Artykuły

TV Serie

Życie normalnego człowieka nie obfituje w silne emocje. Im mniej ich jednak przeżywa sam, tym większą odczuwa potrzebę mocnych wrażeń, jakich dostarczyć może teatr, film, lektura. Stąd chyba wielkie powodzenie westernów, dramatów z wielkiej klasyki teatralnej, powieści kryminalnych, a w telewizji - seryjnych filmów sensacyjnych, przedstawień "Kobry" i Teatru Sensacji, którego największym "bestsellerem" była "Stawka większa niż życie".

Na ogół silniej angażują emocjonalnie sensacyjne, pełne niebezpieczeństw przygody stałego bohatera, który potrafił wzbudzić w nas dużą sympatię, jak Simon Templar czy Eliot Ness, a z naszych rodzinnych bohaterów - Kloss. Od czasu ich zniknięcia z małego ekranu, nie pojawił się nikt nowy, mogący konkurować z nimi pod względem popularności, jakkolwiek TV ma w swoim obecnym programie trzy filmowe serie sensacyjne, których odcinki nadawane są z chwalebną regularnością. W niedzielę wyświetlana jest seria "Uciekinier", w środy - "Sherlock Holmes", a w czwartki - "Rycerz Zawierucha", przeznaczony wprawdzie dla młodych widzów, ale nadający się raczej dla dorosłych. Wszyscy je zapewne oglądają, ale bez większego entuzjazmu, nie ekscytując się zbytnio perypetiami bohaterów mniej lub bardziej obojętnych widzom, którzy rozstaliby się z nimi bez żalu, jaki pozostawiło zniknięcie z programu tamtej trójki, czy wcześniej - bijącego rekordy powodzenia "Zorra". Wątpię czy publiczność telewizyjna domagałaby się wznowienia którejś z nadawanych obecnie serii, oglądanych na zasadzie "na bezrybiu i rak ryba". Nie poświęcają im uwagi recenzenci telewizyjni, nie wywołują one polemik na łamach prasy, nie są tematem rozmów wśród znajomych nazajutrz po projekcji. Dlaczego?

Przejdźmy po kolei. Seria "Uciekinier" oparta jest na monotemacie ucieczek z więzienia i nieustannego wymykania się z rąk policji człowieka, który został niewinnie skazany i nie może udowodnić, że nie popełnił przypisywanej mu zbrodni. Jakkolwiek głównemu bohaterowi nie brak sprytu i pomysłowości w obmyślaniu forteli przeciwko swoim prześladowcom - na dłuższy dystans niezmienny temat ucieczek skazańca - mimo że wplątywane są także inne wątki - staje się nudny. Ostatnio Vidocq oddał swój spryt i inteligencję na usługi policji, w której pracują głupcy i szantażyści. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Najwyższy jednak czas, by Vidocq oczyścił się wreszcie z niesłusznych zarzutów i rozpoczął spokojne życie przy boku swej wybranki - miejmy nadzieję - nie jako stały funkcjonariusz policji, na co się zanosi.

"Sherlock Holmes" należy do klasyki gatunku, ale jego filmowa adaptacja jest dość daleka od książkowego oryginału. Autorzy serii podkreślają na każdym kroku, że to wszystko było dawno i jest nieprawdą. Dlatego satyrycznie potraktowani są dwaj główni bohaterzy - genialny londyński detektyw-amator i jego pomocnik, a równocześnie kronikarz przygód Holmesa, dr Wattson. Żadnemu z nich inteligencja nie bije z lic, Sherlock Holmes jest zadufanym w swoje metody kabotynem, jego przyjaciel - mało rozgarniętym poczciwcem, wykonującym polecenia, których przeważnie nie rozumie. Jest w tej serii trochę angielskiego humoru "z dreszczykiem", nie mającego u nas zbyt wielu zwolenników wśród masowej widowni. W każdym razie to angielskie widzenie jednej z najpopularniejszych postaci literatury kryminalnej nie odpowiada wyobrażeniom polskich czytelników powieści i opowiadań Conan Doyle'a i stąd prawdopodobnie dość słaby rezonans serii, dostarczającej miernych emocji, choć niektórych jej odcinków broniłabym przed krytyką, z jaką spotyka się telewizyjny "Sherlock Holmes" wśród wielu moich znajomych.

Proszono mnie o napisanie kilku cierpkich słów na temat "Rycerza Zawieruchy" - serii nadawanej w popołudniowym odcinku programu, oglądanym przez dzieci, a obfitującej w drastyczności i brutalizmy. Istotnie dydaktyczne oddziaływanie tego serialu jest dość wątpliwe. Sama otrząsnęłam się z niesmaku na widok tytułowego bohatera, wbijającego kopię czy coś w tym rodzaju w ciało powalonego przeciwnika. Z dużo tu krwawej masakry, przeplatającej się z dialogami pełnymi filozoficznych sentencji w rodzaju: "Miłość nie jest zabawna. To straszna choroba, która niektórych doprowadza do śmierci". Są to słowa pięknej margrabianki do bohatera serii, uzupełnione zapewnieniem "Dla ciebie jestem gotowa na wszystko" i dotrzymanym w ten sposób, że za chwilę panna wydaje ukochanego w ręce wrogów, co praktycznie oznacza skazanie go na śmierć. Gdzież się podział słynny dowcip, humor i lekkość, z jakim Francuzi potrafią robić sensacyjne filmy na kanwie wydarzeń historycznych? W "Rycerzu Zawierusze" nie ma ani krzty dowcipu. Mimo żywej akcji - film jest ciężki i ponury. Mimo baśniowego - a więc mylącego tytułu nie powinny go absolutnie oglądać dzieci, a i dla starszej młodzieży problematyczna to rozrywka.

Jeśli nie mam racji w ocenie którejkolwiek z omówionych serii, jeśli widzowie są innego zdania - czekam na ich głosy w tej sprawie. Podyskutujemy.

Z programów teatralnych na wysoką notę zasłużyła środowa premiera "Studia 63", które przedstawiło "Elektrę" Eurypidesa w opracowaniu dramaturgicznym i reżyserii A. Hanuszkiewicza, ze świetną w roli tytułowej Zofią Kucówną. Wielka antyczna tragedia, zagrana w sposób realistyczny, znalazła w telewizji doskonały kształt, sprzyjający odbiorowi głęboko ludzkich treści, zawartych w tym dziele. Hanuszkiewicz jest najbardziej twórczym reżyserem telewizyjnym, a Kucówna jedną z najlepszych aktorek małego ekranu i chyba dlatego na zasadzie paradoksu - tak rzadko ostatnio goszczą oni w TV.

Bardzo udaną pozycją programu ubiegłego tygodnia było lekkie i pogodne widowisko operowe "Z pamiętnika Casanovy", przygotowane przez wrocławski ośrodek TV. Prosimy o więcej takich inscenizacji muzyczno-baletowych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji