Artykuły

Przymierze z Sofoklesem

A więc znów pełny rozruch, wysokie obroty, bomba inicjatywy i inwencji, czyli po prostu - pierwszy właściwie po wakacyjnych niedomaganiach godziwy program tygodnia, przygotowany nie tylko w wytwórniach filmowych całego świata, ale również i tu na miejscu, w ośrodkach telewizyjnych. Telewizja rzuciła na szalę chyba cały swój potencjał programowy z Warszawy, Łodzi, Krakowa, trudno tu nawet wyliczyć najciekawsze pozycje artystyczne ("Król Edyp" i bardzo ładnie zrobiona "Podróż" wg listów Jana Potockiego), rozrywkowe ("Ballady anglosaskie", "Teatr Janusza Osęki"), publicystyczne - jak chociażby skromny, krótki, ale bardzo poważny i ważny reportaż z Fromborka "Operacja 1001".

A potem zaraz refleksja: co będzie za tydzień, dwa, trzy? Mamy i w tym zakresie gorzkie doświadczenia. Jak w tym kawale o kulawej stonodze: 99, stuk, 99, stuk. Tak i tu: wielki, imponujący wysiłek, od telewizora odejść nie sposób, a potem długo, długo nic. I kanikuła telewizyjna - w słońce i mróz, deszcze i szarugę. Filmy gonią filmy, parę niemrawych sprawozdań, jak smutny kwiatek na ugorze wykwitnie gdzieś Giełda Piosenki albo coś w tym rodzaju.

Nie kraczmy jednak zawczasu, może tak ma być już zawsze, może do końca roku przynajmniej, jeśli oczywiście wystarczy szlachetnej inicjatywy i główny księgowy dopuści.

Ale powróćmy do "Króla Edypa". Na początek sezonu teatralnego "Król Edyp" Sofoklesa w reżyserii Jerzego Gruzy z Gustawem Holoubkiem w roli tytułowej. "Król Edyp" bez koturnów, bez kostiumów, jak to się mówi "na współcześnie", tak, żeby "tylko tekst" i żeby "tylko aktor" bez mamienia publiczności powłóczystą szatą i bogactwem wystroju scenograficznego. Oczywiście, tę konwencję można lubić lub nie, przyjmować z entuzjazmem albo odrzucać z niesmakiem, ale właściwie w wypadku "Króla Edypa" nie było sposobu zastanawiać się nad tym dłużej niż pięć, dziesięć minut, a potem, to już wszystko jedno, bo rzeczywiście poza tekstem i poza aktorem nic tu już więcej nie miało znaczenia. Telewizyjny Edyp to przede wszystkim sukces Holoubka i Strachockiego, dialog króla z Terezjaszem w ich wykonaniu przesunął nawet punkt kulminacyjny sztuki, ten dialog rozegrany był najsilniej, najdoskonalej, najpiękniej, tak nie mógłby być rozegrany w teatrze, ani w kinie. Ten dialog był wynikiem idealnego porozumienia pomiędzy aktorami a reżyserem, ten dialog był artystycznym szczytem spektaklu. Świetna obsada, rozsądne skróty, kondensacja nastroju - wszystko to uwypukliło tylko nieprzeciętne wartości sofoklesowskiej tragedii, jakże misternie i pięknie skomponowanej, jak bardzo niedalekiej i nieobcej.

Uczyć się nam i dziś od Sofoklesa. Jak konstruować tragedię, jak rysować osoby dramatu, jak grać na najwyższych tonach ludzkich uczuć, jak uzyskiwać sensację.

Może to za dużo przymiotników, i do tego w stopniu najwyższym, ale doprawdy data premiery "Króla Edypa" winna zostać wpisana złotymi zgłoskami w karty historii telewizyjnego teatru, na wieczną rzeczy pamiątkę i na znak przymierza Sofoklesa z cudownym dzieckiem XX wieku - telewizją.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji