Artykuły

O człowieku bez tożsamości

Brak odniesienia do wyższych wartości czyni człowieka nieszczę­śliwym i zagubionym. Zawiesza istotę ludzką w jakiejś pustce, z której nie ma wyjścia. A jeśli na­wet złudnie wydaje się, że jest, to i tak prowadzi ono do następnej pustki. Ta klaustrofobiczna prze­strzeń w sensie psychologicznym nie może napawać człowieka ra­dością, bo zamyka mu perspekty­wę i celowość dalszej egzystencji, odbiera nadzieję i prowadzi doni­kąd. A przecież cała struktura duchowo-psychiczno-emocjonalna człowieka nastawiona jest wła­śnie na nadzieję. Jej brak oznacza zarazem bezsens egzystencji. W "Dozorcy" Harolda Pintera trzech mężczyzn przeżywa ból egzysten­cji. Każdy na swój sposób, bo każ­dy z nich o czym innym marzy i czego innego pragnie.

"Dozorca" jest sztuką o beznadziei. Sztuką o ludzkiej samotności. Sztuką o tym, że człowiek mimo przebywa­nia w otoczeniu innych nie potrafi wejść z nimi w relacje. Brak wzajem­nej komunikacji musi prowadzić do obcości, a ta z kolei do poczucia niepotrzebności. To świat nadzwyczaj ponury, przeczący naturze człowieka. I w takim świecie umieszcza Pinter swoich bohaterów. Jakby za karę. Tylko za jaką karę? Tego nie wiemy, albowiem Pinter tworzy wokół swo­ich postaci pewną aurę tajemnicy. Ale osoby te wyjęte z kontekstu spo­łecznego w pewnym sensie pozba­wione są tożsamości.

Właściwie to nie wiadomo, skąd tak naprawdę przybywa tytułowy do­zorca Davies (Janusz Gajos). Podaje różne miejscowości, gdzie bywał, wy­mienia też różne imiona, pod którymi funkcjonuje. Jest starym człowiekiem bez przynależności do określonego miejsca, bez poczucia czasu i bez określonej identyfikacji. No i bez środ­ków do życia. To bezdomny, którego wyrzucono na bruk już z kolejnej pra­cy i nad którym ulitował się młody człowiek Aston (Oskar Hamerski). Za­prosił go do swojego domu, wpraw­dzie zrujnowanego i wymagającego remontu, ale jeden pokój - właśnie Astona, nadaje się jeszcze do zamiesz­kiwania. Aston oferuje bezdomnemu pobyt do czasu, aż coś sobie znajdzie. Davies początkowo jest nieco onie­śmielony, wkrótce oswaja się z nową sytuacją, choć do końca nie pojmuje gestu Astona. Jak to, tak zupełnie bez­interesownie ten młody człowiek po­zwala jemu, obcemu włóczędze, mieszkać u siebie, daje mu jeść, kupu­je buty, a nawet zostawia klucz do mieszkania? Daviesowi nie mieści się to w głowie. A gdy już oswaja się z sy­tuacją i wie, że ma gdzie mieszkać, za­czyna mieć wymagania. Staje się na­trętny i co chwilę czegoś się domaga. A to przeszkadza mu otwarte okno w nocy, a to Aston kupił mu za małe bu­ty, a to stara kuchenka gazowa stoi za blisko łóżka, itd., itd.

Sytuacja Daviesa zmienia się dia­metralnie, gdy pojawia się Mick (Ka­rol Pocheć) i okazuje się, że jest bra­tem Astona. To Mick jest właścicie­lem tej rudery, która wymaga re­montu. Kupił ten dom, by jego brat miał gdzie mieszkać. Davies, zorien­towawszy się, kto tu jest panem, natychmiast zmienia front i przypochlebia się Mickowi, ignorując Astona, a nawet strofując go raz po raz. Per­spektywa otrzymania stałej pracy ja­ko dozorcy domu jeszcze bardziej go rozzuchwala. Kiedy jednak zaczyna przesadzać w krytykowaniu Astona i Mick, stając w obronie brata, każe wynosić się Daviesowi, ten ponow­nie zmienia front i zaczyna się podli­zywać Astonowi, dyskredytując z ko­lei jego brata. W rezultacie wszystko wskazuje na to, że Davies wróci do bezdomności i znowu znajdzie się na ulicy. Tego wprawdzie Pinter już nie pokazuje w sztuce, ale wyraźnie su­geruje to finałowa scena i bezradne pytanie Daviesa: "Gdzie ja pójdę?".

Przedstawienie Piotra Cieślaka utrzymane w tradycyjnej konwencji zrealizowane jest precyzyjnie, zgod­nie z literą tekstu autorskiego. Reży­ser ani na jotę nie wychodzi poza tekst i nie próbuje wystawiać sztuki Pintera (napisanej w 1959 r.) w mod­nej dziś estetyce. Piotr Cieślak zaufał aktorom. W rezultacie powstał wła­ściwie spektakl aktorski Janusza Ga­josa. Dwaj pozostali wykonawcy, Oskar Hamerski i Karol Pocheć, pozo­stają raczej w tle. I to z różnym skut­kiem, raz z lepszym, raz z gorszym. Aston Hamerskiego jest wyciszony. Nie zawsze był taki. Kiedyś wykazy­wał nadmierną pobudliwość, znalazł się więc w szpitalu psychiatrycznym, gdzie zaaplikowano mu terapię elektrowstrząsową. Od tamtej pory jest aż nadto spokojny, cichy, zamknięty w sobie, introwertyczny. Oskar Ha­merski owo wyciszenie chwilami pojmuje tak dosłownie, że jego kwe­stie nie dochodzą do widowni. Zu­pełnie odwrotnie niż Karol Pocheć grający Micka z niepotrzebną nadekspresją.

Janusz Gajos zagarnął całą prze­strzeń psychiczną spektaklu. I nie tyl­ko dlatego, że gra główną rolę, ale z powodu silnej osobowości artystycz­nej. Ten znakomity aktor z pełną świadomością wykonuje każdy szczegół w budowaniu postaci Daviesa. Czy to będzie mimika, czy po­wolny obrót głowy, czy niby wykona­ny od niechcenia gest ręką, czy słyn­ne Gajosowe uniesienie palca w gó­rę, czym akcentuje swoją konkretną kwestię i skupia na niej szczególną uwagę widza, czy też będzie to niby zupełnie przypadkowe i nieważne poprawienie jakiegoś detalu przy ubraniu jak spodnie, pasek itp., czy będzie to chwilowe zawieszenie gło­su, zmiana tonacji, czy też cokolwiek innego - zawsze jest to świadomie użyty przez aktora środek wyrazu.

Janusz Gajos gra postać człowieka dość złożonego charakterologicznie. Gdy pojawia się w domu braci, do­prowadza w pewnym momencie do sytuacji konfliktowej między nimi, jest intrygantem, egoistą, osobą prymitywną w ocenie ludzi i zda­rzeń. A czasem wręcz kanalią, kiedy szantażuje Astona zakładem psy­chiatrycznym. Nie może więc budzić sympatii widza. Ale kiedy w finale przestraszony utratą łóżka do spania i dachu nad głową znowu zmienia front i zwraca się do Astona: "Niech pan powie, że mam sobie pójść" - budzi litość i zwyczajnie po ludzku robi nam się go żal. Szkoda tylko, że zabrakło wyraźnej pointy w finale przedstawienia.

Natomiast nijak ma się do spekta­klu okropna scenografia zagracająca scenę jakimiś rupieciami wyciągnię­tymi ze śmietnika: świecące kabelki, telefony komórkowe, telewizory, stara lodówka, zepsuta, pokryta rdzą kuchenka gazowa, zdezolowane krzesła, ogólny brud. To ma być śmietnik życia? Odzwierciedlenie wnętrza bohaterów? Temat dawny, przechodzony, ograny już na różne sposoby. Ta graciarnia nie służy przedstawieniu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji