Artykuły

Mała markietanka

W 1936 roku wybuchła wojna domowa w Hiszpanii. Rok później napisał Brecht "Karabiny matki Carrar", sztukę nawiązującą do tych wydarzeń, mówiącą o tej wojnie, która była tylko "poligonem ćwiczebnym i ostatnią i wielką "wprawką" przed tym, co się zaczęło w 1939 r. i ogarnęło cały świat. Obraz skreślony przez Brechta miał nas porazić okrucieństwem, ale okrucieństwo rzeczywistości wielokrotnie przerastało jej dramaturgiczne odbicie. Nasza wiedza o wojnie nie wzbogaciła się. Tak, jak przed tym "Arturo Ui" nie pogłębił poznania hitleryzmu.

W 1938 roku, po aneksji Austrii i po traktacie monachijskim, pieczętującym rozbiór Czechosłowacji Brecht pisze "Matkę Courage". Wprawdzie na realizacją sztuki trzeba było nieco poczekać - prapremiera odbyła się w 1948 roku w Berlinie, ale doświadczenie Anny Fierling, która z wojny żyła i przez wojnę przegrała, nie pogłębiły naszej wiedzy o wojnie i mechanizmach, które ją wywołują. Przeciętny widz teatralny już wówczas więcej wiedział więcej wojnie, niż Courage. Więcej, niż ona wiedzieć mogła. Cóż dopiero widz dzisiejszy? Pozostał jednak dramat z wielką rolą markietanki, która wędruje za wojskiem w czasie długiej wojny trzydziestoletniej i na każdym zakręcie historii zwraca się do nas z apelem, żebyśmy się zastanowili. Wedle Brechta była to przede wszystkim hiena, nikczemna nie z natury, lecz wskutek warunków, które ją ukształtowały; uosobienie drobnomieszczaństwa niemieckiego, które bierze udział w wojnie i staje się jego ofiarą. Taką Courage zagrała Helena Weigel, wielka aktorka niemiecka, żona Brechta. Była jedyną realizatorką zamysłów autora.

Później kilka innych jeszcze aktorek zagrało tę rolę, oddalając się coraz bardziej od "idei nadrzędnej" Brechta. W 1962 roku kreowała ją Irena Eichlerówna. Nie była ani hieną, ani nikczemnicą. Demonstrowała dumę i godność człowieka, podejmującego walkę z wszystkimi przeciwnościami losu i historii. Wpleciona w wielki mechanizm historii - postanowiła się nie dać, zajmując jedyną, godną człowieka postawę. Była polską kobietą, która handlowała "rąbanką", żeby przeżyć i utrzymać bliskich.

W przedstawieniu "Matki Courage" Teatru Powszechnego z Łodzi reżyser JERZY HOFFMANN jeszcze dalej odszedł od Brechta. Dydaktyczne songi rzadko zatrzymują akcję, są tylko przerywnikami, które wcale nie mają ambicji, by nas o czymś pouczać. Bohaterka przedstawienia JADWIGA ANDRZEJEWSKA jest już bowiem tylko nieszczęsną matką, która po kolei traci swoje dzieci. Nie żadna tam tragiczna Niobe, to nie ten wymiar. Andrzejewska jest z pozoru tylko zadziorna i odważna. Żeby ukryć swój strach, swoje przerażenie. Nie jest wielka, ani przemyślna, czy chytra. Jeśli z ociąganiem odlicza pieniądze, potrzebne na wykupienie syna z rąk katów to dlatego, że myśli o pozostałych dzieciach, o tym, że wojna potrwa jeszcze długo i trzeba im będzie coś do gęby włożyć. Jak polska matka, której dzieci brały udział w konspiracji. Pozostało jej tylko drżenie o ich życie, ciągły ostry niepokój. Andrzejewska autentycznie wzrusza, ani na chwilę nie chce nam wmawiać, że rozumie co to wojna. Bo czyż to można pojąć? Jest cała jednym wielkim uczuciem. I tym jest nowa wielka kreacja.

Mała markietanka, pomnożyła galerię polskich Matek Kuraż.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji