Artykuły

Z punktu widzenia Trupa

"Życie" w reż. Pawła Aignera w Teatrze Powszechnym. Pisze Renata Sas w Expressie Ilustrowanym.

Trup, tramwaj, komora, welon, Jezus - wszystko wstrząśnięte, niezmieszane - okraszone... pierdnięciem, by w finale okazało się, że mamy papieską kremówkę.

"Życie" - sztuka Jarosława Jakubowskiego - balansuje na granicy codziennej zwyczajności, podszytej niewyszukanymi absurdami. Skecz goni skecz, a każdy usiłuje być przewrotnie zabawny albo ironicznie niepoprawny. Wszystkie składają się na przypadki, jakich w życiu po życiu doświadczył Trup (Janusz German).

Spotka mamę, tatę - clowna grającego na saksofonie, panienkę do wzięcia niepanującą nad fizjologią, żonę, a nawet Presleya. Każda z postaci to impuls, by spojrzeć na życie. Autor wychodzi z założenia, że Trupowi wszystko wolno, bo co gorszego może go jeszcze spotkać. Obnaża pozy i permanentne udawanie, poczynając od miłości i wiary. Oddaje "cześć" fetyszom, za symbol biorąc telefon. Już w pierwszym słowie Trup mówi: "Podobno Irlandczycy chowają swoich bliskich z komórkami. W razie czego. W razie czego?".

Rozlicza się ze schematami, na puentę zostawiając to, w co przekształcony został kult Jana Pawła II. Ojciec święty (Jan W. Poradowski), wpisany w kwintesencję kiczu (obrazek z górami, puchate obłoki), zjawia się na scenie osobiście, by zaprotestować przeciw koszmarnym pomnikom ("Wyglądam jak pokraka, mistrz Yoda albo Darth Vader"), wyjaśnia sprawę kremówek ("Bo gdyby nie te kremówki, pewnie w ogóle byście nie pamiętali, co do was mówiłem i po co do was jeździłem"). Reżyser Paweł Aigner podąża za tekstem, ale szczęśliwie nie wprowadził na scenę trumny (została na plakacie, zasłaniając krocze męskie, a może damskie?). Jest za to sygnalizator z zapalonym

czerwonym światłem. To pod nim przetacza się życie po życiu.

Ruch sceniczny czy wręcz choreografia jaka towarzyszy scenie erotycznej (Trup i jego małżonka - Beata Ziejka), zmagania akrobatyczne z nauczycielką (Barbara Lauks), a zwłaszcza sceny z Jezusem sprawiają, że potok słów, niby-kpiące filozofowanie w stylu: "Bo życie to jest ciągła zmiana", czasem nabiera groteskowego wymiaru i formy.

W trzech wcieleniach (Jezus, Marian, Kolo) - dopełniając surrealizm realizmem - ciekawie i przekonująco zaznaczył swoją sceniczną obecność Jakub Firewicz. W przestrzeni z widokiem na uniwersalny wagon tramwajowy (jego udziału w przebiegu akcji nie dało się usłyszeć, bo technika zawiodła) odbyła się wycieczka do przeszłości. Autor przysypał podróżnych zbiorem banałów mających czarny humor złączyć z zadumą. Intencje mocno przerosły literacki walor tekstu.

"Życie" zostało nagrodzone w Konkursie "Komediopisanie", którym Teatr Powszechny daje szanse autorom, a laureatów wystawia na swojej scenie. Po kolejnych prezentacjach pokonku-rsowych plonów coraz wyraźniej widać, jak ryzykowne to założenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji