Artykuły

Wiśniowy sad

To dobrze, że od czasu do czasu rozlega się na scenach teatrów polskich tak charakterystyczny dla finału "Wiśniowego sadu" stuk siekiery. To nawet bardzo dobrze! Bo aczkolwiek minęło już ponad 70 lat od napisania tej pięknej, mądrej, znakomitej w swojej konstrukcji dramaturgicznej sztuki Antoniego Czechowa - z "Wiśniowego sadu", emanuje w dalszym ciągu niepowtarzalny aromat osobliwych nastrojów poetyckich - melancholii przemijania, smutku pożegnań i rozczarowań, zadumy nad losem człowieka.

Samą sztukę określić można, jako historię próby ratowania majątku rodzinnego zadłużonego przez lekkomyślną właścicielkę Lubow Raniewską oraz próby połączenia się już na zawsze kochającej się pary - kupca Łopachina i przybranej córki właścicielki wiśniowego siadu - Warii. Obie te próby kończą się jednak fiaskiem. A więc dwie zaprzepaszczone szanse, dwie klęski, tym bardziej żałosne, że przecież mogło stać się inaczej:

Byłoby jednak niesłusznym uproszczeniem określać "Wiśniowy sad", jako wyłącznie tylko "sztukę osobliwych nastrojów".

Czechow bardzo odważnie porusza tu, w dłuższych tyradach i w krótszych ironicznych dygresjach, bardzo istotną wówczas problematykę społeczną, przy czym interesują go różne klasy społeczne. Można też zaryzykować powiedzenie, że tak jak w "Weselu" Wyspiańskiego "tańczy cała Polska", tak i w "Wiśniowym sadzie" "tańczy cała Rosja" - a porównanie takie nasuwa się w akcie trzecim, kiedy to na zabawie w salonie Raniewskiej zebrani goście tańczą "grand rond".

Rozpadanie się świetnego niegdyś domu Raniewskich obrazuje proces powolnego gnicia ówczesnej Rosji carskiej, a wymowa kończącego sztukę stuku siekiery wyrąbującej stary sad, ażeby na jego miejscu powstać mogło tu n o w e, jest aż nadto przejrzysta.

W efekcie "Wiśniowy sad", to sztuka o interesującej treści, ciekawych podtekstach emocjonalnych i subtelnie nakładających się na siebie tonacjach nastrojowych. Jest równie piękna - jak i trudna do zagrania! A jak należy grać Czechowa?

Na ten temat pisano już wiele, jednakże decydujący głos ma chyba sam Czechow, który, (jak przypomina Stanisławski), uważał, że "autor ma prawo domagać się, żeby wyreżyserowano sztukę i grano role całkowicie według jego interpretacji". Postulat ten uwzględnił też Ryszard Sobolewski, montując "Wiśniowy sad" w Teatrze Powszechnym.

Wyreżyserował on sztukę bardzo starannie, zadbał o to, ażeby artyści podawali treść klarownie i stworzyli galerię istotnie wyraźnie zróżnicowanych postaci. W spektaklu brakło jednak wybitnych kreacji aktorskich. Nie zdołano też wyczarować w pełni tak niezbędnego tutaj szczególnego nastroju, przy czym do stworzenia właściwej aury nie pomogła scenografia mistrza nie lada, bo Wiktora Zina, który stworzył realistyczno-symboliczną dekorację interesującą, ale - jak mi nie wydaje - zbyt chłodną.

Dobrze osadzona była w stylu epoki, a i w stylu dramaturgii Czechowa postać żyjącej, jak gdyby w innym świecie, nie zdającej sobie sprawy z sytuacji w jakiej się znalazła - właścicielki ziemskiej Lubow Raniewskięj. Jadwiga Siennicka znalazła właściwe środki aktorskie, ażeby wypunktować jej egzaltację, brak charakteru przy wielkiej dobroci i wyrozumiałości dla błędów innych ludzi... i własnych.

Podobne cechy charakteru posiada również jej brat, beztroski Leonid Gajew, co trafnie zinterpretował Zbigniew Niewczas. Natomiast z innej gliny ulepiona jest indywidualność córki Raniewskiej, młodziutkiej Ani. We wdzięcznym ujęciu Teresy Makarskiej, bardzo dziewczęca, słoneczna i optymistyczna, zdobyła naszą sympatię. Wierzymy też, że właśnie takie, jak ona realizowały w Rosji reformy, o których tyle mówił i deklamował wieczny student Piotr Trofimow (Bronisław Wrocławski). Natomiast Olga Sitarska, jako chmurna, praktyczna Waria, zbyt monotonnie demonstrowała swoje stany psychiczne.

Kupiec Jermołaj Łopachin, to jakby inna wersja Wokulskiego - pracowity, praktyczny i energiczny, jak on, tylko mniej romantyczny. Choć już bardzo bogaty, pamiętał, że ojciec jego był biednym chłopem "podczas, gdy on paraduje w białej kamizelce i w żółtych półbutach": i właśnie ten jego kompleks m. in. podkreślił, grający tę rolę Bohdan Sobiesiak.

Tak nieodzowny tutaj humor wnieśli na scenę, jak zawsze niezawodna Jadwiga Andrzejewska (zabawna guwernantka Szarlotta), bardzo przyjemna Hanna Molenda (fertyczna, kochliwa pokojówka Duniasza), Tadeusz Sabara (śmieszny pechowiec Siemion Jepichodow), Michał Szewczyk (z chłopa lokaj, cyniczny, rozpuszczony Jasza), Jerzy Szpunar (komiczny, stale poszukujący pieniędzy Simeonow Piszczyk), Andrzej Jędrzejewski (przechodzień).

We właściwy ton uderzył tu przede wszystkim Janusz Mazanek, jako stary, wzruszająco opiekuńczy, ogromnie ciepły, wierny lokaj Firs. Rola zrealizowana znakomicie!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji