Artykuły

Gra w Leonce'a i Lenę

Spektakl ten, jak żaden inny na tegorocznym Dialogu, zachwyca formą i daje widzom dużą dawkę pozytywnej energii - o "Leonce i Lena" w reż. Zoltána Balázsa z Maladype Szinház z Węgier prezentowanym na VI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym "Dialog Wrocław" pisze Katarzyna Lemańska z Nowej Siły Krytycznej.

Zoltán Balázs zaprosił polskich widzów na spektakl, który przypomina niejako czytanie "Gry w klasy" Cortazara. "Leonce i Lena" w wykonaniu węgierskiego Teatru Maladype to przykład teatralnej liberatury (a nawet rodzaj hybrydy -"teatratury"); to spektakl, który wybiega poza tekst i proponuje konkurencyjną dla słowa formę. Publiczność do pewnego stopnia może samodzielnie skomponować kształt przedstawienia, a ostatnia scena jest odgrywana z jej udziałem. Dwoje z widzów ma za zadanie wcielić się w role tytułowych bohaterów w momencie, w którym młodzi wyznają sobie uczucie. Reżyser nie pozwala nawet na dozę improwizacji - wszystko powinno odbywać się według jego instrukcji. Pomimo tego scena miłosna jest najmniej przewidywalna - ta wersja "Leonce'a i Leny" zależy wyłącznie od nas samych.

Balázs przygotował po cztery warianty każdej z dwudziestu pięciu części dramatu Büchnera. Daje to aż sto różnych scen - różnią się od siebie obsadą, stylem gry i sposobem artykulacji tekstu. Wydaje się, że istnieje nieskończenie wiele scenariuszy: każdy spektakl jest niepowtarzalny, gdyż składa się z innych scen (chronologia nie gra w tym roli). "Wietkong" czy "Don't worry...", "Tory" lub "Bagno", wersja według Britney Spears czy po czeczeńsku? Reżyser, siedzący na widowni podczas każdego przedstawienia, przerywa grę przed wybranymi epizodami, aby zaproponować któryś z dwóch, czasami nawet trzech, wariantów. Łudzi, że to my dokonujemy wyboru, jednak wbrew zapewnieniom traktuje wynik głosowania jedynie jako sugestię. Ostateczna decyzja należy do niego.

Spektakl ma kształt próby, nie jest ani dokończonym projektem, ani nie podaje jednoznacznej interpretacji "Leonce'a i Leny". To rodzaj eksperymentu, gwałtu zadawanego tekstowi, badanie inscenizacyjnych możliwości dramatu Büchnera - tylko po to, aby przekroczyć kolejne granice formalne. Choreografia i plastyczność scen są widowiskiem samym w sobie. Użycie bambusowych kijów i czarnych kostiumów (spodnie-alladynki zmieniają się w suknie-kokony wiążące aktorów) wydaje się niewyczerpanym źródłem pomysłów. Z pozoru płaskie kije tworzą trójwymiarową scenografię świata, w którym Leonce i Lena próbują znaleźć własne miejsce. Stos badyli przemienia się w statek, powóz, tron, drabinę czy klatkę; kije służą za laski, wiosła i narzędzia walki. Połączenie scenografii z urzekającą, niekiedy rozśmieszającą do łez, grą Węgrów daje niepowtarzalny efekt. Ciało aktora staje się głównym językiem ekspresji. Teatr Maladype stworzył swój własny, unikalny styl opartej na improwizacji i bezpośrednim kontakcie (wzrokowym i cielesnym) z widzem. Energia i dynamika spektaklu w dużej mierze zależy od reakcji publiczności. Spektakl ten, jak żaden inny na tegorocznym Dialogu, zachwyca formą i daje widzom dużą dawkę pozytywnej energii.

Spektakl Balázsa wzbudza kontrowersje nie tylko za sprawą eksperymentalnej "gry w sceny". Spore zastrzeżenia mam do interpretacji dramatu Büchnera. Być może dla niektórych "fabuła jest banalna i przewidywalna", gdyż przy szybkiej lekturze może się wydawać, że jest to tylko i wyłącznie historia miłosna podporządkowana wymogom "satyrycznej komedii politycznej". W rzeczywistości jest to dramat inicjacyjny, którego bohaterowie nie uciekają od egzystencjalnych przemyśleń. Ucieczka, na którą decydują się niezależnie od siebie Leonce i Lena, to w istocie podróż wewnętrzna. Doprowadzi ich do odkrycia nie tylko prawdziwej miłości, ale istoty człowieczeństwa. Balázs przeczytał dramat bardzo pobieżnie, dlatego przyjęta przez niego konwencja gry aktorskiej nie przystaje do filozoficzno-teologicznego języka Büchnera. Większość wariantów poszczególnych scen w ogóle nie jest oparta na wybranych fragmentach tekstu. Spektakl w reżyserii Balázsa mógłby równie dobrze opowiadać o przygodach Jasia i Małgosi. Nie straciłby przy tym nic ze swojej energii i cudownej aranżacji.

Z okazji setnego przedstawienia zespół Maladype planuje teatralny maraton - zostaną zaprezentowane wszystkie warianty każdej ze scen (czyli 100 odsłon podczas jednego wieczoru). Będzie to prawdziwe wyzwanie dla aktorów i widzów, mając na uwadze, że "normalny" spektakl trwa przeszło trzy godziny (na festiwalu Dialog mieliśmy jedynie dwugodzinny przedsmak tego, co zaprezentują w Budapeszcie). Jednak nawet zapowiadany jubileuszowy pokaz nie jest ostateczną wersją Leonce'a i Leny. Ta istnieje jedynie w wyobraźni reżysera.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji