Artykuły

Matka Courage

Wśród dzieł światowej dramaturgii jest sporo takich, w których główna postać bez reszty wypełnia ich substancję dramaturgiczną, określa zawartość myślową, niesie sens uogólniający utworu, więcej - stając się symbolem określonej sprawy żyje niezależnie od niego. Cyd, Hamlet, Otello, Harpagon, Antygona, Kordian... W tym szeregu staje także brechtowska Matka Courage.

W dziejach teatru z tymi wielkimi kreacjami literatury wiążą się nazwiska najwybitniejszych aktorów, legendarne role, wspaniałe odkrycia aktorskie, genialne czasem interpretacje, a wszystkie te doświadczenia artystyczne sumują się w tradycję, w tym wyobrażenia o każdej z tych postaci. Wielu aktorów marzy więc o podjęciu próby, o zmierzeniu się z legendą i tradycją, o sprawdzeniu się w zadaniu trudniejszym.

Tajemnicą Poliszynela jest to, że Teatr Powszechny wystawił "Matkę Courage" Bertolta Brechta nie tyle dla uczczenia siedemdziesięciopięciolecia urodzin zmarłego w 1956 r. niemieckiego poety i dramaturga, ile dla umożliwienia znakomitej aktorce - Jadwidze Andrzejewskiej - zagrania roli godnej jej aktorskiego talentu i doświadczenia. Była więc to sytuacja nie najczęściej w dzisiejszej praktyce teatralnej spotykana; praktyce dającej pierwszeństwo takim problemom, jak inscenizacja, reżyseria, interpretacja sztuki przed grą aktorską, co nie pozostało bez szkodliwych rezultatów dla naszego aktorstwa.

Można więc sobie wyobrazić, jak złożoną sprawą było przygotowanie tego przedstawienia, z jakim napięciem musiała pracować aktorka nad rolą o takich tradycjach.

Pierwsze wrażenie, jakie narzuca się z nieodpartą siłą, kiedy ogląda się Jadwigę Andrzejewską w tym przedstawieniu, to ogromna aktorska mądrość. Trzeba wielkiego doświadczenia i głębokiego wniknięcia w istotę dramatu dziejącego się na scenie, aby tak zagrać rolę matki tracącej wszystkie dzieci, ciągnącej poprzez wojny i pożogi swój wóz życia, żyjącej z wojny i całymi latami przez nią umierającej, że ani przez chwilę ta postać nie góruje swoją ekspresją nad tłumem ludzi przewijających się przez scenę.

Oczywiście - jest na pierwszym planie, cała uwaga skupia się na jej losie, jej charakter i życiowa postawa, sens metaforyczny jej bytu określa wszystko co się dzieje, ale my: widzowie, cały czas, dzięki Andrzejewskiej, znajdujemy się jakby w środku tego układu, w którym markietanka musi być taką, a nie inną. jest wytworem warunków, jakie tworzą czas i ludzie.

Andrzejewska nosi w tej roli mądrość całych pokoleń tych prostych, a czasem prymitywnych kobiet, które musiały myśleć o życiu, o jedzeniu, ubraniu i piciu wtedy, gdy mężczyźni toczyli swoje wojny i ginęli. Przez lata tragicznych wędrówek jej matka Courage nie poddaje się, jest twarda i mocna, nieszczęścia przyjmuje z rozpaczą, w której nie ma rezygnacji z życia. Jest w tej roli coś z antycznej godności heroin greckiej tragedii. Dramat tej kobiety raczej musimy zrozumieć, niż go przeżywać.

Jadwiga Andrzejewska zagrała matkę Courage z wielką dyscypliną aktorską, unikała jakichkolwiek efektownych

chwytów, z ascetyczną oszczędnością, jak gdyby odzierając postać z jej wewnętrznej struktury, akcentując jej żywotność w działaniu, w nieustannej krzątaninie wokół wozu, który był Życiem. A przecież doskonale wiedzieliśmy na widowni, że to pozór, że w tej kobiecie jest tragiczna determinacja i przez lata narastająca rozpacz, poczucie bezsilności wobec losu. Nic więc też dziwnego, że ostatnie sceny przedstawienia sprawiają tak ogromne wrażenie, otwierają perspektywę na tę doprawdy wspaniałą kreację.

Przedstawienie "Matki Courage" w Teatrze Powszechnym, zwarte, lapidarne, wybijające główny sens sztuki, jej uniwersalne przesłanie jest sukcesem całego zespołu i reżysera, dlatego że postaci matki przeciwstawiło z równoważną siłą społeczność ludzką w całym jej zróżnicowaniu i bogactwie, że pokazało dialektyczny związek jednostki z historią i społeczeństwem. Brzmi to trochę sloganowo i może nazbyt ogólnikowo, ale w przełożeniu na język teatru mówi o bardzo dobrych rolach, rysujących z precyzją charakterystyczne i znaczące sylwetki, o kompozycji całego spektaklu i rozwiązaniu poszczególnych scen.

W licznym zespole aktorskim wyróżnić trzeba HANNĘ MOLENDĘ w jakże ważnej dla interpretacji całej sztuki roli niemej Katarzyny, w której młoda aktorka, używając często klasycznego mimicznego tropu maski tragicznej, potrafiła mu nadać prawdę autentycznego przeżycia osiągającego wielką siłę w scenie bicia w bęben na trwogę. Świetny był WŁODZIMIERZ SAAR w roli Kucharza, przyjaciela matki, krzepkiego, rzeczowego, a chytrego chłopa, MIROSŁAW SZONERT pokazał nam z ironicznym dystansem Kapelana, tak jak i BOGDAN KOPCIOWSKI - Dowódcę. Wyraziście naszkicowała postać Yvette Pottier WIESŁAWA GROCHOWSKA utrzymując ją w nieco parodystycznym stylu. W rolach synów matki Courage wystąpili: BOGDAN WIŚNIEWSKI i MICHAŁ SZEWCZYK.

Autorem scenografii w tym przedstawieniu jest jego reżyser i inscenizator. W takim wypadku zawsze bywa ona kluczem do interpretacji inscenizacji wystawianej sztuki.

W tym przedstawieniu scenografia aluzyjnie przypomina widownię jakiegoś wszechogarniającego amfiteatru, czasem na jej stopniach stają ludzie, świadkowie tragedii matki i śpiewając songi przypominają antyczny chór, czasem amfiteatr zamienia się w miejsce akcji, ściślej - "gra" jako któreś z miejsc akcji. Ta formuła przedstawienia przesuwa je w stronę uniwersalnej metafory, odsuwa na plan dalszy historyczne już dzisiaj odniesienia sztuki Brechta, choć ich aktualność nie całkiem jeszcze przeminęła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji