Artykuły

Apokalipsa w terrarium a witkacy pod Lupą

Wszystko wskazuje na, to, że jeleniogórski teatr nie zamierza tylko schlebiać gustom widowni, ale posiada również wyższe ambicje. Właśnie w Teatrze im. C. K. Norwida Krystian Lupa przed paru latu zrealizował głośne i kontrowersyjne przedstawienie "Pragmatystów". Oto teraz ponownie reżyser ten powraca do Jeleniej Góry i przygotowuje "Macieja Korbowę i Bellatrix?" - pierwszy, dojrzały dramat Witkacego w zgodnej opinii wielu witkacologów rewolucja rosyjska była impulsem, który wyzwolił w nim dramatopisarza, zaś "Maciej Korbowa..." jest utworem, w którym znajdują swoje odzwierciedlenie przeżycia petersburskiego byłego oficera carskiej armii. Rozbudowana i wielowątkowa fabuła tego utworu zasadza się na antynomicznym zderzeniu dwóch światów. Jednym jest zamknięta enklawa wypełniona przez neurotyczne figury dla których jedyną wartością jest śmierć, zaś działanie to ciągle igranie z nicością. Drugim, jest natomiast świat na zewnątrz owego "muzeum", gdzie ulice wypełnia szalejący terror mechanizujący życie poprzez indoktrynację i zniewolenie myśli. Lupa podchodzi jednak do tego dramatu nieco inaczej - odczytując go na własny (dodajmy - interesujący) i jak się wydaje twórczy sposób. Dekadentyzm (właściwy manierze symbolicznej) w tej realizacji nabiera bardziej uniwersalistycznego charakteru. To nie człowiek, rewolucja czy też nowy ład jest tu bohaterem. Staje się nim natomiast sytuacja, a konkretnie sytuacja graniczna. Dramat ten nie przestaje być przy tym dramatem o destrukcji i umieraniu. Jednak na plan pierwszy Lupa wysuwa tu metafizykę, popełniając przy tym parę uproszczeń. Są one jednak usprawiedliwione - poruszamy się bowiem na terenie sztuki a nie filozofii. Przestrzeń gry oddzielona jest od widowni kratą - misternie splecioną pajęczyną - delikatną i niewidoczną (a właśnie tak opada czasem na nas lęk). Widz staje się tutaj dosłownie obserwatorem śledzącym nerwowe ruchy rannego lwa w klatce lub też igraszki małp w średniowiecznym korowodzie śmierci. Twórca spektaklu tym samym buduje z publiczności właśnie ów drugi egalitarny świat, który postacie na nie istniejącej (lub wszechobecnej) scenie kwalifikuje jako degeneratów i szaleńców. Przez cały niemal czas blisko czterogodzinnego spektaklu nie opuszczało mnie wrażenie, że mimowolnie biorę w nim udział - bezwolny i wykorzystywany jak ślepa siła - aktor uosabiający otchłań.

Aktorstwo tego spektaklu dalekie od założeń Witkacego (poza Teozoforykiem), jest charakterystyczne dla realizacji Lupy (organiczne i nerwowe), na dobrym poziomie warsztatowym. Do czystości kompozycji brakowało mi w tym przedstawieniu konsekwencji w stylistyce III aktu. Niewątpliwym jednak walorem tej inscenizacji jest to, iż nie pozwala ona na bierny odbiór.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji