Artykuły

Teatr nie jest zdolny, by bluźnić

Pomysł Artura Żmijewskiego, by w teatrze "odprawić" mszę św., jest nie tyle bluźnierczy, ile zupełnie niezrozumiały. A mówiąc dokładniej - dowodzi niezrozumienia natury teatru i rytuału - pisze ks. Andrzej Draguła w Gazecie Wyborczej.

Teatr nie musi bluźnić - jak sugeruje tytuł artykułu Joanny Derkaczew ("Gazeta Wyborcza", 28.10.2011). Powiem więcej - teatr nie może bluźnić. I to nawet nie dlatego, że to zabronione, ale dlatego, że teatr po prostu nie jest w stanie bluźnić, gdyż nie ma ku temu środków ani języka. Inspiracją dla Żmijewskiego była sytuacja "posmoleńska": "Na czas żałoby teatry zamknięto na głucho, a kościoły otwarto dla wiernych i niekończącej się modlitwy" - czytamy w programie "Mszy". Teatr potraktowano jako rozrywkę i odmówiono mu prawa do wyrażania stanu emocjonalnego społeczeństwa. Pozostał Kościół i liturgie żałobne. "Wygląda na to, że wyłącznie religijny rytuał może wyrazić ból wspólnoty. Nie tylko ból, ale i wszelką zadumę i wszelką radość. A także wszelkie wołanie" (program).

Żmijewski chce sprawdzić, czy tak jest na pewno, czy teatr rzeczywiście nie ma już nic do powiedzenia w kwestii zbiorowego wyrażania emocji. W tym celu do teatru przenosi katolicką mszę. Chce nauczyć się od niej, "jak teatr może stać się jeszcze bardziej uniwersalnym medium, które w przypadku następnej żałoby będzie już mogło wyrażać troskę i żal wspólnoty" (program).

Nic nie mogło się wydarzyć

To, co robi Żmijewski, nie jest oczywiście mszą, ale inscenizacją tekstu mszy, całego jej scenariusza: dialogów i didaskaliów. Jest jej przedstawieniem, re-prezentacją, uteatralnieniem rytuału, w efekcie - jego unicestwieniem. Przypomnijmy więc, czym jest teatr. By mógł zaistnieć, musi wytworzyć się opozycja aktor - widz, czasoprzestrzeń przedstawienia i czasoprzestrzeń widowni, które rozdzielone są niewidoczną czwartą ścianą. Warunkiem zaistnienia teatru jest jego fikcyjność i konwencjonalność. Widz wie, że to, co ogląda, nie dzieje się "naprawdę", przecież aktor nie staje się kimś innym, lecz jedynie tego kogoś udaje. Mimo że został ubrany w szaty kapłańskie i wypowiada słowa przewidziane dla kapłana, aktor "odprawiający" mszę nie staje się księdzem. Aktor grający kleryka nie staje się klerykiem, a chór - choć śpiewający kościelne pieśni - nie jest grupą modlących się osób.

Msza mimo zewnętrznego podobieństwa nie jest teatrem. Liturgia to rytuał, który rządzi się zgoła odmiennymi zasadami. Warunkiem zaistnienia rytuału jest odrzucenie wszelkiej przedstawieniowej dychotomii - podziału na scenę i widownię, na działających i patrzących, na fikcję aktorów i rzeczywistość widzów. Podstawą rytuału jest współdziałanie wszystkich, choć nie wszyscy muszą działać w ten sam sposób. Rytuał to złożona interakcja ról spełnianych w celu realizacji rytuału. Jeśli ktoś wykluczy się z rytuału i stanie obok, przyjmie strategię widza i stanie się jedynie świadkiem wydarzenia teatralnego.

Aby jednak można było zrealizować rytuał, nie wystarczy wspólne działanie. Trzeba jeszcze mieć do tego określoną kompetencję, którą religie nazywają stanem kapłańskim. Bez księdza czy szamana nie ma rytuału. Jedynie on jest pośrednikiem między profanum a sacrum. Tylko on zdolny jest do wskrzeszenia pierwotnego mitu - mitu założycielskiego poprzez rytualną inscenizację. Właśnie dlatego wspólnota religijna bez kapłana obumiera. Bez niego nie da się wskrzesić mitu. Nie da się wkroczyć w sakralność. Nie da się dostąpić zbawienia, jakkolwiek będzie ono rozumiane.

Na przedstawieniu "Mszy" w Teatrze Dramatycznym nic się nie wydarzyło, bo nic wydarzyć się nie mogło. Ci, którzy przyszli oglądać "Mszę" Żmijewskiego, przyjęli strategię widzów, beznamiętnie spoglądając na scenę. Nikt nie odpowiadał, nikt nie wykonywał żadnych mszalnych gestów. Słowem - nikt nie dał się wciągnąć w uczestnictwo, bo wszyscy wiedzieli, że przecież w niczym nie uczestniczą.

Teatr bez dramatu

Udawanie w teatrze tego, co w kościele jest prawdziwe, wydaje mi się pozbawione jakiegokolwiek sensu. Bo czemu ma to w gruncie rzeczy służyć? "Postanowiłem przyjrzeć się temu najbardziej popularnemu na świecie scenariuszowi, jakim jest scenariusz mszy świętej - mówi Artur Żmijewski. - Skoro codziennie poza jednym dniem w roku odtwarza się go z udziałem milionów ludzi, to może czas zobaczyć, ile on jest wart. Czy to jest dobry scenariusz, czy szmirowaty? Ciekawa kompozycja czy kicz?". Ciekaw jestem wyników tej weryfikacji, choć zaproponowane przez Żmijewskiego kategorie oceny wydają się co najmniej banalne. I znów dowodzące niezrozumienia tego, co artysta wziął na warsztat. Siłą tego "scenariusza" nie jest jego kompozycja czy inne walory artystyczno-estetyczne, ale sens religijny, który na scenie z powodów oczywistych nie mógł zaistnieć.

Mówiąc reżysersko, ten scenariusz nie przekształcił się w dramat. Bo nie mógł. I porównywanie tego zabiegu do kompozycji mszy Bacha jest mocno chybione. Nie trzeba skomplikowanej wiedzy liturgicznej czy muzykologicznej, by wiedzieć, iż w tym przypadku mamy do czynienia jedynie z koncertową formą niektórych części mszy, a nie z przeniesieniem całej mszy do filharmonii. Wbrew temu, co mówi prof. Leszek Kolankiewicz, nie mamy tutaj "prezentacji struktury rytualnej w ramie artystycznej". Tak, nikt nie pyta o sens, bo sens takiego zabiegu jest oczywisty - czysto artystyczny. Elementy wyrwane z rytuału żyją już własnym, pozarytualnym życiem.

Recytacja tekstu

Rozumiem pragnienie, by teatrowi przywrócić moc sakralną i rytualną. Przywoływane koncepcje Grotowskiego czy Artauda rzeczywiście szły w kierunku ponownego zrytualizowania teatru. Wiedzieli oni jednak, iż by tak się mogło stać, trzeba przekroczyć wszystkie klasyczne opozycje teatralne, zburzyć czwartą ścianę, przejść od reprezentacji do uczestnictwa, aktora udającego wykonywanie czynności przemienić w rzeczywiście działającego aktanta, a wtedy przedstawienie przekształci się w obrzęd, teatr rytualny, sakralny performance. Pomysł Żmijewskiego nie ma nic wspólnego z ideami wielkich protagonistów powrotu do pierwotnej sakralności teatru, a w gruncie rzeczy porzucenia klasycznego teatru na rzecz misterium. Zamiast wyprowadzać teatr ku rytuałowi, Żmijewski zaproponował rzecz zupełnie odwrotną - uteatralnił rytuał, uśmiercając go na scenie.

To, co stało się na deskach Teatru Dramatycznego podczas "odprawiania" mszy, nie miało nic wspólnego z bluźnierstwem, gdyż takowe może się wydarzyć jedynie w przestrzeni sakralnej. Mówiąc inaczej - bluźnić można tylko w rytuale, ale nigdy poza nim. Wiara i religijna relacja do Boga (bóstwa) są koniecznymi warunkami bluźnierstwa. Teatr zbluźnić nie może, nawet posługując się sakralnym tekstem, gdyż fikcja nigdy nie może zbluźnić przeciw rzeczywistości. Tak, to prawda, że działania Grotowskiego były bluźniercze bądź na granicy bluźnierstwa, ale - jak już wspomniałem - Grotowski nie był inscenizatorem fikcji, lecz demiurgiem rzeczywistości, w której aktorzy stawali się kapłanami. U Żmijewskiego nie ma żadnego dotknięcia bosko-ludzkiego dramatu, ani jego uobecnienia, ani jego aktualizacji. Jest tylko recytacja tekstu mówiącego o tym dramacie.

Nie, wbrew temu, co sugerują niektórzy teatrolodzy, nie wydaje mi się, że jesteśmy świadkami wyczerpania się rytuału religijnego, w tym katolickiej mszy św. Czas "posmoleński" pokazał, że społeczeństwo w dużej mierze nie miało żadnych innych rytuałów, w których mogło wyrazić swoje emocje. Żadnego "zbawiennego" (by nie powiedzieć - zbawczego) rytuału nie zaproponowało świeckie państwo, które świadomie bądź instynktownie uciekło się do religii. Tak, źle się stało, że zamknięto teatry. Być może byłaby to okazja do tego, by teatr zaproponował rytuał alternatywny do religijnego - taki, który dałby niereligijnej części społeczeństwa język do nazwania tego, co się wydarzyło. Tylko czy byłby to jeszcze teatr?

*Ks. Andrzej Draguła jest kapłanem diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, profesorem nadzw. na Wydziale Teologii Uniwersytetu Szczecińskiego, członkiem Rady Programowej Laboratorium "Więzi".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji