Gajos u Pintera
Harold Pinter, laureat Nagrody Nobla z 2005 roku, który był popularny w Polsce w latach 60. i 70., powraca na Scenę przy Wierzbowej. Od dziś możemy oglądać "Dozorcę" w reżyserii Piotra Cieślaka.
Sztuki Harolda Pintera rozpoznawane są po charakterystycznym stylu, który Anglicy nazywają "pinteresqu". "Ten styl polega na specyficznym dialogu. Postaci Pintera mniej mówią, gdy mówią, a więcej mówią, gdy nie mówią, przy czym nigdy nie wypowiadają wszystkiego; większość spraw, motywów, emocji pozostawiają w ukryciu, w domyśle, w podtekście. (...) Jego dramaturgia w zapisie zasadza się na trzech oznaczeniach braku dialogu, które Pinter określa albo za pomocą trzykropka, albo słowem Pauza, albo słowem Cisza. Każda z tych przerw pełni inną funkcję" - pisał Janusz Majcherek w miesięczniku "Teatr".
Harold Pinter, zanim zajął się dramaturgią, był aktorem. Jego pierwsze sztuki "Urodziny Stanleya" czy "Pokój" nie spotkały się z dobrym przyjęciem. Dopiero "Dozorca" - tekst w pewnej części autobiograficzny, Pinter mieszkał w suterenie i pełnił funkcję dozorcy - przyniósł mu rozgłos.
W domu dwóch braci Astona (Oskar Hamerski) i Micka (Karol Pocheć) pojawia się nieznajomy włóczęga Davies (Janusz Gajos). Opiekują się nim, a on zaczyna próbować podporządkowywać sobie braci. - Ta dość czytelna, czasem zabawna anegdota o trzech nieszczęśnikach obdarzonych sprytem, inteligencją i wrażliwością, próbujących budować swój świat, jest opowieścią o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą istnienie - mówi Janusz Gajos. - Świat jest zagrożeniem dla Daviesa, a Davies dla świata, który sam próbuje tworzyć. Istnienie Astona i Micka stanowi zagrożenie dla nich samych, a także dla Daviesa. W końcu Davies stanowi wielkie zagrożenie dla samego siebie. Wszystko to jest dość śmieszne, jeżeli spojrzeć na całość z pewnego oddalenia. Chodzi o to, że nie zawsze umiemy patrzeć na siebie z takiej perspektywy. Potrzebni nam są do tego ludzie formatu Harolda Pintera.
Reżyser Piotr Cieślak podkreśla: - W "Dozorcy" mamy doskonale sportretowane sytuacje międzyludzkie. Widzimy, podobnie jak u Gombrowicza, jak jedna postać stwarza drugą. Ważniejsze jest dla nas zagranie relacji między postaciami niż samych postaci.
Dlaczego bohaterom udaje się wywrzeć wpływ na siebie? - Jeżeli założymy, że Davies nie istnieje, to jego siłą jest chęć istnienia za wszelką cenę. Davies zaczyna istnieć na naszych oczach. Stwarza siebie, tak jak my wszyscy stwarzamy się w życiu. Używa do tego wszelkich dostępnych mu środków. Mistyfikacja tworzy jego przeszłość i teraźniejszość. To są jego narodziny. Przyszłość zależy od umiejętności usytuowania się w tym skomplikowanym procesie, jakim jest nasza egzystencja - mówi Janusz Gajos. "Dozorca" nazywany jest komedią zagrożenia. Piotr Cieślak dodaje: - To na pewno jest komedia, ale podobnie jak oglądając "Don Juana", śmiejemy się poprzez strach. Tu zagrożeniem jest właśnie drugi człowiek, nigdy nie mamy pewności, czy jest wrogi, czy przyjacielski.