Artykuły

Traumy reżysera

"Poczekalnia.0" Krystiana Lupy w reż. Krystiana Lupy w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Recenzja Kaliny Zalewskiej, jurorki Komisji Artystycznej XVIII Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.

Tekst spektaklu powstawał podczas pracy nad nim, metodą prób i improwizacji. Aktorzy - grający na ogół postaci, które noszą ich własne imiona - mieli udział w tworzeniu swoich wypowiedzi. Część tekstu, zapisana przez Krystiana Lupę i wydrukowana w programie, notuje też wątpliwości i pomysły reżysera.

Kilka miesięcy wcześniej Lupa wyreżyserował w Lozannie z młodymi aktoram "Poczekalnię" Larsa Noréna. Rzecz o wykluczonych mieszkańcach europejskiej metropolii, wegetujących w podziemiach metra albo kolejki miejskiej. Tematem polskiego spektaklu stali się natomiast rodacy. Obywatele Europy drugiej kategorii, aspirujący do pierwszej, którzy utknęli w dworcowej poczekalni na poziomie zero, piętro wyżej niż u Noréna. Z "nieprzerobionym" problemem Oświęcimia, domagającym się, jak uważa Lupa, gruntownej rewizji chrześcijaństwa i europejskiej kultury (jest taka uwaga w wydrukowanym tekście).

Obie "Poczekalnie" zostały w podobny sposób zainscenizowane, na ogołoconej, surowej scenie (we Wrocławiu na Scenie na Świebodzkim), z użyciem dwóch ekranów, na których obserwujemy zbliżenia granych właśnie zdarzeń albo ich uzupełnienia, dopowiadające akcję, co wzmacnia, żeby nie powiedzieć zastępuje, dramaturgię. Jest ona bowiem słaba, rwie się, ulega przestojom, brak tu jasnej linii fabularnej, a cześć wypowiedzi jest z założenia bełkotliwa. W obu spektaklach mamy też do czynienia ze społecznością "naładowaną" emocjami i agresywną, posługującą się rynsztokowym językiem, wrogo nastawioną do innych.

W spektaklu wrocławskim zasadniczą jej część stanowią studenci szkoły teatralnej. Rywalizują ze sobą, są napastliwi i prowokacyjni, podejrzliwi wobec cudzych intencji, w czym celują zwłaszcza młode kobiety, wyraźnie rozgrywające sytuację. Grupa przygotowująca na dyplom "Hamleta", ma za sobą wycieczkę do Auschwitz, z której wracają bez jakichkolwiek refleksji, z dużą ilością kupionych tam koralików(!) i tylko wątek Mirka (Mirosław Haniszewski), podejmującego rozmowę z Panisławą (Krzesisława Dubielówna), świadczy, że młodzi artyści są w stanie wyjrzeć poza opłotki teatralnego bufetu. Pewnie to ten chłopak powinien zagrać głównego bohatera - może pomyśleć widz - bo on przynajmniej ma jakieś refleksje.

Rozwydrzeni, skoncentrowani na sobie artyści uzupełnieni zostali portretem lekko podpitej, agresywnej w dochodzeniu do prawdy i w stosunku do mężczyzn dziennikarki Falaczi (Ewa Skibińska) i skłóconego małżeństwa Hubertów (Halina Rasiakówna i Wojciech Ziemiański). A także Martina (Marcin Czarnik) reagującego na studenckie prowokacje, który sądząc po imieniu wyemigrował do Niemiec, Anię (Anna Ilczuk), dziewczynę studenta Kroniego (Rafał Kronenberg), przejawiającą wrażliwość społeczną i pozostającą w opozycji do jego towarzystwa oraz dwóch młodych homoseksualnych prowokatorów (Adam Sczyszczaj, Marcin Pempuś), którzy od pewnego momentu animują akcję.

Konwersacje skonfliktowanych i znużonych własną sytuacją małżonków przeplatają się z kłótniami studentów. W wypowiedziach młodych silnie wybrzmiewa frustracja i przekonanie, że nie mają na nic wpływu, a ich los kształtują inni. Falaczi nie może tego zrozumieć i wchodzi z nimi w dyskusję, co chwilę ostro kontrowaną, usiłując dowiedzieć się, co przeżyli w Oświęcimiu. Studenci kpią z jej prowokacyjnych metod, ale zarazem odsłaniają kompletny brak wrażliwości. Cześć rozmów, co widzimy na ekranach, toczy się w toalecie i przed dworcem. Miłosne czy raczej erotyczne sytuacje (Ania-Kroni, Daga-Martin) zawierają jednak taki ładunek agresji, a czasem zwykłego chamstwa, że nie tylko nie prowadzą do zbliżenia, ale nawet do porozumienia między partnerami. Z kolei jedna z rozmów Hubertowej i Falaczi, kobiet w średnim wieku dotyczy działanie viagry, skutecznej tylko wtedy, kiedy zażywa się ją z nastawieniem na konkretny obiekt. Współcześni, która rozłożyli na części proste nawet uczucia, by zrozumieć świat i móc nim kierować, podejrzewają jednocześnie - a może mają nadzieję - że jest w tym wszystkim jakaś tajemnica, która im się wymyka. Wszystkie te sytuacje obserwują z ukrycia, z racji działającej na dworcu kamery, dwaj homoseksualiści. Zakładają się między sobą, że uda im się uwieść wybrane na chybił trafił kobiety i w pewnym momencie ostro wkraczają do akcji.

Ciekawy jest wątek małżonków. Praca metodą improwizacji - czy też metodą Lupy, specjalisty od takich scen i psychologicznej wiwisekcji - przyniosła tu efekt, bo rozmowa między nimi dotyka prawdy takich sytuacji. Ogień wzajemnej nienawiści nieustannie buzuje, widać, że w takim stadle żyje się jak na wulkanie, wystarczy iskra, żeby wzniecić pożar, a konflikt płynie z trzewi, wykorzystując każdy pretekst, jakiego dostarczy świat. Bohaterzy najwięcej powiedzą sobie bladym świtem, kiedy logiczne argumenty tracą sens, a do głosu dochodzi biologia (świetna Rasiakówna w tej scenie). Partnerzy ciągle też grają "na siebie", wciągając w swoje gry otoczenie, co widać zwłaszcza w zachowaniu Huberta.

Do czego jednak zmierza całość? Do kompromitacji bohatera, który w podminowanej sytuacji nieplanowanego postoju, bez szansy na choćby chwilową izolację od innych, widząc jak inny mężczyzna uwodzi mu żonę, a ona sama nie zwraca na niego uwagi, wpada w amok i wyciąga pistolet. W finale spektaklu chce zemścić się na obu prowokatorach, ale też zdyscyplinować wszystkich innych. Wygląda to, jakby Lupa interpretował wojnę kulturową, jaka toczy się w Polsce jako wojnę "wolnego świata", gdzie każdy głupek może robić co zechce i zachowywać się w dowolnie kompromitujący sposób, ze światem "kryptofaszysty", który źle się w tym świecie czuje i zawsze może odbezpieczyć broń, żeby bronić jakiegokolwiek, choćby najprostszego porządku. Dostaje się obu stronom, także bezmyślnie wyzwolonym, ale dramaturgia wydarzeń zmierza do zdemaskowania polskiego Breivika.

Co innego jednak niepokoi w spektaklu. Przedstawiona tu czarna wizja, gdzie nie tylko nikt nie ma racji, ale wszyscy się kompromitują, została nieco zmanipulowana. Można nie znosić dziennikarzy, ale prezentowanie Falaczi w kiblu, tak jak to robi reżyser (gdyby nie klasa Ewy Skibińskiej, ciężko by było to przeżyć) jest rewersem tego, co robią z nami media (jak bardzo są prowokacyjne, tendencyjne, zainteresowane walką, którą prowadzą, a nie rzetelną informacją). Można pogardzać młodymi aktorami, którzy zrobią wszystko, żeby zdobyć rolę, ale rozbieranie aktorki do rosołu, by uwidocznić tę sprzedajność i brak hamulców, to o jeden krok za daleko, tym bardziej, że granica między aktorem a aktorem w roli jest tutaj cienka. Można reagować alergicznie na zwolenników porządku, upraszczających sobie wybory i wizję świata, ale porównywanie mierzenia do innych z pistoletu - z Oświęcimiem (w monologu jednej ze studentek), to jednak gruba przesada. Hubert to przecież nawet nie polski Breivik, tylko sfrustrowany histeryk, któremu puściły nerwy.

Spektakl obnaża traumy reżysera, odreagowywane na scenie, choć zarazem pokazuje, jak gorąco przeżywa on polską rzeczywistość skoro, jak każdy z nas, traci do niej dystans. Dotychczas reagował na nią w wypowiedziach, a nie w spektaklach, które dotyczyły spraw bardziej uniwersalnych. Lupa uważa, że zrobiliśmy zły użytek z wolności, najczęściej jesteśmy głupi i prymitywni, pogrążeni w swarach i waśniach, łatwo więc nas sprowokować i łatwo nami manipulować - ale sam też nie jest wolny od takich pokus. Niejasna jest rola Martina, nazwanego w scenariuszu Chrystusem (chyba w sensie jedynej osoby mającej tu jakąś ideę, ale być może nowego Zbawiciela), a nienawidzącego siebie i innych. Martin opowiada się za rozwaleniem starego porządku europejskiej kultury, wyrażając poglądy reżysera, ujawnione w wydrukowanych w programie notatkach.

Na jedyną sprawiedliwą, ale marne to pocieszenie dla młodszych pokoleń, wyrasta Panisława, z pokolenia więźniów obozu, nie rozumiejąca zachowania współczesnych, opiekująca się chorym dzieckiem, któremu podporządkowała swój los.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji