Artykuły

Odejście Fausta

Henryk Tomaszewski nazwał swą nową premierę pt.: "Odejście Fausta" - "wizją pantomimiczną". Wizja ta jednak - zwłaszcza w pierwszej części tego pełnospektaklowego widowiska pantomimicznego - nie odrywa się od mitu znanego przede wszystkim z genialnego dzieła Goethego oraz dzieł muzycznych dwóch wielkich Francuzów: Gounouda i Berlioza. I właśnie ten ostatni inspiruje w spektaklu pantomimiczny kształt mitu (I część, bo cz. II tkwi wyraźnie w klimacie muzyki współczesnej, zastosowano tu więc "pop-jazz" z wyraźnymi akcentami beatowymi).

Nie tylko zresztą muzyka rozgranicza obie części. Część pierwsza - przy znacznej kondensacji anegdoty Goethe'owskiej i dodaniu "współczesnej uwertury" pantomimicznej ("Zabawa w dobro i zło") jest właściwie dość wierną ilustracją znanej legendy o zrealizowaniu odwiecznych marzeń "cofnięcia czasu biologicznego" przez starego mędrca oraz o jego dramatycznych perypetiach i rozczarowaniach. W innym planie można to określić jako logiczny łańcuch następstw wypływających z fałszywego przewartościowania takich wartości jak dusza i młodość. Niemal wszystkie dzieła Tomaszewskiego są raczej niezależne od literackiej, zastanej anegdoty - wyrastają ze specyfiki tego zespołu i charakteru osobowości twórczej jego kierownika. Tutaj Tomaszewski związał sobie ręce i ograniczył możliwości inwencji sięgnięciem po ukształtowany od wieków wrośnięty w świadomość kulturalną mit. A więc - ilustracyjność. Tomaszewski ratuje się tu co prawda groteską, rozładowującą wprawdzie napięcia dramatyczne typu teatralnego czy operowego (przy umowności ramowej wstępu części pierwszej - "Zabawa w dobro i zło" i jego odpowiednika w części drugiej - "Zabawa w siedem grzechów głównych") - ale popularna wersja mitu ciąży przez cały czas nad widowiskiem.

Dopiero część druga - bardzo "teatralna" efektowna - w jakiejś mierze uzasadnia podtytuł widowiska jako "wizji pantomimicznej".

Dyskusyjne - a na pewno wieloznaczne - jest zakończenie. Po "strąceniu Fausta do piekła" (natrętnie skomponowany obraz taneczny - wykonawcy "Nocy Walpurgii" zmieniają miotły na łopaty "zasypując" "grób" Fausta i układając na nim "pomnik") - na pierwszym planie pojawia się ostro wyeksponowana kołyska (pełniła niedawno w pracowni Fausta funkcję kotła już z jakąś zapowiedzią kołyski), z której wyłania się powoli - jak noworodek - "homunkulus". Kiedy zstępuje na ziemię, sięgają po niego ręce splecione w kręgu. Homunkulus? Czy może po prostu nowy człowiek nowy Faust, który znów kiedyś będzie namiętnie marzył o powrocie do młodości - nawet za najwyższą cenę? A te ręce? Pomocne dłonie, czy też "zaklęty krąg życia", z którego nie ma wyjścia?

Tylko niestety ta końcówka pobudza do głębszych refleksji. Bo nawet dysponując tak sprawnym zespołem jak pantomima Wrocławska (Faust - Paweł Rouba, Mefisto - Janusz Pieczuro, Małgorzata - Ewa Czekalska i in.) nie można przekazać filozoficznej zawartości faustowskiej legendy, jak np. nie można by przekazać przez pantomimę - szekspirowskiego "Hamleta".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji