Cieplakowe tożsamości i rozmaitości
Teatr polski ostatnich lat wiele zawdzięcza Piotrowi Cieplakowi. Choć brzmi to pompatycznie, nie zmienia faktu, że właśnie dzięki temu reżyserowi zaistniał na naszych scenach dawno nieobecny repertuar: "Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim", baśń Gozziego, Białoszewski, a teraz "Historyja o Miłosiernej, czyli Testament psa" Ariano Suassuny. Wraz z tymi tekstami Cieplak wnosi oryginalny ton, jego pytania o sacrum i profanum zanurzone są w konkretności, a codzienność zyskuje wymiar metafizyczny. Misteria czy moralitety Cieplaka dzieją się tu i teraz, pomimo manifestacyjnej wręcz teatralności. Cieplak wierny jest swoim upodobaniom, realizuje teatr osobny, rozpoznawalny. To teatr metafizyczny, jeśli nie religijny. I nie ma w nim nic z konfesyjności czy dogmatycznej sztywności, przeciwnie - jest przewrotność, prowokacja, ludzka nieobliczalność.
Wraz z objęciem w zeszłym sezonie kierownictwa artystycznego Teatru Rozmaitości w Warszawie, zarówno teatr przez Cieplaka reżyserowany, jak i kierowany, odmieniły nieco swe oblicze. Trzon jego zespołu stanowią artyści studyjnego Teatru Szwedzka 2/4, który po zmianie adresu z Pragi na Marszałkowską i zmianie szyldu na Rozmaitości zaczął pracę nad nowym image'em. Teatr dla konesera otworzył się na szerszą publiczność. Tę strategię "podkręcił" nowy kierownik artystyczny, który chce robić najszybszy teatr w mieście, dla widzów w martensach. Ta zmiana tonu, ale nie treści, widoczna jest w ostatniej premierze Cieplaka - "Testament psa".
Swym debiutem Brazylijczyk Ariano Suassuna narobił w 1956 nieco szumu, obnażył fałsz duchowieństwa, ludzkie słabostki, bawił, ale i prowokował do refleksji. W Polsce zasłynął z realizacji Konrada Swinarskiego w Teatrze Ateneum (1960). Cieplak zneutralizował lokalny koloryt sztuki zakorzenionej w brazylijskich realiach (wystarczy nadmienić, że Jezus jest u Suassuny Murzynem). Nie zastąpił go też polską rzeczywistością. Nie zależało mu na satyrze. Generalnie, niestety nie w szczegółach - pozwolił aktorom na uciekanie się do bardzo grubych dowcipów w scenach z Księdzem, Biskupem, czy rozpustną Piekarzową, a więc tam, gdzie to jest najłatwiejsze.
Reżyser skrzyżował moralitet z misterium i włożył w konwencję teatru w teatrze, w której z kolei cytuje chwyty i żywiołowość rodem z commedii dell'arte. Instancją nadrzędną dla wszystkich tych poziomów są obecne na scenie aniołki (dwa stworzenia a la baletniczki czy psotne uczennice), które nie ingerują w akcję, są znakiem "jakiejś" transcendencji. Zauważa je jedynie Chico, wiejski cwaniaczek-prostaczek, opowiadający niestworzone historie. Obecność aniołów można interpretować następująco: Jezus-pasterz, Lucyfer-adwokat, Matka Boska-kobieta z ludu, to postacie moralitetu, a misterium zbawienia odbywa się w sferze niedostępnej dla człowieczego rozumu i wyobraźni, poza teatrem tego świata. Walka o ludzkie dusze skrojona została na miarę ludzką, ma funkcję dydaktyczną, trudno mówić o oczyszczeniu.
Przedstawienie o ciekawej strukturze gubi jednak brak subtelności. Cieplak przemawia do widzów drukowanymi literami, chyba w imię głoszonej "szybkości" prześlizguje się po tekście, pozwala aktorom na szarże, tak że powierzchownie zarysowane postacie nie mają szans na indywidualność. Ta słabość najbardziej widoczna jest w scenie walki Lucyfera i Jezusa o grzeszne dusze. Kluczowa scena starcia racji, dyskursu Nieba i Piekła straciła na dramatyczności, dlatego że Matka Boska nie jest miłosierna, ale pobłażliwa, a jej prostota jest nijakością. Rola Haliny Chmielarz to chyba podstawowy błąd przedstawienia.
Zalety tekstu i teatru Cieplaka rozpłynęły się w uwielbieniu dla dynamiki, mocnych efektów, a w gruncie rzeczy - w braku zaufania dla wrażliwości widza. Grana na żywo muzyka Orkiestry Kormorany, która w "Historyi" Mikołaja z Wilkowiecka była integralną częścią spektaklu, tu ogłusza i epatuje nowoczesnością, natrętnie podpowiada klimat i temperaturę scen. Nie ma szans na skupienie i zastanowienie. Teatr Cieplaka i dawny Teatr Szwedzka 2/4 przestały być azylem, z upodobaniem poddają się mimikrze, zaczynają przemawiać językiem ulicy i mediów. Za głośno, za szybko, za grubo. Zwolnijcie.