Artykuły

Słowacki wyśmiany

Sło to zakompleksiony, niedowartościowany i opętany manią wielkości poeta, który najchętniej zabiłby swojego rywala, fałszywego boga - Adama Mickiewicza - o spektaklu "Sło" w reż. Jana Peszka w Wrocławskim Teatrze Lalek prezentowanym na V Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Współczesnych dla Dzieci i Młodzieży Kon-Teksty w Poznaniu pisze Agata Drwięga z Nowej Siły Krytycznej.

Spektakl "Sło" w reżyserii Jana Peszka miał swoją premierę w październiku 2009 roku, który przez Sejm RP został uchwalony rokiem Słowackiego. Wśród instytucji uczestniczących się w obchodach dwusetnej rocznicy urodzin wieszcza znalazł się także Wrocławski Teatr Lalek. Zadaniem tekstu Mateusza Pakuły było strącenie romantycznego wieszcza z piedestału i przybliżenie jego postaci młodej publiczności (powyżej 15 roku życia). Sądząc po werdykcie młodzieżowego jury V Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Współczesnych dla Dzieci i Młodzieży KON-TEKSTY 2011, cel został osiągnięty.

Wirtualna rzeczywistość jest "środowiskiem naturalnym" pokolenia, które za parę lat osiągnie pełnoletniość. Komputer służy jako narzędzie ułatwiające komunikację, źródło informacji, narzędzie pracy i rozrywki. Także wybór gry RPG online jako konwencji, za pomocą której widzowie poznają Juliusza Słowackiego, niespecjalnie dziwi. Przewodnikami po świecie zbudowanym przez Peszka i Pakułę są Tomasz Maśląkowski i Sławomir Przepiórka. Pierwszy z nich to Przypadkowy Widz wciągnięty do zabawy, drugi pomaga w kreowaniu scenicznej rzeczywistości: odgrywa różne postaci i animuje pojawiające się w kolejnych scenach obiekty. Mistrzem Gry ustalającym reguły i dyktującym kolejne zadania jest głos Jana Peszka, którego usta pokazuje telewizorek zawieszony nad sceną. Elektroniczne odgłosy towarzyszące kolejnym scenom (oprawa dźwiękowa Dominika Strycharskiego) oraz świecące białe i czerwone żarówki (scenografia autorstwa multimedialisty Thomasa Harzema) potęgują wrażenie, że wszyscy wniknęliśmy do świata gry, choć także tutaj pozostajemy widzami.

Pierwszą czynnością, jaką musi wykonać gracz, jest wskazanie swojego bohatera. Podobnie jak w role-playing games, także tutaj do wyboru są postaci o konkretnych cechach. Ponieważ ikony popkultury - z gwiazdą filmów akcji Stevenem Seagalem na czele - są zajęte, Gracz może wcielić się wyłącznie w rolę Sło (ksywa nadana poecie Juliuszowi przez dramaturga Mateusza Pakułę). Wieszcz jest zatem typem, którego umiejętności nie interesują innych graczy, bo uniemożliwiają wykonywanie zadań wyznaczanych przez Mistrza Gry. Sło to zakompleksiony, niedowartościowany i opętany manią wielkości poeta, który najchętniej zabiłby swojego rywala, fałszywego boga - Adama Mickiewicza (to z resztą jedno z zdań do wykonania). Bohatera wyobraża prymitywna "lalka" zrobiona z drewnianego krzyża przymocowanego do platformy na kółkach. Do górnej części pionowego ramienia przyklejono zdjęcie Słowackiego, na końcach poziomej listwy dyndają patyczki - ręce. Takie wyobrażenie, odsyłające do Chrystusa ukrzyżowanego, odnosi się do przytaczanych słów autora "Pana Tadeusza" o tym, że poezja Słowackiego jest jak "kościół bez Boga" i podkreśla kult, jakim chciałby być otaczany wieszcz. Doczepiony do figury Sło mechanizm beznamiętnie powtarzający przez parę minut zdanie "mam największe serce ze wszystkich" tautologicznie odsyła do poglądu Mickiewicza. W pewnym momencie Sławomir Przepiórka poruszający lalką Słowackiego, recytuje fragmenty "Ody do młodości" Adama Mickiewicza, bijąc "głową" figury w ścianę przy powtarzanym wersie "Razem, młodzi przyjaciele!". Ta scena ośmiesza nie tylko romantyczne manifesty, ale także ilustruje chorą zazdrość Słowackiego o to, że nie on popełnił tak wzniosły i pobudzający do działania liryk.

Jeśli idzie o twórczość samego Słowackiego, w spektaklu Peszka pojawia się odniesienie do "Księcia Niezłomnego" Calderona de la Barci, którego polski wieszcz tłumaczył. W scenie nawiązującej do utworu jednak nie autor przekładu jest najważniejszy. Tym razem uosabiający tytułowego bohatera Sławomir Przepiórka wydaje z siebie nieartykułowane dźwięki, wije się i rzuca po scenie, animując przy tym prześcieradło, które staje się pieluchą, przepaską na biodra, biczem, turbanem - całość wypada jako zgrabna parodia Ryszarda Cieślaka grającego w historycznej inscenizacji Jerzego Grotowskiego. Aktor wśród wrzasków wyrzuca też z siebie wersy... "Krzyża" Rafała Wojaczka, a komentarz płynący z offu wskazuje, że oto zobaczyliśmy Księcia Niezłomnego. O ile nawiązanie do spektaklu Teatru Laboratorium jest czytelne, o tyle nie pada najmniejsza sugestia, że to, co wykrzykiwał parodiowany Cieślak, nie jest fragmentem przetłumaczonym przez Słowackiego. Oglądając tę scenę nie mogłam pozbyć się wrażenia, że słowa: "Ja jestem poziomy/ Ty jesteś pionowy/ Ty jesteś góra/ Ja jestem dolina" itd. nie pochodzą z dramatu de la Barci, ale stwierdziłam, że mogłyby się tam znaleźć, bo interpretowane jako rozmowa człowieka z Bogiem pasują do momentu śmierci Don Fernanda. Komentarz, który odebrałam jako coś na kształt przypisu skierowanego do uczniów ("Książę Niezłomny" nie znajduje się w kanonie) upewnił mnie, że faktycznie niedokładnie pamiętam cytowany utwór. Być może nawiązanie do wiersza powojennego polskiego poety wynika z widocznych w jego twórczości inspiracji tradycją romantyczną. Niemniej odnoszę wrażenie, że wskazanie takiego tropu interpretacyjnego nie jest dostatecznie umotywowane, a cała scena wypada prześmiewczo - pokazuje, że dorosłych Gałkiewiczów Słowacki już chyba nigdy nie zachwyci.

W spektaklu Wrocławskiego Teatru Lalek nie ma zatem miejsca na poezję autora "Balladyny", pojawia się za to mnóstwo kwestii związanych z jego życiem. Ich rola niewątpliwe polega na wspominanym przybliżeniu młodzieży postaci wielkiego poety jako człowieka. O "ludzkiej naturze" romantyka opowiada w programie telewizyjnym anonsowany przez prowadzącego (głos Peszka) profesor Jarosław Marek Rymkiewicz (autor publikacji poświęconych życiu i twórczości poety). Prośba, by rozmówca opowiedział "coś o Słowackim, ale co by nas nie zanudziło na śmierć", oraz odpowiedzi literaturoznawcy (mówiącego głosem Krystyny Czubówny) płyną z offu, a projekcja pokazuje jedynie zdjęcie profesora. Przywołanie programu telewizyjnego burzy wcześniej w miarę konsekwentnie realizowaną konwencję gry. Lektorka filmów przyrodniczych charakterystycznym głosem i w rzeczowy sposób opowiada o niejasnych relacjach Słowackiego z matką, jego domniemanym homoseksualizmie, gruźlicy, krzywym kręgosłupie i ciekawostkach związanych z ekshumacją grobu poety. Poszczególne kwestie są ilustrowane w aktorsko-lalkowym planie. Na przykład po wypowiedzi naukowca dotyczącej gruźlicy, aktor zachłystuje się kolejnymi szklankami sztucznej krwi i kaszląc opluwa widzów siedzących najbliżej lub, w związku z kwestią znalezienia w trumnie poety wielkiej ilości włosów, oglądamy etiudę z kołtunem sztucznych włosów jako ogrywanym rekwizytem.

Spektakl kończy się w przedziwny sposób. Na scenę zostaje wprowadzona podobizna Stevena Seagala w stroju wojownika aikido trzymającego saksofon. Lalka kiwa się mechanicznie na boki, a ciszę zakłóca wprawiający ją w ruch mechanizm. Aktorzy próbują naśladować sposób poruszania się manekina, ale po jakimś czasie męczą się i schodzą ze sceny. Po chwili wracają, a sytuacja powtarza się do momentu, w którym widzowie nie zorientują się, że to koniec i nie zaczną klaskać. Wprowadzenie nowej figury wyobrażającej bohatera gry może sugerować, że zabawa ze Sło skończona, o samym bohaterze nie dowiemy się z programu niczego więcej, ale teraz możemy wybrać inną postać. Potencjalni gracze zachowują się tak, jakby chcieli podjąć wyzwanie, jednak z jakichś powodów jest to niemożliwe. Być może tak bardzo zmęczył ich Słowacki, którego wcześniej nie docenili myśląc, że będzie nudno?

Peszek i Pakuła chętnie opowiadają o życiowych problemach Juliusza Słowackiego, a o których nie usłyszy się na lekcjach języka polskiego. Pokazywanie takiej "słabej" strony wielkich poetów z pewnością może pomóc w oswojeniu ich postaci przez uczniów zmuszonych do czytania dzieł często nie do końca zrozumiałych, ale przecież wielkich i ważnych. Pomijając łopatologiczne ilustrowanie wątków biograficznych, mój sprzeciw budzi konsekwentnie akcentowana negacja wartości dorobku literackiego twórcy. Niezależnie od fizjologicznej strony jego egzystencji, niezaprzeczalnie jest bardzo ważną postacią w historii literatury. Tymczasem spektakl pokazuje, że Słowacki w gruncie rzeczy był zwyczajnym człowiekiem, ale poprzez swoją jednostronność stawia także tezę, że żaden z niego wielki poeta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji