Artykuły

Skok do przodu

Pocałunek w głowę brązowego popiersia Leona Schillera - patrona nagrody przyznawanej młodym utalentowanym artystom przez ZASP - przypieczętował uroczystość jej wręczenia BARBARZE KURZAJ. Aktorka Teatru im. Słowackiego w Krakowie coraz częściej pojawia się na ekranie.

Gram teraz w debiucie filmowym Anny Kazajak "Oda do radości" - mówi laureatka. - Moja bohaterka jest dziewczyną, której niezgoda na rzeczywistość każe szukać nadziei. Coś zmienić w swoim życiu.

Aktorka pojawiła się wcześniej m.in. w filmach: "Tydzień z życia mężczyzny" Jerzego Stuhra, "Inferno" Macieja Pieprzycy, "Ono" Małgorzaty Szumowskiej. Na zawodowej scenie debiutowała jako dziewiętnastolatka w "Weselu" Canettiego w 1994 r. Wydział Aktorski krakowskiej szkoły teatralnej ukończyła pięć lat później.

- Przed studiami byłam w aktorskim Lart studiO w Krakowie. Prof. Gena Wydrych zaproponowała mi casting u dyrektora Bogdana Hussakowskiego. Później grałam też u Giovanniego Pampiglione w "Obiedzie" Canettiego. Następny był w 1999 r. aktorski dyplom "...jak Piaf", z piosenkami legendarnej francuskiej artystki.

- To był pierwszy w historii szkoły aktorski dyplom w formie monodramu. Zaryzykował mój opiekun i reżyser prof. Józef Opalski. Dzięki niemu odważyłam się przez godzinę zająć uwagę widzów tylko swoją osobą. Żeby nie było nieporozumień, przedstawiam się widzom jako Basia Kurzaj, której spektakl jest hołdem dla Piaf, nie zaś próbą jej udawania.

Monodram spotkał się ze świetnym przyjęciem. Ruszył w Polskę, i nie tylko. Wspaniały głos Barbary Kurzaj oklaskiwał w Paryżu Andrzej Seweryn i wzruszeni rodacy Piaf.

- Śpiewałam cztery piosenki po polsku i jedną w oryginale. Młody francuski reżyser uznał, że jestem podobna do Piaf. Nie tylko drobną posturą, ale i... siłą charakteru. Zaproponował mi rolę Piaf w filmie, obok Jeanne Moreau. Rzecz, niestety, nie doszła do skutku ze względów finansowych.

Dyrektor Krzysztof Orzechowski włączył za to "...jak Piaf" do repertuaru Teatru Słowackiego. Słowem sukces.

- Dla mnie ważne jest każde partnerskie spotkanie. Jestem szczęśliwa, jeśli reżyser odkrywa we mnie coś, czego sobie nie uświadamiałam. Wtedy robię skok do przodu.

Z żarem w głosie opowiada Kurzaj o koleżankach i kolegach, którzy otaczają ją opieką i pomocą. I o tych, których podczas przedstawienia na scenie nie widać. Paniach garderobianych Ani i Marcie, panu rekwizytorze Romku, o całym, wspaniałym zespole technicznym. Jakże niezbędnych pracownikach teatru, gdy aktorka niemal nie schodzi ze sceny w "Merylin Mongoł". Gdy gra w "Idiocie", "Ożenku", "Tataraku", "Operze za trzy grosze". W "Klinczu" - gościnnie w Teatrze Śląskim w Katowicach. W Teatrze TV powierzali jej role reżyserzy spoza krakowskiego środowiska: Krzysztof Zaleski i Piotr Łazarkiewicz.

- Wierzę w posłannictwo mego zawodu, który daje ludziom nadzieję, wzruszenie, katharsis. Wierzę w ten magiczny kontakt między aktorem a widzem, gdy dwoje obcych sobie ludzi w czasie przedstawienia staje się sobie, choć na moment, bliskimi.

Na zdjęciu: Barbara Kurzaj w przedstawieniu "Piaf".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji