Artykuły

Rozważna i romantyczna

Gdyby nie aktorstwo, zostałaby astronautką. Nic w tym dziwnego, bo raz fruwa w chmurach, to znowu twardo stąpa po ziemi. Wschodząca gwiazda krakowskich scen, MAGDA GRĄZIOWSKA, dziś wystąpi w roli Zosi w premierowym "Panu Tadeuszu" w Starym Teatrze.

Młoda, piękna i utalentowana. Magda Grąziowska ma trzy atuty niezbędne do tego, by w aktorskim zawodzie rozwinąć skrzydła. I nie zamierza tego zmarnować. Szeroka publiczność miała okazję poznać ją jako Lilkę w popularnym serialu "Majka" i jako Magdę w "Londyńczykach 2".

Jednak aktorka nad grę w serialach przedkłada pracę na scenie. Przekonają się o tym widzowie, którzy dziś wybiorą się do Starego Teatru na premierę "Pana Tadeusza". Zosia w wykonaniu Grąziowskiej wcale nie będzie tu niewinną blondyneczką.

- To łobuziara, która raczej chodzi po drzewach niż zajmuje się wyszywaniem ściegów krzyżykowych. Jest daleka od typu filigranowej dziewczynki - zapewnia Magda.

Zosia łobuziara

Propozycja gry w spektaklu Mikołaja Grabowskiego spadła na aktorkę niespodziewanie. - Byłam akurat w Pradze u siostry, kiedy nagle zadzwonił do mnie dyrektor Grabowski. Zaproponował mi rolę w spektaklu. Nie zastanawiając się długo, spakowałam swoje rzeczy i wróciłam do Krakowa. Spotkałam się z reżyserem i po rozmowie od razu wzięłam udział w pierwszej próbie.

Aktorka podkreśla, że Grabowski odarł Zosię z romantycznego mitu. - Cała historia nie będzie opowiedziana wprost. My raczej "bawimy się" "Panem Tadeuszem". Jako że każdy z aktorów zetknął się już w większym lub mniejszym wymiarze z tą materią, możemy sobie pozwolić na pewne niekonsekwencje. Trochę zaczęłam odkrywać tę postać na nowo. Widzę, że Zosia może mieć wiele twarzy. Dzisiaj gram ją tak, jutro trochę inaczej, ale i to i to jest dobre... Mamy dużą swobodę. To wielka frajda dla aktora - opowiada Magda.

Rozważna Zosia pozostaje wciąż jednak romantyczką. Tadeusz to jej miłość od pierwszego wejrzenia. Zrobi wszystko, żeby go przy sobie zatrzymać.

Uparta nastolatka

O tym, co chce w życiu osiągnąć, Magda tak jak Zosia wiedziała od początku. - Będąc jeszcze w liceum w Raciborzu, przyjechałam z klasą na spektakl do Starego Teatru. Pomyślałam wtedy, że muszę zamieszkać w tym mieście i wymarzyłam sobie, że zostanę aktorką - wspomina Magda.

Jak pomyślała, tak zrobiła. Zamieszkała w Krakowie, trzy lata temu ukończyła Państwową Wyższą Szkołę Teatralną, dostała angaż w Bagateli i właśnie rozpoczyna swoją przygodę ze Starym Teatrem.

Jednak debiutowała na deskach Teatru Nowego we "Wschodzie słońca u Voldiego" w reżyserii Laumy Balode. - Pamiętam, że miałam wielką tremę. Wciąż mam też przed oczami Edwarda Linde-Lubaszenkę, który kończył spektakl, pojawiając się w ostatniej scenie z wędzoną makrelą- śmieje się Magda.

Trema nie opuszcza aktorki do dziś. - O tym, że przed wejściem na scenę przeżywam prawdziwy koszmar, doskonale wiedzą stojący ze mną za kulisami aktorzy - śmieje się Magda. - Walczę z tremą nieustannie i za każdym razem tłumaczę sobie, że nie mam się czym denerwować, w końcu aktorstwo to mój zawód.

Uwięziona Ofelia

To, że w teatrze radzi sobie świetnie, udowadnia na scenie Teatru Bagatela, grając Ofelię w "Hamlecie" w reżyserii Macieja Sobocińskiego i w kobietę-widmo w "Barbelo, o psach i dzieciach" w reżyserii Małgorzaty Bogajewskiej.

- W budowaniu roli Ofelii ważny był dla mnie moment, w którym reżyser Sobociński powiedział mi, że Ofelia jest jak ptak trzepocący się w klatce. Ten obraz uruchomił we mnie wyobraźnię. Scena obłędu Ofelii zagrałam więc bardzo fizycznie i dynamicznie. W efekcie znajomy zapytał mnie, dlaczego ta Ofelia tak ciągle tylko biega i biega... - dodaje żartobliwie Magda.

W "Barbelo..." choć aktorka nie zostaje doprowadzona do szaleństwa - gra mroczną i złożoną psychologicznie postać. - Początkowo nie wiedziałam, jak zagrać jednocześnie samobójczynię, będącą pod wpływem narkotyków i matkę z depresją, która straciła syna. W końcu skupiłam się tylko na tej matczynej tęsknocie. Kiedy buduję rolę, zawsze wyprowadzam ją od siebie. Wydaje mi się, że w każdym z nas jest potencjał każdego charakteru, osobowości. Dlatego możemy zagrać i mordercę, i psychopatę, i zwyczajną zakompleksioną dziewczynę - mówi aktorka.

Dziewczyna z sąsiedztwa

Zapytana o ulubione aktorki, Magda wspomina o Mii Wasikowskiej - Amerykance z polskimi korzeniami.- Widziałam ją ostatnio w "Jane Eyre". Zachwyciła mnie. Jest w niej coś takiego, co mnie fascynuje. Ona gra bardzo "do wewnątrz", co lubię, bo pozostawia pole dla mojej wyobraźni.

Patrząc na Magdę, można odnieść wrażenie, że aktorka dysponuje podobnymi atutami jak Wasikowska - subtelne rysy twarzy, intrygujące spojrzenie, filigranowa figura i powalający uśmiech. Gdyby miała okazję robić karierę w Stanach Zjednoczonych, zapewne zostałaby sklasyfikowana jako tzw dziewczyna z sąsiedztwa.

- Niestety, w polskim kinie nie ma chyba zapotrzebowania na aktorki tego typu - przyznaje Magda. - Na ekranie widać za to twarze, które, poza tym, że są ładne, niczego nie wnoszą. Ale może to błędne wrażenie?

Rozczarowana Lilka

Jedno jest pewne. Niczego do życia aktorki nie wniosło salonowe życie, które dopadło ją podczas promowania serialu "Majka". - Pamiętam jak bardzo dusiłam się podczas bankietów, które odbywały się w ramach promocji serialu. W szpilkach i seksownej sukience czułam się nieswojo. Peszyli mnie fotografowie, którzy robili mi zdjęcia. Miałam ochotę uciec stamtąd jak najszybciej. Wskoczyć w dżinsy i zwyczajny sweter - taka właśnie jestem na codzień - przyznaje Magda, nie sposób jej nie wierzyć.

To jednak nie tylko promocja serialu zakrojona na ogólnopolską skalę i wiążące się z nią zobowiązania spędzały jej sen z powiek.

- Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam się na ekranie telewizora w roli Lilki, mało się nie rozpłakałam. Miałam bowiem zupełnie inne wyobrażenie o mojej grze, a w "Majce" wypadłam po prostu strasz-

nie. Do dziś nie potrafię sobie wytłumaczyć, dlaczego tak się stało - mówi Magda.

Zadowolona Magda

Przyjemność z pracy przed kamerą poznała dopiero na planie "Londyńczyków 2". Aktorka miała wówczas okazję pracować z Wojtkiem Smarzowskim - reżyserem kontrowersyjnego "Domu złego" i "Róży". - To jeden z tych reżyserów, którzy dają aktorowi jedną uwagę i scena sama się gra". Z każdej, nawet banalnej, błahej sceny, potrafił zrobić coś, co trzymało za gardło. I aktora i później widza - mówi Magda. - Oglądając się w "Londyńczykach" już nie płakałam - śmieje się aktorka.

Astronautką

Na pytanie, czy mogłaby dziśwykonywaćinnyzawód, odpowiada zdecydowanie. -Nie. Chciaż... - mówi po krótkim zastanowieniu-mogłabym być astronautą! Byłabym świetnym astronautą! Oczywiście żartuję. Nie wiem... Może zdawałabym na Akademię Sztuk Pięknych. Zawsze mi się podobała wizja mnie jako studentki ASP. Rysowanie mnie odpręża. "Wariacje Goldbergowskie"! I sport! To mnie najbardziej uspokaja - mówi. - A to ważne. Bo w tym zawodzie łatwo zwariować.

Gra na fortepianie i malowanie to rzeczy, które obok prób w teatrze i spotkań z przyjaciółmi, wypełniają jej czas. Oczywiście, nie wliczając w to spotkań z ukochanym, który także jest aktorem.

- Niestety pracuje w teatrze im. Jaracza w... Łodzi. Dlatego niezbyt często się widujemy - mówi ze smutkiem Magda.

Aktorka ma jednak nadzieję, że wkrótce to się zmieni. Zapisała się nawet na kurs prawa jazdy, by móc częściej dojeżdżać do Łodzi. - Związek na odległość to prawdziwe wyzwanie, ale chciałabym mu sprostać - wyznaje Magda.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji