Artykuły

Biuro Podróży w podróży

Teatr Biuro Podróży spędził dwa miesiące w drodze. Dał trzydzieści spektakli w sześciu krajach, na dwóch kontynentach. Wszędzie prezentują "Carmen funebre". W Anglii wystawili po angielsku "salowe" przedstawienie, które w Polsce znane jest pod tytułem "Nie wszyscy są z nas". Po dziesięciu dniach spędzonych w Poznaniu wyruszyli na kolejne festiwale w Belgii i Francji.

Dwa miesiące spędzone poza domem sprawiają, że Polska jawi się zupełnie inaczej. Teatr Biuro Podróży matematycznie rzecz ujmując, grał w tym czasie co drugi dzień. Kiedy z Londynu lecieli do Lizbony samolotem, gdzie rekonstruowano ich scenografię, inny komplet scenografii jechał samochodem do Włoch. Dzięki temu niemal prosto z samolotu mogli się udać do Spoleto i wieczorem zagrać przedstawienie. Kiedy grali w Singapurze ich scenografia wędrowała lądem do Niemiec i dalej do Szkocji.

W podróż zabrali dwa spektakle: "Carmen funebre" i "Nie wszyscy są z nas" (ten ostatni grali tylko w Anglii i Szkocji). W Londynie występowali na Festiwalu Sztuki Środkowo-Europejskiej.

- Znaleźliśmy się tam w doborowej polskiej stawce: Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi i my - mówi jak zwykle skromny Paweł Szkotak, szef Teatru Biuro Podróży. - w Anglii też zaprezentowaliśmy po raz pierwszy poza Polską nasz spektakl "Nie wszyscy jesteśmy stąd". Chyba się spodobał, skoro otrzymaliśmy zaproszenie do Londynu na przyszły rok. Podczas tej podróży spotkaliśmy się z aktorami Odin Teatret. W ich siedzibie przecież zaczęliśmy pracę nad tym przedstawieniem i dopiero teraz mieli oni okazję zobaczyć efekt końcowy. Bardzo niekłamanie nam gratulowali. Z nimi i dwoma innymi zespołami będziemy w 2000 roku robić wspólne wielkie przedsięwzięcie na koniec wieku.

programie artystycznym - mówi Paweł Szkotak. - Mocno nas tam eksponowali, trafiliśmy nawet na okładkę programu. Widzieliśmy w paradzie statek "Optimus" Teatru Ósmego Dnia. Zagraliśmy osiem spektakli. Widzów przybywało z dnia na dzień.

- EXPO z Lizboną nie ma nic wspólnego - wtrąca się do rozmowy Marta Strzałko, aktorka Teatru Biuro Podróży. - Lizbona zdaje się kontestować wystawę. Korzystają hotelarze i sklepikarze, ale zwykli ludzie bojkotują ją, bo nie stać ich na życie w mieście, które niemal z dnia na dzień stało się bardzo drogie.

- EXPO to takie wirtualne miasto - dopowiada Paweł. - Spotyka się tu technologie niemal fantastyczne. Nas to dotknęło również. Dostaliśmy najnowszy sprzęt nagłaśniający i nie mogliśmy go wykorzystać, ponieważ nasza muzyka nagrana jest na kasetach i musieliśmy je najpierw przegrać na minidyski. Portugalczycy są na szczęście sympatyczni i życzliwi.

Artyści z Teatru Biuro Podróży traktują wyprawę na EXPO, jak podróż dookoła świata. Starali się odwiedzić wszystkie pawilony, oglądali przedstawienia innych zespołów, ale najbardziej utkwił im teatr, który obywa się bez aktorów. Był to ponoć niezwykle udany show plenerowy, w którym nie występował żywy człowiek. Spektakl opierał się wyłącznie na projekcjach wideo, sztucznych ogniach... Osiągnięto w nim, jak mówią ludzie z Biura Podróży, jakiś punkt graniczny. Przebić mur zapachu perfum

Festiwal w Spoleto poświęcony jest głównie baletowi i operze. Teatr Biuro Podróży wystąpił na nim niczym enfant terrible.

- Nigdy jeszcze nie graliśmy dla tak eleganckiej i wyperfumowanej publiczności - śmieje się Paweł. - Miasto położone jest około sto kilometrów od Rzymu i na przedstawienia zjeżdża się cały włoski high life. Najlepsze perfumy, eleganckie toalety, coś do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni. A jednak z czasem ludzie wykazali klasę i siadali w tych garniturach na asfalcie.

- To było prowokujące - odzywa się Marta. - Zawsze chcemy poruszyć ludzi, a takich trudniej. Graliśmy więc bardziej agresywnie. Grało się nam bardzo dobrze. Udało się nam zburzyć ten mur zapachu perfum.

Tego się w Singapurze nie robi

Egzotyczna podróż do Singapuru zaczęła się od niespodzianki. W gazetce lotniczej Singapur Air Lines, już po zajęciu miejsc w samolocie, aktorzy zobaczyli zdjęcia z "Carmen funebre" . A przecież na tym samym festiwalu występowały takie tuzy jak Royal Shakespeare Company.

- Singapur przypomina polis, gdzie panuje super surowe prawo i ultranowoczesność, technika dwudziestego pierwszego wieku - wspomina szef Teatru Biuro Podróży. - Nie wolno jeść w metrze, a za otwarcie puszki coli grozi pięćset dolarów mandatu, nie wolno żuć gumy... Za posiadanie narkotyków i broni - kara śmierci. Krótkie procesy. Z jednej strony niska przestępczość, z drugiej ograniczenie wolności. Ludzie są raczej zimni, zastraszeni, trudno się z nimi zaprzyjaźnić. Ciągle słyszeliśmy: "tego się w Singapurze nie robi".

- Nie widziałam ani jednej księgarni- dopowiada Marta. - Natomiast uderzyło mnie mrowie sklepów z komputerami, które przypominały świątynie materializmu.

U siebie

Zespół liczy dziewięć osób. Działa przy Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Wszyscy jego członkowie są absolwentami, a jeden studentem. W Polsce wszystko jest na ich głowie. W Londynie mają swojego menedżera.

- Po "Carmen" nie chcieliśmy od razu robić drugiego pleneru - mówi Paweł Szkotak. - Najpierw przygotowaliśmy "Nie wszyscy jesteśmy stąd", potem coś śmiesznego, czyli "Pijcie ocet panowie" według Daniela Charmsa. A teraz czujemy, że dojrzewamy do następnej produkcji plenerowej. Jesteśmy trochę zmęczeni graniem "Carmen". Zespół nasz się ciągle zmienia. Raz w roku, raz na dwa lata przychodzi ktoś nowy. To rozwija, a nie burzy zespołu.

Między jednym tournee a drugim Teatr Biuro Podróży gra przedstawienia również w Polsce. Wkrótce wystąpi na Festiwalu Komedii w Tarnowie, gdzie pokaże "Pijcie ocet panowie" . Po raz pierwszy na ten festiwal zaproszono zespół nie repertuarowy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji