Artykuły

Obiecujący początek w Kaliszu

O teatralnym Kaliszu będzie chyba w Polsce znowu głośno i to nie tylko w okresie dorocznych majowych spotkań nad Prosną. Do takich wniosków skłaniać mogą w każdym razie obie premiery otwarcia sezonu, które nie sposób traktować inaczej niż jako wizytówkę artystyczną nowej dyrekcji oraz nowego, całkowicie niemal zmienionego i odmłodzonego zespołu. Teatr kaliski i jego młoda dyrektorka Izabella Cywińska wysoko mierzą. Propozycje repertuarowe sezonu ("Wyzwolenie" Wyspiańskiego, "Szewcy" Witkiewicza, "Rajski ogrodnik" Różewicza, "Łyżka i księżyc" Zegadłowicza oraz adaptacja "Nocy i dni" Dąbrowskiej) wydaję się bezsprzecznie ambitne i bardziej może nawet efektowne niż propozycje Poznania.

Pozyskane dla tej sceny grono realizatorów oraz najbliższych współpracowników: Izabella Cywińska, Maciej Prus, Helmut Kajzar, Zofia Wierchowicz, Andrzej Falkiewicz budzi respekt w środowisku teatralnym. Do optymizmu skłania także w świetle obu premierowych spektakli sam zespół, składający się przeważnie z ludzi młodych i - jak sądzę - pełnych wiary w artystyczne możliwości teatru.

W Kaliszu właśnie, jak pamiętamy, w trakcie ubiegłorocznego festiwalu, de facto narodził się jako odrębne zjawisko artystyczne gniewny i ekspresyjny teatr młodych. Jego głównymi bohaterami byli wtedy dwaj reżyserzy: Maciej Prus i Helmut Kajzar. Obaj są obecnie na stałe w Kaliszu i fakt ten zdaje się wskazywać na to, że właśnie Kalisz ma obecnie szansę stać się ogólnopolskim centrum tego młodego teatru.

Czy się nim stanie? Wszystko zależy tu chyba od kaliskiej widowni. Jeśli zaakceptuje ona ten teatr można się będzie spodziewać po nim wiele. Jeśli nie, bardzo łatwo może się on, niestety, przerodzić w ekskluzywną scenkę eksperymentalną, na której pracuje się głównie po to, aby być zauważonym przez krytykę i jak najszybciej przenieść się do Krakowa, Wrocławia czy Warszawy.

Być może to, co tu piszę brzmi trochę jak szantaż. Chodzi mi jednak po prostu o to, aby pewien eksperyment teatralny, którego celem jest potwierdzenie możliwości uprawiania żywego teatru artystycznego poza głównymi centrami naszej sztuki, na tzw. prowincji, mógł zostać pomyślnie zrealizowany bez uciekania się do półśrodków i kompromisów. Z góry jednak pragnę zastrzec się, że bynajmniej nie jestem zdeklarowanym zwolennikiem tego młodego reżyserskiego teatru. Co więcej, dostrzegam wiele jego istotnych słabości, na przykład brak szacunku dla literatury, efekciarstwo, skłonność do mętnej nieraz metafizyki, szyderstwa i pesymizmu. Sądzę jednak, że powinien on dla swych walorów artystycznych otrzymać właśnie na naszym terenie pełne szansę pokazania wszystkich swych możliwości.

Na inaugurację wybrała Izabella Cywińska dwie stare polskie pozycje pokryte patyną czasu i niemal klasyczne: "Wyzwolenie" Wyspiańskiego oraz "Moralność pani Dulskiej" Zapolskiej.

"Wyzwolenie" kaliskie jest bardzo efektowne teatralnie. Jest to jeden z bardziej malarskich, śmiałych i efektownych spektakli ostatnich sezonów. Maciej Prus - reżyser spektaklu - stworzył na podstawie Wyspiańskiego własną wizję dramatu i zaopatrzył go we własny komentarz na temat Polski, jej historiozofii i buntów wobec współczesności. Tych dawnych buntów oczywiście, ale nie tylko.

Z punktu widzenia teatralnego nie jest to jednak spektakl nowatorski. Wiele w nim pomysłów z poprzednich przedstawień tego reżysera, jeszcze więcej ze spektakli "ojców" i głównych inspiratorów tego młodego teatru: Grotowskiego i Tomaszewskiego, a może także... Hanuszkiewicza. Spektakl Prusa w swej całej obrazowości i metaforyce jest jednak wyjątkowo sugestywny i w tym właśnie upatrywałbym w ogóle jego największą zaletę. Chociaż wiele scen przeczy tej inscenizacji np. niewspółmiernością zastosowanych w niej środków dynamiki i ekspresji wobec publicystyczno-refleksyjnego tonu samego dramatu - to tych wszystkich potknięć reżyserskich i pęknięć w trakcie spektaklu się jednak nie dostrzega. Nie zabrakło w tym przedstawieniu także ciekawych aktorsko ról. Wymienię tu przykładowo tylko kilka: Konrada - Henryka Talarka, Wróżkę - Haliny Łabonarskiej, Karmazyna - Zbigniewa Bebaka oraz Prymasa - Szymona Pawlickiego.

Drugie przedstawienie jest jeszcze bardziej zaskakujące. Tutaj sztukę tak zdawałoby się jednoznaczną w swej wymowie jak "Moralność pani Dulskiej" spróbowano nie tylko pokazać inaczej od strony interpretacyjno-aktorskiej, ale i nagiąć do potrzeb tego młodego teatru. Próba ta w zasadzie zakończyła się powodzeniem. Chociaż i tutaj nie jest to powodzenie zupełne i bez zastrzeżeń. Tekst stawia po prostu chwilami opór i inscenizatorce i aktorom. I to przedstawienie jednak jako całość jest bardzo efektowne i malarskie. A przy tym inne niż każe tradycja. Pani Dulska nie jest bowiem w tym przedstawieniu groźną i śmieszną w swej kołtuńskiej despotyczności kobietą. Na plan pierwszy wysuwa się tu zagadkowy i wiecznie milczący jej małżonek oraz cały ten groteskowy dom pełen nierobów i ludzi chorych. Dulska na dobrą sprawę jest tu ofiarą.

I w tym przedstawieniu nie zabrakło wcale dobrych aktorsko ról. Obok tytułowej Wandy Ostrowskiej trzeba tu jeszcze wymienić kapitalną postać pana Durskiego - Janusza Michałowskiego, dalej rolę Tadrachowej - Ewy Szenic-Mirskiej, Hanki - Joanny Kasperskiej oraz obu dziewcząt: Meli - Ewy Milde-Prus i Hesi - Joanny Orzeszkowskiej.

W sumie więc kaliska inauguracja wypadła co najmniej obiecująco. Pamiętajmy jednak, że przed sześciu laty podobnie obiecująco i z pełnią wiary w swój teatr rozpoczynała pracę także Alina Obidniak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji