie nie dotyczy. Ja przecież jestem w życiu uległa, podległa i tak dalej, biedna mała, tylko mnie blać na lecę i nieść. A tu gram jakąś taką straszną osóbkę, która jeszcze do tego wydaje córkę własną dla interesu. Gdyby ja taka była, to już bym miała wielki interes (z intonacją żydowskiego kupca).

* A Pani sama ma córkę? Wydała ją Pani?

- Wydałam.

* I jak to Pani zrobiła?

- Zrobiłam dobrze, ponieważ dużo ma w głowie.

* Ale jak Pani ją wydała?

- Owszem, zadłużyłam się bardzo.

* Zatem nic się z tego życiowego wydawania córki za mąż nie przeniosło na scenę?

- Zupełnie nic i może z tego wyjdzie - mam nadzieję - dobra rola, bo życia na scenę to się nie da przenieść, bowiem jeśli ktoś dobrze gra w życiu, to na scenie życia to nie będzie dobre. Dlatego w życiu po prostu nie gram, jestem - raz lepsza, raz gorsza, ale po prostu jestem.

Anna Torończyk - Pani Dyndalska

* Pani też uciekała przed czerpaniem z własnego życia przy budowaniu scenicznej kreacji?

- Chyba nic nie przeniosłam z życia na scenę. W spektaklu próbuję wydać za mąż siostrzenicę, sama takiej nie mam, nie próbowałam nigdy tego robić, rajfurzyć. Może kiedyś sama w życiu doświadczyłam tego, że chciano mnie wydać za starszego o wiele i dosyć bogatego pana, ale to ja sama zrezygnowałam. Nikt mi nie rajfurzył oczywiście, ale skłaniali się do tego że może dobrze by było. Jednak to były bardzo odległe lata.

DIALOG DAM

Anna Świetlicka:

- Ania się chyba ze mną zgadza. Aktualnie jesteśmy wolne. Ania półwolna, ja całkowicie wolna.

Anna Torończyk:

- Jak to się mówi? Jestem panna z odzysku?

- To ta osoba, która zniewala Pani połowę, pewno zasiada na widowni?

- Na premierze tak.

Anna Świetlicka:

- Bardzo się lubimy we trójkę.

Anna Torończyk:

- Tak, tak, oczywiście. Jest bardzo wyrozumiała.

- Postać, w którą się Pani wciela nazywa się Dyndalska...

- Tak, ale Ani...

Anna Świetlicka:

- Moja - raz Orgonowa, raz Gorgonowa, a tak naprawdę - jak to jest, panie reżyserze? - Orgazmowa. A resztę sobie widz dopisze. Na pewno sobie widz wymyśli jeszcze coś innego. Może sobie wymyślić... cha! cha! cha!

Anna Torończyk:

- Ja jedną rzecz wykorzystałam w tej sztuce. Prosiłam reżysera o pomysł na jedzenie, ponieważ w życiu też kocham jeść. Obym tylko tak nie utyła, jak na scenie, ale uwielbiam jeść i to jest rzeczywiście z mego życia.

Anna Świetlicka:

- A ja lubię Ani podpijać, więc podpijam.

Hanna Pater - Panna Aniela

* Ponoć Pani to już jednak wykreowała rolę zupełnie "po swoim życiu"...

- Tylko po swoim. Całą rolę zrobiłam po swoim. Zakompleksiona, trochę autsajderka, nie potrafiąca się włączyć w rytm życia powszechnego.

* Z chłopami mająca kłopoty?

* I w związku z tym dla mężczyzn może dosyć dziwna. Albo się jej boją, albo ona się ich boi, albo coś tam... W każdym razie miała jakieś traumatyczne przeżycie z jakimś porucznikiem, które zadecydowało o całym jej życiu i tak zostało, że już nie wyszła za mąż. Ale chyba nie jest typową starą panną, bo jest pełna pogody, raczej dziecinna, świat przyjmuje takim, jaki on jest, jako coś bardzo nowego, świeżego, co staram się dać tej postaci. Staram się, żeby była świeża, wewnętrznie fajna, pomimo wad, jakie ma.

* I taka Pani jest?

Tutaj nastąpiła cisza, bo widać to nie aktorce oceniać, jaka ona - także w życiu prywatnym - jest. A jakie są odbicia na scenie wypowiedzi wszystkich aktorów, którzy tu zabrali głos, trzeba się przekonać samemu. Teatr Osterwy dopiero zaczął grać Damy i huzary i zapewne jeszcze długo sztuka Aleksandra Hrabiego Fredry na zejdzie z afisza lubelskiej sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji