Artykuły

Czy to jeszcze pantomima, czy to już teatr?

Któryś z recenzentów napisał o "Odejściu Fausta", że to najlepszy spektakl Henryka Tomaszewskiego. Określenie "najlepszy" nie wydaje mi się najtrafniejszym epitetem, wolałbym w tym wypadku inny przymiotnik, np. najambitniejszy. Po raz pierwszy Pantomima Wrocławska (zespół wkroczył w drugie dziesięciolecie swego istnienia) zaprezentowała rzecz pełnospektaklową. Poprzednie premiery budowano na zasadzie składanki z dwu lub więcej utworów, o tematach nie zawsze z sobą spójnych. Ale nawet wtedy, kiedy były arcydziełami sztuki mimicznej, sprawiały na odbiorcy wrażenie etiud, szkiców, jednoaktówek.

Wizja pantomimiczna zamknięta w "Odejściu Fausta" uderza ambitnością zamierzeń a także monumentalnością kształtu, formy. Już nie szkicowość, ale synteza. Nie studia pojedynczych sytuacji, jednostkowych relacji i układów, ale próba złożenia całościowego obrazu losu człowieka, pokazania jego tęsknot i złudzeń, fascynacji i zmęczenia życiem, zakorzenienia w świecie i niewystarczalności świata.

Główny zrąb scenariusza do "Fausta" oparł Tomaszewski o teksty Marlowe'a, Goethego i Berlioza. Muzyka Berlioza ("Potępienie Fausta") a także pop-jazz stanowi jedno z ważnych ogniw tego spektaklu. Nie tylko tworzy tło, epokę, ale jest partnerem dla mima. Prowadzi go niemal tak jak muzyka tancerza w balecie. To duża zmiana w dotychczasowym stylu inscenizacji Tomaszewskiego. Zaznacza się to zresztą nie tylko w warstwie muzycznej przedstawienia, ale także i przede wszystkim, w postępującej teatralizacji pantomimy, w dążeniu do odzyskania dla niej kolorowego kostiumu, rekwizytu scenicznego. Wyznam szczerze, że ta inwazja przedmiotu, barwy, światła trochę mnie niepokoi. Patrząc na ten cały barok oprawy plastycznej zadawałem sobie pytanie: czy to jeszcze pantomima, czy to już teatr?

To spektakl bardzo ładny, w tej ładności - odnoszę wrażenie - jakby spłycony i pozbawiony dramatyczności (nawet ruch jest tu tworzony od strony estetycznej. Nie twierdzę, że wyłącznie, ale w znacznie większym stopniu niż dawniej), uciekający od metafory w anegdotę, fabułę, ilustrację. Mim przestaje być w centrum przedstawienia, osaczony przez rzeczy, scenki rodzajowe. Jest mechanicznie nakręconą figurką w pantomimicznym balecie, od środka pustą, wydrążoną - pozbawioną osobowości.

Jest jeden nowy ton w "Odejściu Fausta" Tomaszewskiego, ton lekkiej parodii, jakby bawienie się motywami i sytuacjami, które przynależą już do rekwizytorni teatralnej. Inwazja form narracyjnych w pantomimie niesie z sobą większą czytelność, pozbawia ją jednak gęstości, niszczy jej treści od wewnątrz, to wszystko, co było dla nas kiedyś u Tomaszewskiego rewelacją, że wspomnę chociażby "Labirynt", "Ziarno i skorupę". Żywa sztuka nie znosi jednak powtórzeń, nawrotów w przeszłość. Zdarza się jednak, że w porażce artystycznej jest już zapowiedź sukcesu, a w sukcesie nieuchronna konieczność klęski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji