Artykuły

W szkole straszy baronessa

Nowo powołana wiceprezydent Krakowa do spraw edukacji swoje urzędowanie rozpoczęła od radosnej zapowiedzi. "Będę jak Margaret Thatcher" - stwierdziła Anna Okońska-Walkowicz, obiecując, że przy restrukturyzacji krakowskiego szkolnictwa nie wystraszy się nauczycielskich protestów - pisze w felietonie dla e-teatru Witold Mrozek.

Prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego, do tej pory aktywnie działającą na rzecz szkolnictwa niepublicznego, będzie stać na czele publicznej oświaty Krakowa. Skoro nikt nie widział konfliktu interesów w tym, by państwowe uniwersytety reformowała prezydent uczelni niepublicznej, to dlaczego miano by dopatrzeć się go tutaj? Ale żeby od razu powoływać się na Thatcher?

Przecież wydawać by się mogło, że język publicznej debaty przesuwa się w lewo. Że wyborów nie wygrywa się już hasłem podatku liniowego, a po popularność nie jeździ się z ryngrafami do Pinocheta. Nawet jeżeli - jak przytomnie zauważa Marek Beylin w ostatniej "Gazecie Świątecznej" - Janusz Palikot w rzeczywistości wprowadził do Sejmu przede wszystkim drobnych przedsiębiorców-paleokorwinistów, to by zapewnić swojej liście medialną nośność i trzeci wynik w wyborach, musiał założyć czerwoną koszulę "odnowiciela lewicy" i bardziej eksponować walczących o prawa mniejszości, prawa reprodukcyjne i świeckie państwo Grodzką, Nowicką i Biedronia - niż swoje zastępy lokalnych biznesmenów, walczących o zniesienie rzekomego fiskalnego ucisku. Tradycyjnymi hasłami liberalnej ortodoksji próbował natomiast szermować w niedawno zakończonej kampanii PJN z Pawłem Poncyljuszem na czele. Skutek tego jest taki, że swój postulat zlikwidowania dotacji dla partii politycznych ugrupowanie to wypróbuje teraz na sobie. W mikroskali.

Nie wszystko jednak przedstawia się tak różowo. W myśleniu o strategicznych, "twardych" obszarach - takich, jak infrastruktura, służba zdrowia czy edukacja właśnie - rynkowy dogmatyzm trzyma się całkiem mocno. A także wspierająca go propaganda, wskazująca winnych błędom i wypaczeniom polskiego kapitalizmu. Przykurzoną już nieco figurę górnika-roszczeniowca i zadymiarza, hamulcowego rozwoju polskiej zielonej wyspy, coraz częściej uzupełnia się nauczycielem-nieudacznikiem i pasożytem. Pracuje taki osiemnaście godzin tygodniowo, ma dłuższe wakacje i jeszcze czasem wystąpi w obronie swoich praw i interesów. Mniejsza o to, że jego dłużej ponoć pracujący zachodni koledzy mają do pomocy pracowników administracji i skupić się mogą tylko na uczeniu. Przecież nauczycieli tak naprawdę nikt nie lubi, tkwi to w nas od dzieciństwa. Łatwo zatem wszcząć na nich medialną nagonkę. "Nauczyciele rujnują budżety gmin", "Za absurdy Karty nauczyciela płacą podatnicy i samorządy" - rej wodzi "Dziennik Gazeta Prawna", ale dzielnie sekundują jej inne tytuły. Skoro nauczyciele stają się równie szkodliwi, co górnicy, trzeba zrobić z nimi porządek. A w tym Margaret Thatcher była naprawdę dobra.

Owszem, można powiedzieć, że z tą Thatcher to tylko slogan, specyficzne poczucie humoru pani wiceprezydent, taki polski folklor neokoński. Że po prostu musimy z tym żyć, bo urodziliśmy się w takim, a nie innym miejscu - tak samo, jak żyć musimy z działaczami lewicy cytującymi Jana Pawła II na pierwszomajowych manifestacjach. Że nie ma się czym przejmować - bo też na Plac Centralny w Nowej Hucie nikt nie mówi "Plac Reagana", choć takiego nadano mu w 2004 roku patrona, by egzorcyzmować widmo usuniętego stamtąd pomnika Lenina. Wreszcie można by pocieszać się, że wiceprezydent Okońska-Walkowicz to bardziej urzędniczka, niż polityczka - i swoją wypowiedzią nie buduje żadnego elektoratu, a co najwyżej kompromituje siebie i swojego mocodawcę. Zresztą, prezydent Jacek Majchrowski bywał nieraz na rodzimej scenie politycznej postacią całkiem pozytywną - walcząc twardo z Komisją Majątkową, występując od początku przeciwko wojnie w Iraku czy czyniąc krakowską komunikację publiczną najlepszą w Polsce. Można zatem mieć nadzieję, że nie pozwoli swojej drugiej zastępczyni na zbyt daleko posuniętą realizację jej torysowskich fantazji.

Jednak takie odwołania, nawet jeśli błahe i zwyczajnie nieprzemyślane - nie są nigdy niewinne. I wolałbym żyć w kraju, w którym osoba odpowiedzialna za edukację dzieci sobie na takie słowa nie pozwala. Polityka Thatcher nie ograniczała się do powiedzenia górnikom, że są niepotrzebni, a społeczeństwu - że nie istnieje. Za jej rządów w Wielkiej Brytanii do górników strzelano. Warto o tym pamiętać, gdy porównuje się do nich dzisiejszych nauczycieli, a siebie - do Żelaznej Damy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji