Artykuły

POTYCZKA pod Grun-Walden

Pewien pisarz a mój dobry znajomy, powiedział kiedyś: Zurych jest dwa razy większy niż nasz cmentarz miejski, ale tylko w połowie tak wesoły. Było to i jest prawdą niezaprzeczalną dla każdego, kto zna Zurych. Tym niemniej ma on dzisiaj, jak donoszą wieści świetną scenę estradową, która uchodzi za najlepszą w Europie. Rzecz ciekawa: Szwajcarzy chodzą do tego kabaretu by się śmiać z Szwajcarów.

W tym autoironicznym śmiechu społeczności widzę istotę sceny kabaretowej lub teatrzyku małych form, jak kto chce to nazwać. Stąd też sukcesy amatorskich scenek studenckich. Czysty humor natomiast lub humor czysto rozrywkowy, jeśli przeważana scenie małych form, degraduje ją; lub awansuje, jak kto uważa, do rangi variete.

U nas jednak kabaretowa drwina z samego siebie - od niepamiętnych czasów potrzebona dla podtrzymania każdej społeczności na duchu - zaczęła w niektórych umysłach uchodzić za śmiech wrogi ustrojowi. Stąd przy znanym układzie sił między administracją a satyrą, doszło do kompromisu: "Śmiej się pajacu", ale na szczeblu wojewódzkim, jeśli chodzi o stolicę, zaś na szczeblu powiatowym, jeśli chodzi o śmiech wojewódzki.

Dylemat ten, jak domyślamy się stanął również przed realizatorami programu składanego Teatru 7.15. Prasowa premiera spektaklu pt. "Odjazd 6.55" odbyła się właśnie kilka dni temu. Trzeba powiedzieć, że w doborze tekstów teatr wybrnął jak najlepiej z tego dylematu; przy czym znamienne jest, że teksty łódzkich autorów (Gicgier, Huszcza, Krzemiński, Machejko, Ryszard-Marek, Słowikowski, Walden) nadają literacki ton przedstawieniu. Publiczność nie powinna się przestraszyć słowa "literacki", ponieważ chodzi o teksty wysoce komunikatywne, bez udziwniania. Wszystko "dochodzi" do widza (z jednym wyjątkiem - o czym mowa poniżej), wywołując jego zainteresowanie, które wyraża się, jeśli nie śmiechem; to przynajmniej uśmieszkiem; co jest niemniej cenne. Ten uśmiech wzmaga się jednak przy odbiorze np. (podkreślam: na przykład) "Śpiewów turystycznych" (tekst Tadeusz Gicgier) lub "Anioła" (tekst Wiesław Machejko). Nie brak również efektu z kabaretu literackiego, kiedy to spektakl zmusza widza do zastanawiania się nad tragiczną wymową śmiesz nego tekstu, jak to ma miejsce w "Człowieku na torze" (tekst Ryszard-Marek). O piosenkach, niestety nie podejmuję się nic powiedzieć z prostej przyczyny, że są one wykonywane a nie śpiewane.

Program jest bardzo umuzyczniony. Ale jeden numer zbiorowy ucierpiał na tym, ponieważ orkiestra, złożona zaledwie z kilku instrumentów, potrafiła zagłuszyć aktorów. Jest to wina nie muzyków, lecz swoistej akustyki małej salki. Mankament na pewno do usunięcia. Drugi mankament da się usunąć, jeśli pomówi się z elektrykiem. Czarny kolor jest niebezpieczny dla kabaretu czy estrady, a feeria barw jest jak najbardziej na miejscu. Sprawozdawca docenia oczywiście intencję scenografa: ciemna stacja kolejowa z grą kolorowych świateł. Ciemności wyszły znakomicie.

Reżyser przedstawienia, zarazem dyrektor teatru, ma ensamblową koncepcję, może nie tylko tego przedstawienia, ale swego teatrzyku w ogóle. W przypadku składanki czy też kabaretu jest to koncepcja, zdradzająca niebywałą odwagę i ufność we własne reżyserskie siły: zamiast gwiazd, prawdziwych lub podrobionych, ensamble na możliwie wysokim poziomie, zamiast szałowych solówek wyrównany poziom całego zespołu. Taki pogląd jest w dziedzinie estradowej muzy rzadko spotykany. I chwała aktorom, którzy pogląd ów akceptują, bo są wśród nich tacy, którzy mogliby żądać tradycyjnej koncepcji. My ze swej strony stwierdzamy, że kierownik artystyczny zwycięsko wyszedł z pierwszej potyczki pod Grun-Walden...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji