Artykuły

Wszystko może się zdarzyć

Monika Pęcikiewicz nie ułatwia sobie zadania. Nie wybrała na reżyserski debiut jednej z popularnych dziś sztuk współczesnych w rodzaju "Shopping&Fucking" albo "Ognia w głowie", ale zdecydowała się na znane niegdyś, a obecnie mało modne, opowiadanie Petera Handke. Zrezygnowała z gotowego scenariusza na rzecz adaptacji utworu prozatorskiego, nieprzystosowanego dla potrzeb teatru. Postanowiła zaryzykować - za jednym zamachem sprawdzić swe możliwości inscenizacyjne oraz umiejętność adaptacji. To droga trudna i bardziej żmudna, ale przynosi prawdziwą satysfakcję. Peter Handke rzadko pojawia się na afiszu. Jego utwory stawiają inscenizatorom szczególne wymagania. Trzeba uchwycić wyjątkowy rytm tej prozy, oddać językiem sceny każdy szczegół opisu, znacznie ważniejszego od dialogu. Handke nie myślał o tym, że jego nowele będą grywane w teatrze. To jest prawdziwa literatura, a ta zawsze z oporem poddaje się scenicznym przeróbkom. Nic więc dziwnego, że polskie inscenizacje jego sztuk zwykle przechodziły bez echa. Ostatnio tylko pozbawiona słów "Godzina, w której nie wiedzieliśmy nic o sobie nawzajem", głównie z powodu zbliżonej do niemego filmu formy, uznana została za nowe słowo w dramaturgii.

"Leworęczna kobieta" nie jest żadnym odkryciem. Monika Pęcikiewicz jest wierna austriackiemu pisarzowi. Nie próbuje podkreślać własnego charakteru pisma, choć od pierwszej sceny przedstawienia widać, że już go ma. Unika też inscenizacyjnych sztuczek, aby bez reszty skupić się na bohaterach.

Marianna (świetna Ewa Skibińska) w jednej chwili postanawia zmienić całe swoje życie. Znużona codziennością, porzuca męża (Miłogost Reczek). Dalszy ciąg będzie podróżą kobiety w głąb siebie. Podróżą, która nie skończy się happy endem. Rozstaniemy się z bohaterką w środku jej drogi. Jeszcze wszystko może się zdarzyć.

Świat "Leworęcznej kobiety" jest rozchwiany, niepewny, tonie w nieostrych barwach. Scenografia Karoliny Benoit to tylko najpotrzebniejsze salonowe meble i sprzęty, wyławiane przez wątłe światło z mroku. Marianna Ewy Skibińskiej porusza się w tym świecie po omacku, jakby nie była pewna każdego następnego kroku. Szuka kontaktów z mężczyznami, chce pozostać prawdziwą matką, a jednocześnie odrzucić mieszczański gorset. Pragnie poznać najbardziej niebezpieczne rejony swej osobowości, nie zważając na cenę takiej samoświadomości.

O tym właśnie jest przedstawienie Moniki Pęcikiewicz. Jego siła polega na tym, że siedząc na widowni łatwo możemy zrozumieć bohaterkę. Znamy podobne do niej kobiety i zna je młoda artystka. Patrząc na Mariannę potrafi opowiedzieć o czymś więcej. O zatartej granicy między dobrem i złem, o pokusie grzechu, dojmującej potrzebie kontaktu z innymi, wreszcie o samotności.

Monika Pęcikiewicz mówi o tym bez nadużywania ostrych barw ani krzykliwych scenicznych efektów. W jej spektaklu pada niewiele słów. To, co najważniejsze, ukryte jest w spojrzeniach postaci, w urywanych gestach. I tylko czasem - jak w finałowej scenie przyjęcia u Marianny - bieg wydarzeń nabierze tempa. Wtedy wydaje się, że sceniczny świat zostanie rozsadzony. Mówiąc obrazowo - ma się wrażenie, że za chwilę pękną ściany. To wyższa szkoła reżyserskiej jazdy od sekwencji statycznych, kameralnych przejść w mgnieniu oka do wielkich rozbudowanych scenicznych obrazów. Migotliwa, mozaikowa struktura tego przedstawienia czyni z takich zmian regułę. Monika Pęcikiewicz przyznaje, że jej mistrzem jest Krystian Lupa. Wpływ krakowskiego reżysera widać w jej debiutanckim przedstawieniu. Zdarza się, że jedno otwarcie zamykających przestrzeń gry drzwi powoduje, że wraz z postaciami znajdujemy się na ulicy, gdzie pada śnieg albo deszcz. Głosy bohaterów słychać wtedy z off-u. Ten prosty, nienadużywany zabieg sprawia, że patrzymy na tę historię z innej perspektywy. Uczestniczymy w niej, a jednocześnie umiemy zdobyć się na dystans. To jeden z paradoksów tego przedstawienia.

"Leworęczna kobieta" to teatr pełen niedopowiedzeń, kruchy, rysowany cienką kreską. Teatr, który woli pytania od gotowych odpowiedzi. Spektakl Moniki Pęcikiewicz uważam za najlepszy debiut reżyserski ostatnich lat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji