Artykuły

Niezwykła sceniczna całość

"Kniaź Igor" w reż. Laco Adamika w Operze Wrocławskiej. Pisze Grzegorz Dowlasz w Polsce Kurierze Szczecińskim.

"Kniazia Igora" Aleksandra Borodina oglądałem i słuchałem 12 listopada. Z dojazdem do Hali Stulecia we Wrocławiu były kłopoty, a w pobliżu widziałem autobusy z okolicznych miast, a nawet z Zielonej Góry. Wielka widownia nabita.

Nie było kurtyny, a przedstawienie rozpoczęło się na tle złotych murów grodu i cerkwi zwieńczonych przepiękną ikoną. Zanim Ewa Michnik dala znak orkiestrze, dało się odczuć, że scenografia Barbary Kędzierskiej oczarowała publiczność. Stopniowo na scenie pojawiali się bohaterowie, dziesiątki, a nawet setki różnych postaci. Zaczęła działać malarska magia i kunszt kostiumów - niezawodny artystyczny atut widowiska.

Orkiestra Opery Wrocławskiej pod batutą Ewy Michnik zawsze daje ogromną satysfakcję. Podobnie jest z chórami, które przygotowała Anna Grabowska-Borys. Ze szczególnym zainteresowaniem publiczność oczekuje na popisy śpiewaków, wykonawców głównych ról. Na solistach spoczywa ogromny ciężar, bywa, że ktoś ma słabszy wieczór, a publiczność to od razu wyczuje. 12 listopada wszystkie czołowe postaci sprawiły się na medal. Wymieńmy kilka najważniejszych: Michał Kowalik jako Kniaź Igor, Evgeniya Kuznetsova jako jego żona, Sergei Drobyshevsky z Teatru Maryjskiego w Petersburgu jako syn Igora, Radosław Żukowski jako Chan Połowców i Iryna Zhytynska jako jego córka.

Solowe popisy nagradzano brawami, a prawdziwą owację zgotowano przy tańcach połowieckich. Choreografię przygotowała Irina Mazur z Ukrainy prowadząca własny zespół "Zycie", towarzyszący m.in. występom znanej ukraińskiej piosenkarki Rusłany. W scenach połowieckich muzyka, kolor i ruch połączyły się w jakąś niezwykłą sceniczną całość. Taki balet ogląda się naprawdę rzadko. Nic dziwnego, że widownia najpierw osłupiała z zachwytu. Była to cisza przed burzą oklasków.

Kniazia Igora nie darmo nazwano megawidowiskiem. Mamy tu ogrom sceny i kilkusetosobowy zespół, wielkie grupy chóralne, bajeczne kostiumy i przestrzeń wypełnioną wspaniałą muzyką. Oglądanie z najdalszych zakątków hali ułatwiają świetnie funkcjonujące telebimy. To wrażenie się dopełnia, gdy na scenę wchodzi orszak złożony z 12 pięknych żywych koni ze stadniny w Książu.

Trzeba na tej wielkiej widowni siedzieć, słuchać i patrzeć, by zrozumieć, że jednak nie sam rozmach był celem artystów. Widowisko mimo niespotykanej skali (widownia liczy 4,5 tys. miejsc, a sprzedano 6 przedstawień) zachowuje najważniejsze cechy klasycznej opery, o co realizatorzy się w każdym momencie troszczą. Mamy piękną, czysto brzmiącą muzykę i wspaniały śpiew. Jest wreszcie opowieść o miłości, o wolności, o wojnie i o pokoju, a że oparta na prawdziwej historii, tym bardziej przemawia do serca. Historię Kniazia Igora można sobie przeczytać, ale ważne jest to, że reżyser Laco Adamik pokazał tę barwną opowieść czytelnie. Najlepszy to dowód, że dawnych dzieł nie trzeba na siłę uwspółcześniać, by zdobyć publiczność. Kniaź Igor trafił do niej najmocniej, jak tylko się da.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji