Artykuły

Lubelskie "Wyzwolenie" w Warszawie

MUZA Polskę współczesną twórzcie. REŻYSER Sercem szczerem. Tak jak ją widzim współcześnie dokoła.

TEN fragment dialogu z I aktu "Wyzwolenia" Wyspiańskiego stanowił wydaje się dla Kazimierza Brauna inspirację jego przedstawienia, przygotowanego jeszcze półtora roku temu na otwarcie sezonu lubelskiego a inaugurującego w stolicy kulinarne imprezy "Panorama trzydziestolecia", "Lublin 74 - Warszawie". Wielki honor i wielka odpowiedzialność. Nie wydaje się jednak, by spektakl Brauna dorósł swą rangą ideowo-artystyczną do wysokiego pułapu, wyznaczonego "Panoramie trzydziestolecia". Wielki dramat historiozoficzny w wyniku pomysłów, zabiegów i tekstowych operacji i przetasowań reżysera przekształcił się w płaską, natrętną publicystykę kabaretową. Dotyczy to pierwszej części przedstawienia. W drugiej Braun usuwa się wprawdzie za kulisy, pozwalając mówić Wyspiańskiemu, jednak część ta nie przystaje do pierwszej ani kompozycyjnie ani stylistycznie, zawisa też w próżni jej wymowa ideowa i jej historiozofia.

To już sprawa nie tylko zaprzepaszczenia fascynującej teatralności dzieła Wyspiańskiego: to obniżenie i spłaszczenie jego rangi ideowej. Gorzka ironia i gorycz poety przybiera rysy błazeńskich grymasów, tam zaś gdzie poeta woła pełnym głosem - słychać dyszkancik cyrkowych clownów z "Podwieczorku przy mikrofonie". Zabawne są niektóre pomysły Brauna, a nawet śmieszne. Ale płaci wysoką cenę za to "śmieszenie", za tę natrętną płaską aluzyjność, za to łechtanie widowni - miast porażać tak jak poraża Wyspiański. Braun w kabaretowej rewii "A to Polska właśnie", ("...tak jak ją widzim współcześnie") wyśmiewa wszystko i wszystkich, ściąga kolejnych mówców z trybuny, ale po to, by jego Konrad - nieznośny rezoner w kontekście całego przedstawienia - zagarniał tę trybunę dla siebie. Po tej "totalnej kompromitacji" w kabaretowej manierze - potężna, dojmująca modlitwa Konrada w II akcie brzmi pusto a jego słowa o narodzie mają i smak już nawet nie ironii lecz kiepskiego żartu.

Wśród wielu różnych zabiegów twórcy przedstawienia był i ten: Braun połączył postaci Konrada i Geniusza, wsadzając im obu na głowę Chochoła z "Wesela" w kształcie słomianego niedźwiedzia z Krupówek. Był pomysł? Był. Ale co on "załatwia"? To co większość pozostałych pozostałych pomysłów: z wielkiej historiozoficznej dyskusji z pasjonującej debaty o sprawach narodu wyszły albo błazenady albo natrętne tyrady.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji