Artykuły

"Teatr mój widzę ogromny"

MIESZKAŁA w nim dusza zakochana w greckiej urodzie i w nieśmiertelnej polskie sławie" - pisał o Wyspiańskim Żeromski. W tym pięknym zdaniu określił wielki pisarz istotne cechy twórczości autora "Nocy Listopadowej", "Wesela" i "Wyzwolenia". Soki żywotne teatru Wyspiańskiego płyną bowiem zarówno z ducha starożytnej tragedii greckiej, jak z ducha polskiego romantyzmu, ale przede wszystkim z przenikniętego gorącym patriotyzmem serca poety, który zawsze wiązał przeszłość z współczesnym życiem narodu, z historycznych doświadczeń chciał czerpać wskazania dla teraźniejszości.

Dwa dramaty szczególnie wyraźnie związane są z nurtem najbardziej palących zagadnień politycznych i społecznych początku naszego stulecia: "Wesele", napisane w roku 1901 oraz "Wyzwolenie", które powstało w dwa lata później i jest w pewnym stopniu dalszym ciągiem "Wesela", rozwinięciem poruszonych w nim problemów. Istotną częścią tego dramatu, uważanego przez historyków literatury za wyraz ideologii Wyspiańskiego, jest akt drugi, wypełniony monologiem Konrada, nasuwający skojarzenia z bohaterem "Dziadów" Mickiewicza. Konrad prowadzi tu dyskusję z Maskami, symbolicznymi postaciami, które reprezentują rozmaite poglądy i postawy ideowe. W tej pasjonującej dyskusji krzyżują się sprzeczne zdania, padają pytania i oskarżenia. Jest to wyrażona w niezwykle sugestywnej formie scenicznej walka wewnętrzna Konrada. Rozmyślania nad przeszłością, teraźniejszością i przyszłością narodu prowadzą go do stwierdzenia, że Polacy powinni zerwać z nierozsądnymi marzeniami i mrzonkami, wydobyć się z mesjanicznych mgławic, zejść z obłoków na ziemię i w codziennym trudzie budować Polskę żywą, opartą na realnych podstawach.

Tak zarysowany w "Wyzwoleniu" problem ma i w naszych czasach wymowę zdumiewająco aktualną, która na scenie Teatru Narodowego nie zabrzmiała wyraźnie, głównie z winy wykonawcy roli Konrada. Tadeusz Białoszczyński nie potrafił porwać widowni, przejąć jej i poruszyć przeżyciami bohatera, który wśród niepokojów i zwątpień szuka prawdy. Inscenizator i reżyser Wilam Horzyca zwrócił uwagę przede wszystkim na malarsko-widowiskowe elementy tego dramatu, komponując spektakl o wybitnych walorach plastycznych. Pierwszy i trzeci akt "Wyzwolenia" - to jakby dwa potężnych wymiarów obrazy historyczne Jana Matejki, na których raz po raz ożywają postacie ludzkie. Trzeba stwierdzić, że obrazy te zostały skomponowane z dużym smakiem kolorystycznym i silnie przemawiają do wyobraźni. Tłem tego narodowego misterium jest wnętrze Katedry Wawelskiej, wyczarowane przez Władysława Daszewskiego. Dał on "Wyzwoleniu" oprawę plastyczną, która każe myśleć o "teatrze ogromnym", o jakim marzył Wyspiański. Godne uznania jest takie rozwiązanie techniczne tej dekoracji, sprawnie ustawianej i zwijanej na oczach widzów w takt słów Konrada:

"Strójcie-mi, strójcie narodową

scenę,

niechajże ujrzę, jak dusza wam

płonie;

niechaj zobaczę dziś bogactwo

całe

i ogień rzucę ten, co pali

w łonie

i waszą zwołam Sławę!

Teatr narodu, sztuka, polska

sztuka!

Chcemy go stroić, chcemy go

malować,

chcemy w teatrze tym Polskę

budować!"

Scena wypełnia się tłumem kolorowym i różnorodnym. "Żupany, delije, kontusze... lite pasy, krzywce, karabele, chłopskie gunie, sukmany, trzosy. Tłum w kościele!" Widowisko jest szumne i wspaniałe. W takt poloneza rozgrywa się narodowa szopka, której przedłużeniem jest akt trzeci dramatu z Geniuszem, wyobrażającym Mickiewicza i jego romantyczną poezję. Konrad nazywa ją tyranem, a Mickiewicza - "piewcą dróg błędnych i stróżem labiryntów".

Melodyjny wiersz brzmi śpiewnie w ustach aktorów. Uwypuklenie muzycznych walorów tekstu Wyspiańskiego jest wielką zaletą tego przedstawienia. Pięknie mówi wiersz Ewa Bonacka, która jako Muza wysunęła się na czoło zespołu, interpretując inteligentnie tę niełatwą rolę. Jak dzwon brzmiał głęboki głos Kazimierza Wichniarza (Komentatora). Liryczną partię Harfiarki wykonała z uczuciem Małgorzata Lorentowicz, a Danuta Wodyńska stworzyła wyrazistą, przejmującą postać wróżki. Janusz Strachocki był posągowym Geniuszem, jakby zszedł z cokołu. Warto jeszcze zwrócić uwagę na dobrze zarysowane figury: Karmazyna w ujęciu Władysława Kaczmarskiego, Reżysera (Stanisław Kwaskowski), Starego Aktora {Julian Składanek), Hestii (Janina Niczewska), Mówcy (Tadeusz Woźniak).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji