Artykuły

Moniuszkowski obrzęd z duchami

Narodowy kompozytor dodał muzykę do dzieła narodowego wieszcza i powstały "Widma", które od 150 lat sprawiają kłopot tym, którzy po nie sięgają.

W swej "Historii literatury polskiej" Czesław Miłosz napisał, że II część "Dziadów" Adama Mickiewicza "posiada budowę operową, z chórami wieśniaków, ariami duchów, duetami i recytatywami". To był zapewne powód, dla którego Stanisław Moniuszko zainteresował się nimi, ale pociągał go również ludowy charakter zaduszkowego obrzędu. A jednak postanowił, że nie skomponuje opery. Wybrał formę, którą cenił bardziej: kantatę, "nieobliczalną wyższość - jak twierdził - pod każdym względem nad operą mającą".

Kantaty, czyli utwory z akcją, ale przeznaczone do wykonania koncertowego, były specjalnością Moniuszki. Tworzył je chętnie, by wspomnieć "Mildę", Nijołę" czy "Krumine", ale nie potrafił sprawić, by były często wykonywane. Wadą kantat jest ich niesprecyzowany do końca charakter, są czymś więcej niż zbiorem pieśni, a prezentują się mniej efektownie niż opery. To także zadecydowało, że "Widma" nie zyskały trwałego miejsca na scenach lub estradach.

Muzykę do II części "Dziadów" skomponował Moniuszko między 1853 a 1856 rokiem. Po raz pierwszy publiczność poznała "Widma" podczas warszawskiego prawykonania w 1865 roku. Koncert w Salach Redutowych Teatru Wielkiego odbył się dokładnie w drugą rocznicę wybuchu powstania styczniowego, stał się więc okazją do patriotycznej manifestacji. W XIX w. sięgano po nie zwłaszcza w chwilach ważnych dla Polaków, próbowano także nadać im teatralny kształt. Sceniczna prapremiera kantaty odbyła się w 1878 r. we Lwowie. Przywrócono jej wówczas mickiewiczowski tytuł "Dziady", gdyż w zaborze austriackim utwory wieszcza nie były zakazane. Inscenizacja "Widm" nie jest jednak łatwa, także dlatego, że trwają niewiele ponad godzinę, dla stworzenia pełnego spektaklu należałoby więc uzupełnić je innym utworem. Na dodatek kompozycja Moniuszki urywa się nagle w finale - zgodnie zresztą z tekstem Mickiewicza - gdy pojawiające się Widmo zakłóca zaduszkowy obrzęd.

Pomysł na dalszy ciąg "Widm" znalazł na przykład Tadeusz Bradecki, gdy w 1998 r. w Operze Śląskiej w Bytomiu dodał do nich IV część "Dziadów". Interesująca, rapsodyczna w charakterze, była inscenizacja Ryszarda Peryta wystawiona na otwarcie Teatru Narodowego po odbudowie w 1996 r. Reżyser nie próbował wieloma pomysłami udramatyzować muzyki Moniuszki, w której rolę pierwszoplanową pełni statyczny z natury chór.

Muzyka w "Widmach" jest najważniejsza. - Ten utwór nie jest zabytkiem muzealnym, trafia do współczesnego słuchacza - uważa Antoni Wicherek, który dyrygował warszawską premierą kantaty w 1996 r., a teraz do niej powraca. Najlepszy dziś w Polsce znawca twórczości Moniuszki z chórem, orkiestrą i solistami Opery Narodowej przygotowuje prezentację "Widm" tym razem na festiwalu Muzyczna Praga.

Koncert odbędzie się w Zaduszki, a "Widma" uzupełnione zostaną "Stabat Mater" Karola Szymanowskiego. Ukończony w 1926 roku utwór na chór, orkiestrę i troje solistów, który z zespołami Opery Narodowej poprowadzi Kazimierz Kord, składa się z sześciu części o różnym charakterze. W każdej z nich Szymanowski konsekwentnie dokonał wyrazistej archaizacji, odwołując się do polskiej tradycji. Pierwotnie utwór miał się zresztą nazywać "Chłopskie rekwiem", ostatecznie kompozytor zdecydował się na zachowanie oryginalnego tytułu łacińskiego, świetnie skontrastowanego z prostym tekstem ("Stała Matka bolejąca/Koło krzyża, łzy lejąca/ Gdy na krzyżu wisiał Syn"). Tak powstała bardzo polska "Stabat Mater" o wartościach wszakże uniwersalnych, sądząc z uznania, z jakim utwór spotyka się w świecie. Starsze o 70 lat "Widma" natomiast wciąż są znane jedynie w Polsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji