Artykuły

Najtrudniejsze są początki

Nikt naprawdę nie wie, co go czeka, jeśli zdecyduje się podążać za enigmatycznymi wskazówkami udzielanymi przez Głos - o projekcie "Prolog" w reż. Wojtka Ziemilskiego prezentowanym na Krakowskich Reminiscencji Teatralnych pisze Katarzyna Lemańska z Nowej Siły Krytycznej.

Najnowszy projekt Wojtka Ziemilskiego zainspirowany jest wypowiedzią Jeana-Jacquesa Rousseau: "Zrób z widzów spektakl; spraw, żeby się stali aktorami; zrób tak, by każdy się widział i sobie podobał w innych, tak, by wszyscy byli lepiej zjednoczeni". Ziemilski zaprasza publiczność do współtworzenia takiego spektaklu (czy jak sugeruje instalacji performatywnej), w którym widzowie stają się nie aktorami, ale uczestnikami prywatnego spotkania. "Prolog" mówi bowiem o początku i końcu. To początek nowego rodzaju spektaklu teatralnego: intymne spotkanie z... głosem (a nie żywym aktorem). Przyjmuje ono postać quazi-castingu, na którym widzowie w performatywny sposób doświadczają "bycia" (ale nie grania!) na scenie. Nie jest wymagane doświadczenie aktorskie, wokalne, artystyczne czy performerskie, wystarczy ściśle trzymać się instrukcji, które słychać w słuchawkach. "To po części kontemplacja, po części gra. Od początku do końca spektakl" - informują twórcy. Piętnastoosobowa grupa chętnych podejmuje spore ryzyko - nikt naprawdę nie wie, co go czeka, jeśli zdecyduje się podążać za enigmatycznymi wskazówkami udzielanymi przez Głos.

Projekt Ziemilskiego to także koniec - osobistych historii artysty (tych prawdziwych i wymyślonych), który już we foyer zaprasza uczestników do włączenia własnych opowieści do fabuły "Prologu". Później następuje przesłuchanie dotyczące naszych preferencji teatralnych. Spektakl rozgrywa się w wyznaczonym na scenie białym polu, gdzie dochodzi do artystycznego zderzenia oczekiwań, upodobań i uprzedzeń zaproszonych gości. Głos zadaje każdemu osobiste pytania, niekiedy przekraczające granice przyzwoitości i społecznego tabu. Czy wszyscy widzowie słyszą to samo? Jeśli tak, to dlaczego Głos rozbrzmiewa w słuchawkach, a nie w porozstawianych na scenie głośnikach? Oczywiście słuchawki zagłuszają dźwięki docierające z zewnątrz, odgradzają od pozostałych uczestników, dzięki czemu tworzy się intymna więź ja-głos. Skoro jednak Ziemilski dopuszcza kłamstwo, fantazjowanie i manipulację (zarówno ze strony głosu, jak i widzów), to zawsze pozostaje cień wątpliwości: czy każdy z nas usłyszał tę samą narrację? Może istnieje nie prolog, ale prologi?

"Prolog" to kontynuacja projektu o choreografii społecznej. Dotyczy on działań w obrębie sztuk wizualnych i tańca współczesnego wychodzących poza przestrzeń teatru. Jednak w tym przedsięwzięciu Ziemilski wraca niejako "do źródeł", do samego teatru. Czy kiedykolwiek zasnąłeś podczas przedstawienia? Patrzyłeś w trakcie na zegarek? Wyszedłeś przed końcem? - pyta, na razie "ulgowo", Głos, po czym dodaje - Śmierdziałeś w trakcie przedstawienia? Wyobrażałeś sobie, że widownia jest naga? Czy kiedyś coś Cię podnieciło? A może jakiś spektakl zmienił właśnie Ciebie? Poruszanie się po białej powierzchni sceny (w przód na TAK, w tył lub pozostanie na miejscu na NIE) stanowi rodzaj komunikacji z Głosem. Nie na wszystkie pytania można pozostać obojętnym, odmówić udzielenia odpowiedzi. Czy brak reakcji z naszej strony (pozostanie w miejscu) nie już jest pewną decyzją?

Ta teatralna gra zaproponowana przez Ziemilskiego (przypominająca momentami wręcz inwigilację) powinna do czegoś prowadzić. Czy dojście do krawędzi pola oznacza wygraną albo przegraną. Czy ma to na celu wyłonienie spośród nas największego teatroman(iak)a? A można oszukiwać, aby zwyciężyć? Tylko kogo? Głos, pozostałych uczestników czy siebie samego? Nie znajdziemy na te pytania jednoznacznych odpowiedzi. "Prolog" jest bowiem rodzajem teatralnego eksperymentu, wiecznym work in progress. To, co wydarza się na scenie w momencie spotkania (widzów, Głosu i samego Ziemilskiego znajdującego się za kulisami), wytycza nowe granice dotychczasowego rozumienia, czym jest teatr (a dalej choreografia społeczna) w codziennym życiu. Ciało w ruchu, stanowiące integralny składnik społecznej rzeczywistości, zostaje w tym projekcie zderzone z szeroko rozumianą teatralnością. Działania w grupie przybierają równocześnie formę próby, przedstawienia, dzieła sztuki, spotkania i wydarzenia performatywnego.

Ziemilski proponuje, abyśmy nawet leżenie potraktowali jako ruch - działanie wyobraźni. Uczestnicy leżą na białych pufach postawionych w miejscach, do których doszli na pierwszym etapie spotkania, i "rysują" na suficie mapę swojej wyobraźni. Snute w naszych głowach rozważania (myśli podsuwane przez tajemniczą kobietę - głosów Prologu użyczają Sean Palmer i Iza Szostak) zostają "zobrazowane" pod postacią świetlnych plam, okręgów i kolorowych kresek nałożonych na rejestrowany na żywo obraz widzów. Film z udziałem publiczności zostaje wyświetlany na suficie sali teatralnej (projekcja wideo - Marcin Ebert, reżyseria światła - Karolina Gębska). Twórcy wpisują nas (dosłownie - na suficie, metaforycznie - włączając do pobocznych wątków narracji) w pewną tożsamość społeczną. Zadaniem modelatorów-głosów jest przekonanie widzów, że są integralnymi członkami wspólnoty: teatralnej, kulturowej, ogólnoludzkiej. Czy im się to udało - nie wiadomo; do naszej mapy wspólnotowości nie powstała jeszcze legenda. To dopiero prolog, do którego ciągle dopisujemy kolejne elementy, poza teatrem, na co dzień.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji