Artykuły

Między biegunami

ŚWIAT - przynajmniej ten, dostępny naszemu poznaniu - jest dwubiegunowy. Dwoisty z natury wydaje się być także człowiek. Ma to swoje konsekwencje biologiczne, fizyczne, psychiczne, w konsekwencji - filozoficzne. Zestawiamy tedy jako skrajne przeciwieństwa dzień i noc, dobro i zło, miłość i nienawiść, ducha i materię, jawę i sen, życie i śmierć; przy czym zestawień takich każdy może przedstawić bez liku. Dwubiegunowość świata i dwoistość człowieka, ujmowane w różnych aspektach, były - jak daleko ludzkość sięga pamięcią - potężnym źródłem inspiracji twórczej, tak istotnym, że gdyby wyłączyć z naszego dorobku wszystko, co skażone tym pochodzeniem niewiele by z niego zostało. Jest to źródło niewyczerpane. Sięgnął do niego ostatnio - nie po raz pierwszy zresztą - Henryk Tomaszewski, który wychodząc (i dość daleko odchodząc) od "Bachantek" Eurypidesa oraz "Theoremy" Pasoliniego, spróbował swoimi środkami wyrazić złożoność człowieczej natury w jej rozlicznych uwarunkowaniach społecznych, psychologicznych, biologicznych etc.

Trzynasty program Pantomimy Wrocławskiej nosi tytuł "Przyjeżdżam jutro" i jest - jak to określa program - collagem obrazów pantomimicznych. Taka konstrukcja ułatwiła twórcy poprowadzenie kilku różnych, niezależnych wątków, związanych ze światem marzeń, wyobrażeń i życiem poszczególnych bohaterów, wątków o sporej autonomii scenicznej, sumujących się jednak w pewną nową wartość, w metaforyczne uogólnienie dotyczące już nie postaci a człowieka. Przedstawienie otwiera prolog, w którym oglądamy... teatr. Występują w nim bogowie i ludzie. Animatorem widowiska jest Arlekin. Odwołując się do mitologii przedstawia swoją wersję narodzin i historii człowieka, rozpiętą między sprzecznymi namiętnościami, rozdwojonego, boga, który stał się śmiertelny.

Wygasa prolog, nikną światła teatru Arlekina i nagle znajdujemy się jakby w środku życia. Współczesnego nam! Rodzina, którą poznajemy przy obiedzie, mogła być rodziną każdego z nas. Fabryka, choć potraktowana nieco groteskowo, nie jest aż tak odrealniona, byśmy ją mogli zaliczyć do świata abstrakcji. Życie w tym świecie płynie podług znanych nam schematów. Płynie korytem uregulowanym przez dobre maniery, konwenanse, obrządki (celnie podpatrzone i efektownie scharakteryzowane w scenie fabrycznej). Jest gładko, zwyczajnie, czyli trochę nudno. Towarzystwo na scenie jest wyraźnie znudzone, nie objawia nawet ożywienia wobec próby striptizu, czym zniechęca damę, która za wszelką cenę chciała wzbudzić sobą zainteresowanie. Tacy jesteśmy. Tacy jesteśmy, czy też to tylko jedna z naszych masek? Co naprawdę drzemie dyrektorze-ojcu rodziny, w jego noszącej się z godnością żonie, w parze dorastających dzieci, wreszcie w służącej?

PRZYNIESIONY przez listonosza telegram "Przyjeżdżam jutro" jest odsłonięciem kolejnej kurtyny w tym teatrze. Oglądamy za nią "dionizję tęsknoty, pragnień i urzeczywistnienia". Oglądamy zupełnie inne twarze (maski?) naszych bohaterów. Poznajemy ich świat marzeń, ich ideały, ukryte tęsknoty. Wielkie i małe, wzniosłe i przyziemne, mądre i naiwne; złożone, jak złożona jest ludzka natura. Świat ten ma pozory realności. Dionizos jest dotykalny, cielisty; można w niego uwierzyć. Ale jest to niebezpieczne. Istnieje wszak drugi biegun. Poznajemy go w następujących z kolei "bachanaliach". Różne są możliwości adaptacyjne człowieka w złożonym świecie. Nasi bohaterowie wprost po dionizyjskich uniesieniach spadają na ziemię. Służąca, w obronie ideałów, chowa się w skorupę mistycyzmu, który - w jej wydaniu sam w sobie szlachetny - zostanie zbrukany przez innych.

Syn-artysta traci w tym świecie moc twórczą; może już tylko happeningowo wystawić sam siebie w charakterze obrazu. Córka, kurczowo trzymająca się jednego bieguna swej natury, nie przyjmuje do wiadomości istnienia drugiego, za co zostanie wyrzucona przez społeczeństwo na margines - więzienie dla obłąkanych. Matka, goniąc za ideałem, zostaje sponiewierana. Ojciec - on jeden ujdzie z niszczącej areny, ujdzie nagi, oczyszczony na spotkanie nowego losu, by znaleźć się u początku drogi i u początku przedstawienia. Arlekin przypomina na koniec, że to tylko teatr. Powtórzy się jutro, pojutrze, za miesiąc, za rok... Aż może przyjdzie taki dzień w którym ojciec wyłamie się z tej gry, zapanuje nad teatralną maszynerią, sam nią pokieruje?

Czy takie zrozumienie spektaklu jest zgodne z koncepcją Tomaszewskiego? Sądzę, że jak w wielu innych pracach tego twórcy, tak i tym razem widzowi pozostawia się sporą swobodę interpretacyjną. Tomaszewski narzuca sugestywnie wizje, nastroje, nie narzuca światopoglądu. Wydaje się jednak, że tym razem Tomaszewski idzie dalej, niż kiedykolwiek wcześniej, chciał się z nami podzielić swoimi osobistymi przemyśleniami na temat człowieczej doli, własną refleksją nad współczesnym światem. Nie jest to refleksja nihilistyczna, ale nie jest też pogodna. Cóż, współczesność też jest dwubiegunowa. Żyjemy między biegunami nadziei i katastrofy.

"Przyjeżdżam jutro" to najdłuższy spektakl Pantomimy Wrocławskiej. Jest też to przedstawienie o odrębnej własnej poetyce. Miejscami zbliża się do teatru dramatycznego konstrukcją scen, a nawet środkami aktorskimi. Wydaje się z pozoru eklektyczne, niejednorodne. Jest mozaiką wykonaną z bardzo różnorodnego materiału. Ale wykonaną tak, iż złożone tworzywo nie kłóci się ze sobą, a wzbogaca dzieło.

Przedstawienie tym razem bardziej, niż poprzednie, opiera się na zespołowym aktorstwie. W różnych obrazach różni wykonawcy mają wdzięczne pole do popisu i z wszystkich indywidualnych prób wywiązują się w sposób budzący podziw. Kluczową postać gościa kreują na zmianę Witold Daniec i Zdzisław Starczynowski. W roli ojca oglądamy Leszka Czarnotę, Matki - Danutę Kisiel-Drzewińską, Córki - Karinę Mickiewicz, Syna - Marka Oleksego, Służącej - Ewę Czekalską. Arlekinem jest Jerzy Stępniak. W pozostałych rolach prologu i dramatu występują: Czesław Bilski, Jerzy Kozłowski, Zbigniew Kuś, Marian Chutnik, Maria Górniaczyk, Zbigniew Papis, Zdzisław Starczynowski, Zygmunt Rozlach, Janusz Pieczuro, Jerzy Reterski, Stefan Niedziałkowski, Julian Janowski, Jerzy Mokrzycki. Nadto w scenach zbiorowych oglądamy jeszcze Grażynę Bielawską, Krzysztofa Heinricha, Ryszarda Kopę, Anatola Krupę, Krystynę Marynowską, Wiesława Starczynowskiego, Ryszarda Stawa, Marię Świdergał i Zbigniewa Żukowskiego. Współtwórcami spektaklu i kolejnego sukcesu Pantomimy są Zbigniew Karneckj (muzyka) i Władysław Wigura (scenografia); szczególnie praca pierwszego ma w tym programie pierwszoplanowe znaczenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji