Artykuły

Miłosierna wśród grzesznych

W tamtym ustroju, gdy katoliccy hierarchowie zabierali głos w sprawach spo­łecznych bądź upominali się o narodowe wartości, z kręgów PZPR-owskich rozlegało się syknięcie, lepiej lub gorzej kamuflujące groźbę: "niech się kościół nie miesza do polityki". Zmieniły się czasy, rzeczy są nieporównywalne, a mimo wszystko oglądając nową premierę warszawskich Rozmaitości próbowałem sobie pół żartem, pół serio wróżyć w cichości ducha, czy któremuś z okolicz­nych proboszczy nie wymknie się w niedzielnych ogłoszeniach szczere wes­tchnienie: "może by tak teatr wreszcie przestał mieszać się do religii?!"

Precedensy by się znalazły; od św. Augusty­na grzmiącego przeciw "grom scenicznym, tym widowiskom obrzydliwości", po kardyna­ła Wyszyńskiego karcącego z ambony Tadeu­sza Różewicza i Jerzego Grotowskiego. Przez całe stulecia chrześcijaństwo zwalczało kome­diantów i gardziło nimi. Aliści to na łonie kościoła właśnie odrodził się eu­ropejski teatr, unicestwiony parę wieków wcześniej, gdy miało się pod koniec staro­żytnemu światu. Odrodził się w średniowieczu jako uzu­pełnienie liturgii.

Europa zna mnóstwo cu­downych zabytków teatral­no-literackich łączących głę­bokie przeżycie religijne z trzeźwym humorem, oby­czajową satyrą i wzruszającą prostotą. W Polsce najsłyn­niejszym utworem tego ga­tunku jest "Historyja o chwa­lebnym zmartwychwstaniu Pańskim" Mikołaja z Wilkowiecka. Wystawiali ją Leon Schiller i Kazimierz Dejmek, a przed paru laty nową jej in­scenizacją zyskał sławę Piotr Cieplak, obecny szef artystyczny Rozmaitości. Pisałem o niej na tych łamach, iż "odkupicielskie męczeństwo Chrystusa ma tu być bliższe życiu niż świętemu obrazkowi. Ma być źród­łem refleksji i nadziei - nie automatycznej i bez­myślnej adoracji. Ma odbudowywać więzi mię­dzyludzkie - nie alienować, łączyć, a nie pod­porządkowywać". I dość podobne cele można chyba przypisać najnowszej pracy Cieplaka: "Historia o Miłosiernej czyli testament psa".

Sztuka powstała przed czterdziestu laty. Jej autor, Brazylijczyk Ariano Suassuna, zgodził się na druk w Polsce pod warunkiem opubli­kowania przedmowy, w której mógł się okre­ślić jako gorliwy, szanujący tradycję katolik; najwyraźniej nie miał ochoty służyć komuni­stom za propagandowy oręż. Prapremierę polską (i europejską) przygotował w Ateneum Konrad Swinarski; wykorzystując doświadcze­nia ze stażu u Brechta, ale także i metody STS-u, z którym wtedy współpracował, stwo­rzył leciutkie, łobuzerskie widowisko pełne ga­gów i, jak pisano, "jazzowych podrygiwań". Garaż, w którym toczyła się akcja, był jednak po raz pierwszy i nie ostatni u Swinarskiego także kościołem: niewielkie Oko Opatrzności spoglądało spod teatralnego sufitu.

U Cieplaka zamiast Oka są aniołki, pół go­łąbki, pół pensjonarki. Przez lwią część spek­taklu stanowią zabawny ornament najdosłowniej ziemskiej akcji. Suassuna napisał nową wersję ponadczasowej krotochwili łotrzykowskiej, gdzie dwóch obwiesiów wyprowadza w pole możnych swego światka: piekarza-bogacza, pazernego proboszcza, nadętego bisku­pa, groźnego zbója. Niezbyt oryginalne są te szelmostwa; reżyser z aktorami zrobił wiele, byśmy się mogli nimi dobrze bawić. Wielka w tym zasługa pary łotrzyków: Waldemara Ob­łozy, którego pamiętam z dobrych ról w Jele­niej Górze i Poznaniu; cieszę się, że może błys­nąć w Warszawie - i Cezarego Kosińskiego, któ­ry vis comica dał już poznać w "Bziku tropikal­nym", a tu jest błaznem lirycznym. Wymienić trzeba też rozerotyzowaną piekarzową Marii Maj, brawurowego księdza-łapownika Lecha Łotockiego. Zabawa jest wartka, chwilami ru­baszne żarty obrażają dobry smak, nie sposób jednak akurat o to do ludowej farsy wnosić pretensji. I nawet kończąca pierwszą część krwawa jatka mrozi dobry nastrój do pewnego jedynie stopnia: to konwencja tylko.

Po przerwie stajemy wraz z bohaterami na przedprożu piekła i nieba. Nie zdradzę, jak to zrobiono, nie chcąc psuć przyjemności po­tencjalnym widzom, powiem tylko, że to bo­daj najpiękniejsze wniebowstąpienie teatral­ne, jakie zdarzyło mi się widzieć, wyczarowa­ne najprostszymi środkami przez Cieplaka, scenografkę Beatę Wodecką i muzyków z ka­peli Kormorany, rozdokazywanych w pier­wszej części, teraz skupionych. Lucyfer (Mi­chał Konarski) ma na sobie garniturek urzęd­nika i papiery w ręku; lekko przerysowuje swą diabelską złość. Jezus (Mirosław Zbrojewicz) w starym, dziurawym kapeluszu mówi zmę­czonym, szorstkim głosem (w oryginale Suassuny był czarnoskórym Manuelem). Miłosier­na zjawia się spomiędzy nas. Niepodobna do żadnej z Madonn, z krótko ostrzyżonymi wło­sami, w prostej sukni, bosa. Halina Chmielarz nadaje suplikom do Syna żarliwą moc, pozba­wioną patosu czy taniej teatralności. I błaha krotochwila z chwili na chwilę zmienia się w natchnione misterium.

Pięknie nas Cieplak pod­szedł! Rozluźnił konwencjo­nalnymi błazeństwami, wciąg­nął w akcję, nauczył sympatii do bohaterów - grzesznych, zdradnych, niemądrych. Po czym wyrwał z beztroski, na­głą zmianą sytuacji przemie­nił nas w kibiców tych komiczno-sympatycznych figu­rek wijących się teraz w pani­ce na boskim widelcu, kazał łączyć się emocjonalnie z ich nadziejami, strachem. I wie­rzyć całą duszą w moc Miło­siernej. Niezwykle rzadko stać teatr na tak brawurowe złama­nie sceptycyzmu widowni.

W "Historyi" katecheza Cieplaka była nieco inna: mniej, by tak rzec, przyjazna. Chrystus staczał wtedy w piekle rzeczywistą, fizyczną walkę o du­sze, a gdy w finale wchodził między wier­nych - nie poznawali go. Tematem tamtej inscenizacji była wiara jako wyzwanie wo­bec każdego człowieka z osobna. Tu poka­zany zostaje inny atrybut chrześcijaństwa: miłosierdzie. Zdolność do wybaczania z jed­nej strony - do zadośćuczynienia z drugiej. I tolerancja jako substytut miłości. Która to myśl chyba zbyt rzadko omawiana jest z prawdziwych ambon, przynajmniej sądząc po owocach.

Więc może jednak dobrze, że teatr "mie­sza się do religii", czyli, mówiąc słowami mniej wyświechtanymi, odnosi się do warto­ści elementarnych. Zwłaszcza gdy czyni to i mądrze, i pięknie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji