Artykuły

"Wyzwolenie" w Kaliszu

NA niemal pozbawionej dekoracji scenie pojawia się przed widzem grupa ludzi uformowanych w symboliczną procesję. Jeden z nich trzyma nad głową chorągiew kościelną z Częstochowską, drugi przewiązany jest grubymi kulami gigantycznego różańca, trzeci prezentuje resztki stroju szlacheckiego, czwarty dźwiga pęk kos, kolejny odwija się z długachnego, mocno zbrukanego pasa słuckiego. Idą powoli, potykając się o swoje brzemiona, uwikłani w swoje rekwizyty, ściśle połączeni ze sobą w całość niewidocznymi wstęgami chorągwi, kulami różańca, jakimiś strzępami.

Niezbyt głośno lecz nieustannie - i tak będzie dokońca przedstawienia - śpiewają na melodię "Boże coś Polskę" jakieś pasyjno-misteryjne mruczando, w którym czasem niebywale jasnym i wysokim tonem wybije się głos kobiecy (Wróżka). W środku grupy - ubrany symbolicznie na "przekrój polskiego społeczeństwa" - człowiek z krzyżem. Tuż obok niego młody chłopak o nagim torsie. Od początku usiłuje oderwać się od procesji, rozplątać szarfy, pasy i różańce, zagłuszyć pienia. Na krótki moment nawet mu się to udaje, ale rozbudzona po krótkim uśpieniu procesja narodowa podejmuje swój różańcowo - sztandarowy marsz dokładnie w tym miejscu co poprzednio i dokładnie z tymi samymi kwestiami na ustach. Chłopak wyglądający jak Książę Niezłomny z teatru Grotowskiego przegrywa, ginie na krzyżu.

No tak, to może być "Wyzwolenie" Wyspiańskiego, to może być Konrad. Garby i strzępy kompleksów narodowych, przyrosłe jak te tutaj, wypełzłe narodowo-mistyczne emblematy uczestników scenicznej Golgoty, pozostały nietknięte. Konrad umiera z poczuciem klęski, ale widz - gdyby chciał - mógłby tę śmierć potraktować jak przestrogę. Stanie się tak, tak będzie na pewno, jeżeli Konrad nie znajdzie następców i to takich, którym na imię: milion, społeczność. Tak może pomyśleć widz, ale może też przyjąć rzecz całą inaczej, jak totalnie przygnębiającą diagnozę społeczną, jak precyzyjnie masochistyczną odpowiedź na pytanie: jacy jesteśmy? Z odpowiedzi tej wysnuwa się przecież od razu dalszy wątek - i co z tego dla nas wynika? Wynikać może?

WIĘC jakie jest ostatecznie to "Wyzwolenie" Stanisława Wyspiańskiego i Macieja Prusa? Na pewno "niewierne", czy też nie do końca wierne wobec autora. Świadomie okrojone. W programie reżyser pisze: - "Wyzwolenie" było zawsze przyjmowane jako wielki dyskurs o sztuce, o społecznym powołaniu artysty i teatru. Drugim wątkiem dramatu jest rozprawa Wyspiańskiego ze współczesną sobie sytuacją polityczną. W naszej inscenizacji wszystkie sprawy dotyczące teatru i sztuki zostały ścięte, skoncentrowaliśmy się wyłącznie na polityce utworu". Niniejsze słowa sugerują publicystyczność kaliskiego przedstawienia. Ale tak nie jest.

Spektakl, acz pozbawiony rzeczywiście wymiaru uniwersalizującego i skoncentrowany na polskości (pojętej jednak szeroko, jako zespół cech szczególnych, wyróżników i normatywów narodowej psychiki) jest przedstawieniem par excellence poetyckim, bardziej przypominającym misterium niż publicystyczną rozprawę. Formalnie rzecz biorąc, widać na nim wpływy teatru Grotowskiego (gra całym ciałem, swoisty biologizm poszczególnych scen, rola światła i rytmu muzycznego), a nawet, przyznam, przypomina w jakimś odległym sensie jego "Apokalipsis cum figuris". Oczywiście "Apokalipsie po polsku, tylko o nas i dla nas. Stąd sięgnięcie po najbliższą psychice polskiej metaforę - symbole chrześcijańskie, stąd Konrad wystylizowany na zapaśnika, który musi walczyć z widmami i zmorami polskiej drogi w Historię.

Wszystko, co napisałam powyżej, plus jeszcze szczere uznanie dla oprawy plastycznej inscenizacji nie znaczy jednak, że kaliskie "Wyzwolenie" jest przedstawieniem, które można z czystym sumieniem zaaprobować. Jego słabą stroną jest to co decyduje o przeniesieniu myśli spektaklu do widza: nieklarowność i niespoistość koncepcji nie najlepsze aktorstwo (wyjątek dobra Wróżka - Halina Łabonarska). W bardzo wielu momentach myśl urywa się, jej bieg sygnalizują i podtrzymują jedynie znaki plastyczne, nie zawsze to jednak wystarcza. Dla kogoś, kto widział inne realizacje "Wyzwolenia", ta kaliska jest na pewno niezmiernie interesująca. Czy wystarczy doświadczenia i wyobraźni tym wszystkim, którzy oglądają je na scenie po raz pierwszy akurat w tej - bardzo zresztą sugestywnej - wersji? Może, nie wiem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji