Artykuły

Uczmy dzieci empatii od najmłodszych lat

- Pomysł zrodził się podczas rozmowy z Piotrem Tomaszukiem - dyrektorem artystycznym Guliwera, który zaproponował mi napisanie bajki na podstawie starego rosyjskiego tekstu. Tak więc postaci były już zarysowane a ja miałam stworzyć bajkę z ich wykorzystaniem - mówi dramatopisarka MARTA GUŚNIOWSKA przed premierą "Bajki o deszczowej kropelce i tęczy" w Teatrze Lalek Guliwer w Warszawie.

W Teatrze Guliwer odbędzie się premiera spektaklu "Bajka o deszczowej kropelce i tęczy" na podstawie tekstu Pani autorstwa. - Pomysł zrodził się podczas rozmowy z Piotrem Tomaszukiem - dyrektorem artystycznym Guliwera, który zaproponował mi napisanie bajki na podstawie starego rosyjskiego tekstu. Tak więc postaci były już zarysowane a ja miałam stworzyć bajkę z ich wykorzystaniem. Pisało mi się troszkę inaczej niż zazwyczaj, ponieważ podczas pracy nad tekstem często rozmawiałam Piotrem, który miał swoje pomysły a później, kiedy już wiedzieliśmy, że reżyserem będzie Jacek Malinowski, to Jacek również co jakiś czas dzielił się ze mną swoimi koncepcjami.

Zatem pracę nad "Kropelką" można określić jako, w pewnym sensie, zbiorową?

- Myślę, że tak, ponieważ to nie wyglądało tak jak zazwyczaj, że siedzę i piszę coś od początku do końca mojego. Zgadzałam się na wykorzystanie propozycji Piotra i Jacka, wówczas gdy uznawałam je za potrzebne i korzystne dla tekstu. Można powiedzieć, że moją rolę można umieścić gdzieś pomiędzy funkcją dramatopisarza i dramaturga, ponieważ z jednej strony było to pisanie nowego tekstu dramatycznego, z drugiej jednak pisanie dla konkretnego teatru i konkretnego reżysera.

"Bajka o deszczowej kropelce i tęczy" jest skierowana do dzieci, ma za zadanie nie tylko bawić, ale też uczyć. Czego chce Pani nauczyć najmłodszych za jej pomocą?

- Pewnego razu Kropelka odłącza się od innych i zaczyna wieść beztroski żywot. Bawi się, tańczy, śpiewa , skupia się na pozytywnych aspektach życia. Ale chcieliśmy pokazać dzieciom, że nasze życie można określić jako wartościowe dopiero wtedy, gdy robimy coś dla innych, trzeba uczyć dzieci empatii od najmłodszych lat. Dlatego też w pewnym momencie dochodzi do zmiany sytuacji. Na świecie zaczyna panować wielka susza i nasza bohaterka zaczyna zastanawiać się co powinna zrobić - ona jedyna ma w sobie wodę, jest wodą i ma możliwość niesienia pomocy innym. Tak też stara się pomagać tym, których zna. W pewnym momencie jednak staje przed trudnym wyborem, ponieważ może uratować świat, ale w zamian musi oddać siebie, sobą uchronić świat przed zgubnymi skutkami suszy. Ostatecznie decyduje się na ten krok. Rysując taką fabułę baśni chcieliśmy pokazać, że życie tylko dla siebie jest bezwartościowe oraz udowodnić, że w życiu każdego nawet najbardziej beztroskiego człowieka przychodzi moment, w którym odczuwa potrzebę zrobienia czegoś dobrego dla innych.

W swoich bajkach porusza Pani ważne a zarazem dosyć trudne tematy, o jakich nie chcą myśleć i rozmawiać nawet dorośli. Jednym z takich zagadnień tabu jest śmierć, z którą pragnie Pani oswoić dzieci za pomocą "Pod-Grzybka". Co skłoniło Panią do podjęcia próby rozmawiania o śmierci poprzez dramat?

- Przed napisaniem "Pod-Grzybka" miałam już wiele bajek "na koncie", jednak większość z nich była wesoła, zawierała przesłanie, ale były to morały delikatne typu nie ważny jest wygląd a wnętrze. Pomyślałam, że dzieciom trzeba by powiedzieć coś więcej i o czymś ważniejszym, ponieważ bajki służą temu by pomagać dzieciakom radzić sobie w trudnych sytuacjach jakie przynosi życie. Zdecydowałam, że powinnam napisać bajkę o śmierci, bo jest naturalna i wszystkie dzieci mają z nią styczność: umierają dziadkowie, ciocie, ale też ulubione zwierzątka kot czy chomik. Nie można przecież dziecku powiedzieć, że jego ukochane zwierzątko wyjechało i wróci za jakiś czas, a w tym czasie kupić drugie bardzo podobne do poprzedniego. Trzeba natomiast z maluchem rozmawiać, tłumaczyć, że takie jest właśnie życie i przychodzą momenty, kiedy coś się musi skończyć by zaczęło się coś nowego. Właśnie tę zależność wykorzystałam w "Pod-Grzybku" - starałam się wytłumaczyć dzieciom, że istnieje inny, lepszy świat, do którego trafiają zmarli. Przy czym bardzo zależało mi na tym żeby dramat był wesołą bajką, poruszającą problem śmierci, ale za pomocą humoru, żartu.

Rozmawia Pani z dziećmi o śmierci, ale nie zauważa się w Pani sztukach wyraźnych dyskusji dotyczących wiary, takich jakie przeprowadza w swym utworze np. Urlich Hub. Czy uważa Pani, że warto poruszać w spektaklu tego typu tematy?

- Wszyscy wiemy, że na świecie jest mnóstwo różnych religii. Ja na przykład fascynuję się religią Wschodu. Uważam, że dobrze jest poruszać tę kwestię - byle by nie było to doktrynerskie. Powinniśmy rozmawiać o Bogu, bo Bóg jest a my w Jego istnienie wierzymy, bądź też nie. Musimy jednak bardzo uważać, aby z niczym nie przesadzać, nie kierować myślenia o religii w jednym, określonym kierunku.

W ramach akcji czytania sztuk lalkowych dla dzieci, realizowanej przez Białostocki Teatr Lalek będą miały miejsce czytania starych baśni w nowej odsłonie, taki cykl spotkań z klasyką w nowej adaptacji Marty Guśniowskiej

- Czytanie sztuk lalkowych w BTL ma miejsce już od dwóch sezonów, były to czytania tekstów różnych autorów, współczesnych i takich, którzy od dawna cieszą się popularnością. Pomyślałam, że w tym sezonie będziemy prezentować klasykę przepisaną na nowo.

Co oznacza określenie "na nowo"? Nowy, nowoczesny sposób podania dzieciom baśni, zmiana jej formy, treści? Jak wygląda Pani praca nad klasycznymi baśniami? Co i w jaki sposób Pani w nich zmienia?

- Uwielbiam klasyczne bajki, dlatego napisanie od nowa "Czerwonego Kapturka" czy też "Złotej Rybki" sprawia mi wielką przyjemność. Baśnie piszę swoimi słowami, tak by uczynić ich język bardziej przystępnym, zrozumiałym. Dodaję też do tych utworów dużo humoru, tak by były zabawne. Bardzo dbam jednak o to, żeby morał, mądrość baśni pozostał i był nadal czytelny.

W Białostockim Teatrze Lalek zrealizowano ostatnio dwie sztuki Pani autorstwa, które przeznaczone są dla widzów najmłodszych w wieku od roczku do czterech lat. To nowość, dlaczego BTL zdecydował się na realizację tego typu przedstawień a Pani na pisanie tekstów do nich?

- Pracowałam w Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu i tam Zbigniew Rudziński bardzo promował spektakle dla jak najmniejszych dzieciaków. Początkowo byłam trochę sceptyczna, bo w tego rodzaju sztukach nie można stosować dowcipu i innych zabiegów, które ja bardzo lubię. Jednak kilka lat temu dostałam propozycję napisania adaptacji "Tygrysków" dla Lalki i okazało się, że spektakl odniósł sukces a ja pomyślałam, że na przedstawienia dla maluchów jest olbrzymie zapotrzebowanie. Po rozmowie z dyrektorem BTL, Markiem Waszkielem, stwierdziliśmy, iż powinniśmy spróbować zrealizować taką sztukę również w Białymstoku i tak też się stało. "Pan Brzuchatek" był trafem w dziesiątkę, w trakcie jednego sezonu zagrano go aż sto razy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji