Artykuły

Tradycyjnie i pięknie

"Dziadek do orzechów i król myszy" w chor. Toera van Schayka i Wayne'a Eaglinga w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Gdy światło powoli rozjaśnia scenę, jawi się obrazek niczym z dziewiętnastowiecznego malarstwa: śnieżna zima, ślizgawka, a na niej dzieci wraz z dorosłymi. Ta zamarznięta ślizgawka to Wisła, a stojące nieopodal domy to warszawska Starówka. Właśnie w jednym z nich, tym najbliższym, ma się odbyć wieczorem przyjęcie u państwa Hitzigów. Służąca myje i przygotowuje dzieci, bo przyjęcie wydawane jest z okazji dnia św. Mikołaja, więc będą prezenty, zabawy, różności. Dzieci są podekscytowane. Wśród podarków znajdzie się tytułowy Dziadek do orzechów i odtąd już będzie wyłącznie baśniowo.

Tak rozpoczyna się najnowsza inscenizacja baletu Piotra Czajkowskiego w Operze Narodowej, bez którego trudno już sobie wyobrazić repertuar teatralny w okresie świątecznym. Klimat spektaklu budowany jest już od pierwszej sceny i utrzymywany przez całe przedstawienie, stosownie do rozwoju akcji, którą autorzy tej inscenizacji - Toer van Schayk i Wayne Eagling, umieścili w Warszawie. Wcześniej podobną inscenizację zrealizowali w Amsterdamie i tam właśnie umieścili akcję. Jak powiedzieli podczas konferencji prasowej, akcję baletu przenoszą do każdego miasta, w którym go realizują. W Warszawie dochodzi jeszcze dodatkowy element, albowiem autor bajki, od którego się historia "Dziadka do orzechów" rozpoczęła w 1816 roku, Ernst Theodor Amadeus Hoffman, mieszkał przez jakiś czas w Warszawie jako pruski urzędnik.

To świetne przedstawienie na pewno pozostanie w pamięci dzieci, nie jest bowiem udziwnione tzw. eksperymentalnymi pomysłami twórców spektaklu. Przeciwnie, inscenizacja zbudowana została na fundamencie klasyki baletowej. Dzięki temu piękno tańca klasycznego i czytelność baletu dla młodych widzów nie nastręczają trudności. Ponadto przepiękna muzyka Piotra Czajkowskiego, oprawa plastyczna spektaklu, sceny dramatyczne, m.in. walki żołnierzyka z królem myszy i całym jego zastępem, oraz świetne wykonanie zarówno głównych partii, Klary (Aleksandra Liaszenko), Księcia (Maksym Wojtiul), Dziadka (Vladimir Yaroshenko), jak i całego zespołu - wszystko to składa się na spektakl, który chciałoby się oglądać po raz wtóry i wtóry.

Gry komputerowe i elektroniczne filmiki dla dzieci, których fabuła często aż kipi od agresji, przemocy i horroru, zajęły dziś miejsce tradycyjnych bajek. Wydawałoby się, że przez ten wirtualny świat niełatwo dziś przebić się do wyobraźni dziecięcej spektaklem tzw. normalnym, czyli takim, którego inscenizacja utrzymana jest w konwencji tradycyjnej. Okazuje się, że dzieci znakomicie odbierają właśnie tę tradycyjną konwencję, w jakiej twórcy umieścili świat baśni oraz cudowną muzykę Piotra Czajkowskiego i - co bardzo ważne - odczytują z ruchu artystów treść baletu.

Przy wszystkich zaletach spektaklu mam tylko jedną uwagę tyczącą zmiany czasu akcji. W warszawskim przedstawieniu jest inaczej aniżeli w oryginale, gdzie akcja dzieje się w wigilię Bożego Narodzenia i jedna z pierwszych scen baletu pokazuje ubieranie choinki. Wśród wielu inscenizacji "Dziadka do orzechów", jakie dotąd oglądałam, obok tradycyjnych bywały też tzw. odświeżające, czyli "nowoczesne", gdzie realizatorzy wprowadzali na scenę najróżniejsze pomysły. Czasem zupełnie nieczytelne dla dzieci. Jednak w żadnej z tych inscenizacji, które widziałam, nie zmieniano czasu akcji, zawsze to była wigilia i zawsze na scenie znajdowała się choinka. Zachowanie wierności wobec litery oryginału ma w tym wypadku niebagatelne znaczenie. Jest to przecież czas jednego z dwóch najważniejszych w roku świąt. Wigilia Bożego Narodzenia obchodzona jest bowiem nie tylko przez wiernych katolików, ale także przez niewierzących jako tradycja wpisana w kulturę, a nawet szerzej, w cywilizację łacińską. Ponadto choinka działa na wyobraźnię dziecięcą, pobudza marzenia, symbolizuje wspólnotę przeżywania tego okresu i skłania młodą widownię do identyfikowania tego, co na scenie, z tym, co widzi w domu.

Dlaczego tym razem dokonano zmiany? Realizatorzy spektaklu: Toer van Schayk, holenderski choreograf i scenograf, oraz Wayne Eagling, kanadyjski choreograf, przenieśli czas przedstawienia na Mikołajki, by - jak twierdzą - nie ustawiać na scenie choinki, którą w dalszych scenach trzeba by usunąć. Czyżby to była aż taka komplikacja dla scenografa? A może wigilia Bożego Narodzenia z całą przynależną jej symboliką już nie mieści się w ideologii poprawności politycznej i skoro czeka nas nowy, sztuczny twór pod tytułem "federacyjna Europa", teatry wykazują nadgorliwość? Chciałabym, aby to był tylko żart.

Jednak mimo tych uwag warto obejrzeć balet Czajkowskiego. Dzieci przeniesie w świat baśni, dorosłym przypomni dzieciństwo, a wszystkich zachwyci wraz z niezapomnianym, bardzo pięknie zatańczonym "Walcem kwiatów".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji