Artykuły

Ile jeszcze będziemy rozpamiętywać porażkę?

Co zostało z kandydatury Lublina do tytułu ESK 2016? - Nie ma dotacji unijnych, nie ma środków z Ministerstwa Kultury, nie ma pieniędzy od marszałka, bo nie ma ESK. Projekty, które są zbyt kosztowne, muszą poczekać na lepsze czasy - mówi Gazecie Wyborczej - Lublin prezydent Krzysztof Żuk.

Karol Adamaszek, Marcin Bielesz: Od porażki w staraniach o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury minęło prawie pięć miesięcy. Po niekorzystnej decyzji na każdym kroku podkreślano, że nie możemy zmarnować potencjału naszej kandydatury. Gdzie podziali się ludzie tworzący w ratuszu biuro ds. ESK?

Krzysztof Żuk, prezydent Lublina: Już jako urzędnicy kontynuują pracę nad projektami, które przygotowywano w ramach naszej kandydatury. Zależy nam, by miasto w swojej polityce kulturalnej zrealizowało założenia aplikacji, które opierały się na czterech osiach tematycznych.

"Miasto i region", "Pamiętanie i antycypacja", "Wobec wschodu" i "Kultura wiedzy". Brzmi to mgliście. Nie czas na konkrety?

- W trakcie walki o ESK nastąpiło w Lublinie ożywienie aktywności, wyjątkowe jak na ogólnopolskie warunki. Mój zastępca Włodzimierz Wysocki trafnie nazwał to mówiąc o "mieście w dialogu". Przegraliśmy tytuł i to naturalne, że musiało nastąpić odreagowanie tej porażki.

Nie rozpamiętujemy tej porażki za długo? Lubelska kultura miała iść drogą wyznaczoną przez aplikację ESK. Naszym zdaniem ostro wyhamowała.

- Ja tak nie uważam. Uznałem, że wrzesień wyznacza koniec rozważania tematu Europejskiej Stolicy Kultury. Od tego czasu rozmawiamy o strategii rozwoju kultury Lublina. Jest już gotowy jej wstępny rys, przygotowany przez Włodzimierza Wysockiego i Michała Karapudę, zastępcę dyrektora wydziału kultury. Niejako dziedziczy po aplikacji te cztery osie tematyczne.

Czy dobrze rozumiemy: po upływie tych kilku miesięcy wciąż pracujecie nad strategią?

- Nie. My to, co jest w aplikacji, próbujemy zamienić na dokument strategiczny. Realizacja projektów zawartych w tych dokumentach jest uzależniona od budżetu miasta.

Co więc z pieniędzmi? Zmniejszenie wydatków na kulturę po porażce w konkursie ESK niektórym może wydawać się bardzo rozsądne.

- Po raz kolejny mówię: nie. Mamy wręcz więcej środków na 2012 rok, bo uruchamiamy nową instytucję kultury, czyli Teatr Stary.

To pytamy raz jeszcze - czy dokument pod nazwą strategia rozwoju kultury jest nadal opracowywany?

- Tym razem odpowiem: i tak, i nie. Nie, bo sama aplikacja w konkursie o tytuł ESK jest taką strategią działania do 2016 r. Tak, bo aplikację przygotowano pod konkretny cel: Lublin jako Europejska Stolica Kultury, więc teraz pewne akcenty trzeba rozłożyć inaczej.

Mamy rozumieć, że najbardziej kosztowne pomysły z naszej aplikacji nie doczekają się realizacji?

- Planowane były przedsięwzięcia budujące europejskość kultury Lublina przy dofinansowaniu zewnętrznym ze środków Unii Europejskiej i Ministerstwa Dziedzictwa Narodowego. Teraz musimy zejść do poziomu realnych możliwości finansowych miasta.

Będziemy wiercić panu dziurę w brzuchu o szczegóły. Czy dostał pan od swoich podwładnych trzon listy imprez przewidzianych w aplikacji, które uda się zrobić za pieniądze miasta, i tych, z których trzeba jednak zrezygnować? To jednocześnie odpowiedź na pytanie, czy te kilka miesięcy od finału ESK zużyliście na pracę nad przyszłością, czy też na trawienie porażki.

- Jedni przeżywają porażkę dłużej, inni krócej. Powtórzę jeszcze raz - wrzesień to był koniec tematu ESK. Uznaliśmy, że z aplikacji zostanie wszystko, a właściwie prawie wszystko, co jest możliwe do realizacji za pieniądze miasta.

A co jest nierealne?

- W ramach tych czterech osi tematycznych aplikacji było zgłoszonych mnóstwo projektów do realizacji. Nie ma dotacji unijnych, nie ma środków z Ministerstwa Kultury i dziedzictwa narodowego, nie ma pieniędzy od marszałka, bo nie ma ESK. Będziemy realizowali to, co jest kwintesencją tych czterech osi tematycznych. Inne projekty, które są zbyt kosztowne, muszą poczekać na lepsze czasy.

Czyli?

- Planowaliśmy wielki trzymiesięczny festiwal europejskiej sztuki współczesnej we współpracy z Fundacją Manifesta.

Nie ma na to szans?

- A znajdziecie kilka milionów euro? Nie widzę takiej możliwości. Szkoda, bo to niezwykle atrakcyjne przedsięwzięcie, dzięki któremu Lublin zaistniałby na europejskiej scenie sztuki współczesnej, ale po prostu nie stać nas na takie koszty.

Kto tak naprawdę podejmie decyzje, co ze strategii będziemy realizować?

- Odpowiadam za to wspólnie z prezydentem Wysockim i środowiskiem kulturalnym. Ma być to nasza wspólna strategia.

Kiedy zakończą się te konsultacje?

- Jeszcze tym roku.

A na jakie wielkie imprezy kulturalne przyciągające szerszy krąg odbiorców nas stać?

- To już wyzwanie dla wydziału kultury i prezydenta Wysockiego. Muszą sprowadzić wielkie przedsięwzięcia do możliwości finansowych i potrzeb promocyjnych miasta. Są przedsięwzięcia ośrodka Rozdroża, który realizuje świetne projekty, ale skierowane do specjalnego odbiorcy. Oprócz tego potrzebujemy też innych propozycji. Z dyrektor Teresą Księską-Falger ustaliliśmy, że będziemy organizować festiwal im. Andrzeja Nikodemowicza, honorowego obywatela Lublina. Festiwal będzie prezentować dorobek jego i kompozytorów pochodzących, jak on, zza obecnej wschodniej granicy Polski. To ciekawe przedsięwzięcie, które nas będzie wyróżniać.

Tak naprawdę Lublin wyróżnia scena teatrów alternatywnych.

- Oczywiście, że tak. Chciałbym, żeby tacy twórcy jak Paweł Passini i Łukasz Witt-Michałowski mieli swoje miejsce w Centrum Kultury lub w Warsztatach Kultury.

Mogą liczyć na szczególną opiekę miasta?

- Powinniśmy zrobić wszystko, aby zatrzymać ich w Lublinie i stworzyć im odpowiednie warunki do pracy twórczej. Po pierwsze muszą się czuć bezpiecznie pod względem finansowym, po drugie już mają to, co jest nieuchwytnym kapitałem Lublina, czyli klimat tworzenia. To środowisko może liczyć na przychylność władzy, bo dzisiaj tylko szalony przeoczyłby dorobek tych ludzi.

A inne kręgi teatralne, jak teatr Provisorium Janusza Opryńskiego i Gardzienice Włodzimierza Staniewskiego?

- Oglądałem "Braci Karamazow" w adaptacji Janusza Opryńskiego i uważam, że to wielkie dzieło. Bardzo cenię Janusza Opryńskiego, jego twórczość tworzy wielką wartość promocyjną Lublina. Ten spektakl zrobił niezwykłe wrażenie na warszawskim środowisku teatralnym, a tam naprawdę bardzo trudno się przebić. Trzeba to wykorzystać, także w wymiarze międzynarodowym. Gardzienice mają dla nas duże znaczenie, ale umówmy się, że nie są już tylko aktywem kulturalnym Lublina, tylko raczej regionu. A Passini, Witt-Michałowski i Opryński to nasze produkty eksportowe.

Wspomniał pan o Warsztatach Kultury. Czy nie czas zastanowić się, jak je zmienić? Zajmują się właściwie impresariatem, a zamiast dwóch biur, mają do dyspozycji chyba najlepszą miejską powierzchnię dla wystaw.

- Tak jak mówiłem, teatrom Passiniego i Witta-Michałowskiego chcę stworzyć nowe możliwości od strony organizacyjnej. Niech mają swoje miejsce w Warsztatach Kultury, stąd pomysł ich wydzielenia z Centrum Kultury. Warsztaty stanowiły najbardziej kreatywną część instytucji przygotowujących nas do ESK, teraz muszą pokazać, że są w stanie budować swoją jakość i bez ESK.

Nie lepiej wykorzystać konieczne oszczędności w budżecie na bezbolesną reformę Warsztatów?

- Dostałem już budżet warsztatów na przyszły rok. Mam zapewnienie, że drugie tyle dostaną z grantów. To bardzo dobrze, bo widać, że przy mniejszym budżecie są w stanie się utrzymać.

Co z ich halą wystawienniczą?

- Rozumiem, że halę można wykorzystać inaczej. Ale to sprawa aktywności artystycznej tych osób, które chcą tę halę wykorzystać. Jeśli tam nie gra Witt-Michałowski albo Passini, to jest oczywiste, że ta przestrzeń może być wykorzystana na inne działania.

Przydałaby się mieszkańcom Wieniawy i Śródmieścia.

- Ależ oczywiście. Szukamy też miejsca dla grup teatralnych z dzielnic. Witt-Michałowski, który eksperymentował w dawnej Cukrowni, wyraźnie mówi, że interesują go dzielnice. Ale to nie ja będę o tym decydował. Ja mogę pilnować przestrzegania ograniczeń budżetowych. Zostawmy decyzję kierownictwu Warsztatów Kultury, które powinny porozumieć się ze środowiskami twórczymi i samym reżyserem.

Gdy mówi pan o porozumieniu, przypominają nam się skargi niektórych artystów na wydział kultury. Urzędnicy zamiast pomagać, obciążają twórców papierologią.

- Panowie, nie można zrzucać wszystkiego na urzędników. Jeśli artysta ma pomysł na zrealizowanie jakiegoś projektu, zawsze może zwrócić się z prośbą o pomoc dotyczącą formalnego przygotowania wniosku o dotację do naszych pracowników. Ale nie oczekujmy, że urzędnicy zrobią wszystko za autora. Moim zdaniem wydział kultury funkcjonuje właściwie.

Czy zamierza pan walczyć o większą dostępność instytucji kultury dla przeciętnego mieszkańca i turysty? Pierwszy z brzegu przykład: Teatr NN, gdzie ludzi wita domofon i krata przy wejściu. Odstraszające.

- To może spotkajmy się Tomaszem Pietrasiewiczem [dyrektorem Ośrodka Brama Grodzka - Teatru NN], który bierze odpowiedzialność za to, co zgromadził. To, co robi, jak np. Muzeum Wolnego Słowa, to projekty o znaczeniu europejskim.

Nie można tego załatwić od ręki?

- Porozmawiam z nim na ten temat. Niech powie, co może z tym zrobić. Jest to oczywiście kwestia pewnej otwartości niezbędnej dla turysty, ale i bezpieczeństwa zasobów Ośrodka.

Radni PiS chcą debaty o kulturze, np. o dofinansowaniu Konfrontacji Teatralnych.

- Wokół paru tematów narosło sporo nieporozumień. Zadeklarowałem tu gotowość do rozmów z radnymi. Myślę, że się porozumiemy. Radni powinni poznać założenia i strategię rozwoju kultury. Program zakłada dużo większą aktywność w dzielnicach, co ich z pewnością ucieszy.

Nas martwią zapędy cenzorskie radnych PiS. Nie tylko radnego Tomasza Pituchy i Mieczysława Ryby, którym nie podobały się Konfrontacje, ale i radnego Marcina Nowaka, który prowadzi krucjatę w związku z Tekturą.

- To pytanie do Marcina Nowaka. Nie chcę wypowiadać się w imieniu jednych ani drugich. Generalnie rzecz biorąc, jestem przeciwny cenzurze. Nie zabraknie pieniędzy na kulturę w przyszłym roku i na pewno nie będziemy ich uzależniać od ograniczania swobody tworzenia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji