Artykuły

Burza

Niewątpliwie najciekawsze w Teatrze TV są m. in. przedstawienia stanowiące kolejną próbę pokazania znanego dzieła przez reżysera, który inscenizował je już na scenie. Przedsięwzięć takich mieliśmy ostatnio sporo. Wystarczy choćby wymienić Don Juana Moliera, do którego powraca stale Bohdan Korzeniewski czy Biedermanna i podpalaczy Frischa, którego treści bliskie są widać Erwinowi Axerowi, skoro wrócił do nich w telewizji. Takie telewizyjne "powtórzenia" spektakli już zrealizowanych na scenie są jednak niezwykle niebezpieczne. Nie można bowiem zapominać, że tv rządzi się innymi prawami niż teatr, co grozi - jeżeli przeniesienie uczynione jest mechanicznie - wypaczeniem myśli inscenizatora.

Sześć lat temu w Nowej Hucie Krystyna Skuszanka, inspirowana nowatorskim odczytaniem Burzy przez Jana Kotta, podjęła próbę wydobycia z Szekspirowskiej baśni o zwycięstwie człowieka nad siłami przyrody, współczesnych treści społecznych i politycznych. Podejmując się realizacji Burzy w telewizji, poszła w zasadzie po tej samej linii i nie o koncepcję chciałbym się spierać, ale o środki wyrazu.

Nad telewizyjnym kształtem spektaklu zaciążyła przede wszystkim scenografia, która uwarunkowała odbiór sztuki w znacznej mierze jako bezpośredniej transmisji teatralnej w tv. Skuszanka umieszczając akcję przed kamerą w takiej właśnie scenerii, zachowała się jak reżyser teatralny, reżyser, którego największą siłą jest umiejętność spajania elementów dekoracji z aktorami, komponowanie przestrzeni scenicznej za pośrednictwem przede wszystkim działających na niej postaci.

I tu po raz pierwszy Skuszanka minęła się z telewizją, gdzie treści realizują się głównie poprzez aktorów, a nie sytuacje. Dlatego też tak świetny w pomyśle teatralnym prolog, w którym niepoślednie znaczenie odgrywa żagiel symbolizujący sztandar rzucany wiatrem, w tv zatracił swój metaforyczny sens.

Po raz drugi natomiast rozminęła się z tv rozwiązując sprawę Ariela. Paradoksalne, ale niełatwo jest przedstawić duchy za pomocą współczesnej techniki. Jednym z możliwych wyjść jest propozycja z filmu pt. Utracona planeta (The lost planet) utrzymanego w konwencji science-fiction, gdzie Ariel jest po prostu robotem spełniającym życzenia Prospera. Rażące jest natomiast w tv dosłowne potraktowanie Ariela jako ducha, który pojawiał się w kadrze w charakterze główki przypominającej choinkowego aniołka. Wydaje się, że rozsądniejsze i chyba bardziej przekonywające byłoby rozwiązanie tej sprawy w planie wyłącznie akustycznym. Nie stawiajmy wszędzie kropek nad i, zostawmy też coś wyobraźni widza.

Burza robiła największe wrażenie komediowymi interludiami. Myślę, oczywiście o wątku pijanych marynarzy, podbudowanym świetnym wykonawstwem Jana Kobuszewskiego i Tadeusza Surowy. Kilka dobrych scen miał Jerzy Kaliszewski w roli Prospera. Całemu przedstawieniu zarzucić jednak można brak lekkości, dynamizmu oraz klarowności w pointowaniu istotnych dla koncepcji całości sytuacji i dialogów. Dlatego nie przekonał m. in. dramat Kalibana, choć Bronisław Pawlik starał się swym aktorstwem przekazać tę postać możliwie najbardziej sugestywnie.

Jak dotąd więc najlepszym spektaklem telewizyjnym Skuszanki pozostaje Kioto Orłowskiego. Jeśli zaś chodzi o Szekspira - to nadal czeka on na inscenizatora telewizyjnego. Zarówno Wiele hałasu o nic jak i Burza wystawione z okazji 400-lecia urodzin wielkiego dramaturga wiele nowego nie wniosły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji