Gdańsk. Nowa wersja Prokofiewa w Operze Bałtyckiej
Dla najmłodszych naszych pociech (trzy do sześciu lat) Opera Bałtycka przygotowała nową wersję baśni muzycznej Sergiusza Prokofiewa [na zdjęciu] "Piotruś i Wilk". Dziś [1 czerwca] premiera.
Jerzy Snakowski, pomysłodawca i scenarzysta uwspółcześnionej wersji baśni Prokofiewa:
- Chodziło nam o nienachalne przedstawienie różnych środków ekspresji scenicznej. W autorskim założeniu (z 1936 roku) była to demonstracja gry na różnych instrumentach muzycznych. Wkrótce (1940) widowisko przekształciło się w baletowe. My poszliśmy jeszcze dalej: włączyliśmy elementy opery i pantomimy, dlatego też musieliśmy je rozbudować muzycznie i poniekąd też fabularnie. Sławek Gidel, reżyser, dobrał muzykę z innych utworów Prokofiewa, ja wymyśliłem nową postać: Cień Sikorki. Niczego nie uroniliśmy, a jedynie wzbogaciliśmy zarówno wizję autora, jak też pierwszej adaptatorki ,Piotrusia i Wilka" dla gdańskiej sceny. Była nią Janina Jarzynówna-Sobczak i Jej pamięci dedykujemy nasze przedstawienie.
Rzeczywiście: ,"Wieczór baletowy" 15 marca 1952, w skład którego wchodził m.in. "Piotruś i Wilk", był pierwszym samodzielnym zaistnieniem Jarzynówny-Sobczak na scenie Opery Bałtyckiej. Od niego zaczęło się jej ściganie Zła. "Zło (u Jarzynówny) nie przybiera postaci diabłów, wężów czy pająków - pisała Małgorzata Komorowska. - Zło ludziom czynią ludzie".
Ba! Lecz jak to powiedzieć dzieciom? Bez Wilka trudno się jednak obejść. Toteż Wilk w tym przedstawieniu jest jednoznacznie czarnym charakterem. Nie on sam; w przedstawieniu bierze udział cała wataha wilków. Wilki wychodzą z widowni, budząc grozę gromadki przyjaciół Piotrusia. Oby tylko nie przeraziły dzieci na widowni. W drugim akcie, na szczęście, zostaną pokonane. Nikogo nie zjedzą.
