Artykuły

Teatr obywatelski

Nie wiem kim był ów recenzent, który napisał o Wyzwoleniu, że to nie chaotyczność, ale sam chaos. (...) Zaraz na początku spotyka się widz z niepewnością o czym autor właściwie pisze. Cytuję za Martą Fik ("Polityka" 40/1022), która uważa, że najnowsza premiera tego dramatu nie posuwa naprzód sprawy Wyspiańskiego, a nawet ją cofa. Co to znaczy "posuwać naprzód sprawą Wyspiańskiego"? I jak można do tej sztuki, szczególnej i wyjątkowej i polskiej w stężeniu aż do syntezy - stosować kryteria porządku czy chaosu? Wyspiański przecie wiedział, co chce powiedzieć i mówi to jasno, trzeba go wszakże przeczytać. Powiada tam "tworzę teatr" - "nowy" a gdzie indziej "chcę naród przedstawić, teatr narodu - polska sztuka choć tekst dowolny, commedia del'arte.

Kiedy się za bohatera swego dramatu bierze naród a nie jedną panią Dulska czy jednego Hamleta - sięga się po całe dziedzictwo tego narodu, po wszystko, co go określa i charakteryzuje -- od przywódców do wyrobników; operuje się tedy skrótami, zbitkami i odnośnikami takimi, które kojarzą się każdemu obywatelowi tego narodu z tym, co wie sam.

Człowiek niezakorzeniony w kulturze (określenie Jerzego Kossaka) będzie siedział na Wyzwoleniu jak na tureckim kazaniu. Sądzę, że tak muszą odbierać je cudzoziemcy, zdumiewając się srodze, że istniał w tym kraju dramaturg, który aż "naród" chciał przedstawić, zamiast jakąś pars pro toto.

Polski romantyzm odegrał inna rolę w kształtowaniu "duszy narodu" niż pozostałe romantyzmy europejskie. U nas wyrósł na siłę pierwszą do dziś, gdzie indziej był epizodem, jednym wśród innych. We Francji, na pytanie "kto był największym poetą" można odpowiedzieć, bez obrazy boskiej, "niestety, Wiktor Hugo". W Polsce za słowo "niestety" pakują człowieka w endeki. Dlatego zapewne i Wyspiańskiemu ciążyło tyraństwo tamtej poezji i dlatego Józef Para ucharakteryzował Geniusza na złoconego Mickiewicza. O niego przecie, między innymi, chodziło Wyspiańskiemu. Atoli kiedy wypędzają Wieszcza z powrotem do podziemi - dzieje się to jakby wbrew uczuciom sali, która jest raczej z nim, niżeli z tymi, którzy go zwalczają. I to jest właśnie nasza specyfika...

Wyspiański natomiast był przeciw. Napisał dramat przeciw. Napisał akt oskarżenia. Napisał tragedię myśli pozbawionej woli i narodu pozbawionego tożsamości. W dramacie tym z kilku ambon rozmaici liderzy rzucają temu narodowi puste ale za to gromkie słowa - naród się obraca od ambony do ambony jak bąk i dostaje kręćka. Każe "Prymas" grożąc przy tym, że zabiją te, które nie wierzą (najprostszy sposób szerzenia wiary!), "Mówca" rzuca mocnym słowem; jeden radzi, żeby nie używać słowa "Polska", drugi, żeby używać zawsze. Ojciec ostrzega syna, żeby nie poglądał ani ku prawej, ani ku lewej stronie, bo źli jedni jako drudzy. Starzec powiada, że Polska jest wieczyście nieśmiertelna; wszystko to razem uzyskuje ironiczny kontrapunkt w kwestiach "Muzy" i potem "Harfiarki". Muza drwi: a gdy już wszystko gotowe, rozkazać grać na rozpoczęcie poloneza, jeśli polski temat, i rzucić, jako pierwszą kartę, wielkie Słowo... Wielkie słowa rzucają wszyscy ze swoich ambon. I "Prymas" i "Mówca" i "Przodownik" i kto tam jeszcze, a wysłuchawszy ich "Harfiarka" powie lecz słowa to - nic, jak hamletowskie słowa, słowa, słowa... Czyli nic, nic, nic. Ależ to NIC odnosi się do romantyzmu. REŻYSER: Mamy tu scenę - właśnie czytam o romantyzmie - przerósł świat. Romantyzm sobie buja, wodzi, coraz to wyżej, nie dba nic, a światek coraz niżej schodzi. Cóż tam? Jest jaka sztuka? KONRAD: Nic. To "NIC" Konrada jest kluczem do walki wydanej owej nicości, która buja, wodzi a... "nie popycha" sprawy naprzód.

...W młodości pracowałem pod kierunkiem profesora Klemensiewicza nad słownikiem Wyspiańskiego. Językoznawczy punktu widzenia doprowadził mnie do złudnego mniemania, że Wyspiański jest półgrafomanem. Proszę mi to wybaczyć, ponieważ jest to opinia obowiązująca w kręgach polonistów. Nieprofesjonaliści, jak Aleksander Małachowski, mają prawo ulegać wpływom profesjonalistów i głosić to samo. Rzecz wszakże wynika stąd, że Wyspiańskiego czytano dotychczas błędnie, przez romantyczne okulary. Został "piątym wieszczem", a ponieważ wszyscy poprzednicy są filarami romantyzmu - Wyspiańskiego uważa się powszechnie za spóźnionego romantyka. Co przy tym zastanawia - to swoista zmowa milczenia wokół rzeczywistej fobii autora Wesela - fobii antyromantycznej, niechęci wobec wszystkiego, co miało swój romantyczny, spłycany z czasem, rodowód. Wyspiański był tedy antywieszczem, który nie tworzył żadnego systemu, ale wszelkie systema uważał za niedoskonałe. Naczelny cel narodu w niewoli - to wyzwolenie. Zdaniem myśliciela obdarzonego darem słowa - jest ośmieszyć to wszystko, co naród mami, z prawa, z lewa, z centrum, albowiem nikt przecież nie ma monopolu na rację pełną. Brzozowski tedy pisał słusznie, że Wyspiańskiemu chodziło o wykazanie nicości rzekomych podstaw życia narodowego. Jedni nawet walkę o wolność potrafią zaprawić pustym frazesem, drudzy pytają, czy zostaną za nią wynagrodzeni. Wyspiański to wszystko widzi, dlatego czynienie mu zarzutu, że jego ideologia jest mętna, przeto brali go na swoje sztandary wszyscy, którymi gardził - nie ma sensu. Nie jest rzeczą poetów tworzenie ideologii, już lepiej niech wzruszające wiersze piszą... Romantycy pisali piękne wiersze i za to im chwała. Ale ideologię, którą stworzyli trzeba odrzucić z okrzykiem: precz, jesteś tyranem! w momencie, kiedy poezja utożsamiona zostaje z ideologią...

Modernizm polski w poezji zostawił mnóstwo łez, tęsknic i nirwan. Panie dostawały spazmów przy lekturze wierszy Tetmajera tak jak w naszych czasach na koncertach Beatlesów. Styl Wyspiańskiego musiał być stylem epoki, ale czy nie przyszło nikomu do głowy, że jest w nim ukryta satyra, ironia, parodia? Znak parodii i kpiny daje przecie zarówno "Reżyser" jak "Konrad", "Muza", "Harfiarka" - wprost, gdy stylem - cała reszta! Tedy w latach, kiedy tak kochamy parodystów, winniśmy oddać Wyspiańskiemu - co jego. Napisał nowatorski tekst, sceniczny oparty na paradoksalnej jedności czasu, miejsca i akcji, sprowadziwszy wszystkie dramatis personae na scenę Teatru w Krakowie. Sprowadzić cały naród na jedną scenę i grać na nim jak na harfie - toż to arcychwyt. Leon Schiller ośmielił się powiedzieć, że Wyspiański to jedyny w świecie - artysta teatru. Ależ tak! Toż to prekursor walczący, pierwszy budowniczy teatru monumentalnego. Nawet współczesne majsterklepki teatru ubogiego - stamtąd czerpią pomysły i środki. Czymże jest Kartoteka jeżeli nie wnuczką Wyzwolenia? Łóżko na środku ulicy, pomieszanie czasów... Tak jak Tango jest wyssane z mlekiem Matki Witkiewicza. Wyspiański napisał dramat, który ćwierć wieku później streścił T.S. Eliot, nie wiedząc co streszcza, w słowach: Time present and time pas are both perhaps present in time future, and time future contains in time pas if all time is eternally present... (Czas teraźniejszy i czas przeszły zawierają się prawdopodobnie oba w czasie przyszłym, zaś czas przyszły istnieje w czasie przeszłym, jeżeli wszelki czas jest wiecznie teraźniejszy...)

Człowiek, który - nie znając angielskiego! - potrafił tak zanalizować Hamleta jak autor szkicu Hamlet - nie mógł nie wiedzieć, czego chce. Jeżeli jaka postać u niego bełkocze - to ma ona bełkotać, nie znaczy to, że bełkocze Wyspiański!

Konrad Swinarski w swojej wersji Wyzwolenia retuszował tekst, każąc go aktorom tak interpretować, by znikały te wszystkie miejsca "kompromitujące", resztę dodając symbolicznymi znakami umownymi, niekiedy udatnymi (jak kiedy pani Polony-"Muza", podnosi wdzięcznie nóżkę, umizgując się do "Reżysera" przy wcale znaczącym epizodzie). Kiedy Konrad (Trela) zanadto się zapala w polemice z "Maskami", zostaje związany w kaftan bezpieczeństwa, co nie jest świeże, ponieważ wcześniej Grotowski umieścił akcję Kordiana w zakładzie dla wariatów. Obaj panowie ułatwili sobie zadanie. Sięgnęli po najgrubszą symbolikę, gdy zarówno Słowacki jak - zwłaszcza - Wyspiański, operowali nią znacznie udatniej acz mniej wulgarnie. Trela był "Konradem" w Dziadach, które uważam za przedstawienie amatorskie albo za mimowiedną (?) parodię Mickiewicza i jego arcydzieła. Parodię nie na miejscu. Miotający się Konrad w Dziadach wynika jakoby z miotających się w tamtym dziele słów-gromów, ale miotający się "Konrad" w Wyzwoleniu to grube nieporozumienie. Trzeba nie czuć ducha tekstu, żeby tak poprowadzić tę postać. Toż "Konrad" "Konradowi" nierówny. Nie po to Wyspiański wziął sobie imię "Konrada", by imitować postać stworzoną przez Mistrza Adama. "Konrad"-Wyspiański to przecież antyteza "Konrada-Gustawa", to przeciwnik, polemista, partner - nigdy kontynuator!

Wyczuł to Józef Para. Jego Wyzwolenie nareszcie mówi językiem adekwatnym. Józef Para nie wrzeszczy, nie miota gromów, ale rozmawia, toczy spór, polemizuje, modli się - ale nie romantyzuje. Jest trzeźwy, krytyczny, wiele wiedzący i wszystko widzący. Dlatego w scenie z "Maskami", które porozmieszczał na widowni - jest tak realistyczny, jakby tę partię tekstu dopisano mu dziś. Widownia, która w większości zapewne po raz pierwszy słyszy coś takiego - popatruje po sobii z niedowierzaniem. A to Wyspiański toczy wojnę z nami. Para dostrzegł w Wyzwoleniu pokłady dotychczas nie eksploatowane. Proszę przeczytać lada kwestię Konrada, napisaną, na oko, stylem podniosłym: cicho, pokornie, ze znużeniem, może spuściwszy głowę i oparłszy łokcie na kolanach. Nawet gdyby Para zostawił sobie kwestię: Byłem gwiazdą, gwiazdą stałą, niebios niewolnicą, tam, hen, ujęty łańcuchem, z wyprężonymi ramiony, uwięzgłem duchem, gdzie gwiazd iskrzące skorpiony... To mógłby być akcent przejmujący w swoim bezpośrednim adresie. Nie ma tu przecie romantycznego patosu wyduszonego przez Trelę w obu wcieleniach "Konradów", ale znużenie i wyrzut.

Wyspiański był obdarzony zmysłem myśliciela politycznego, przeto używał słów jak trybun, jak demagog - by osiągać cele używanym słowem. Wie, że sztuki teatralne pisane są po to "by poruszyć widza" jak powiada królowa Hermiona w Opowieści zimowej. Wyspiański wiedział, co pragnie osiągnąć, pisząc tak, a nie inaczej. Kiedy "Konrad"-Wyspiański powtarza owo "ja czuję nieśmiertelność" toć przecie także jest to nieśmiertelność nie obok ale przeciw.

...Tekst dramatu został dla potrzeb sceny w Katowicach nieco skrócony. Czasem kwestię "Konrada" otrzyma "Reżyser" a "Konrad" fragment didaskaliów, "Stary Aktor" odda kilka słów "Matce", "Starzec" z "córkami" cofają się nieco ku tyłowi, poza tym nie uroniono tu nic ani z myśli, ani intencji Autora. Wszystko, od muzyki do dekoracji, jest "za umową" jak powiada "Konrad" w rozmowie z "Muzą". Para-"Konrad", toczy swój dialog z rzeczywistością rozplanowaną w różnych czasach, czyni to w sposób twórczy, odkrywa Wyzwolenie - a tu słyszę, że "nie popycha" ale cofa sprawę. Zali "popychać" można jedynie poprzez stylizowane żywe obrazy pod MatejKę? U Swinarskiego ważniejszy jest - wspaniały - efekt malarski i realizacja przysłów światowych (np. pijany jak Polak) niż sedno wielkiego dramatu narodowego. U Pary nikt się wprawdzie pod stół nie wali, ale za to słowo dociera do szpiku kości. Jest to pierwszy "Konrad" - który się sprzeciwił poprzednikowi z Dziadów. Jest to "Konrad" schyłku XX wieku. "Konrad", który zawsze tkwił w tekście Wyzwolenia - zagrzebany mułem komentarzy.

A jeśli kontynuuje, to przecież jeno ową Myśl mickiewiczowską z Wielkiej Improwizacji: Mam tych skrzydeł dwoje; wystarczą: - od zachodu na wschód je rozszerzę. Lewym o przeszłość - prawym o przyszłość uderzę... I niżej Ja kocham cały naród! - objąłem w ramiona wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia... etc. Cóż czyni Wyspiański, jeśli nie to właśnie? Choć bez pustej miłości "całego narodu".

Jeżeli Wyspiański jest kontynuatorem - to tylko owej zdumiewającej odmiany polskiego dramatu cierpiącego na atrofię fabuły i intrygi - na rzecz myśli, często pomieszanej i "chaotycznej" ale próbującej ogarniać duszę i byt swego narodu za jednym zamachem skrzydeł. Ten polski dramat myśli bliższy jest wielkiemu poematowi i Lesedramie niż tekstom pisanym dla teatru przez Szekspira czy Schillera. Tylko w Polsce Poeta miał czelność wyzywania Boga, równania się z Bogiem, bo tylko w Polsce - mógł, dzięki okolicznościom i sile talentów - bogiem bywać*). "Konrad" jest Mickiewiczem i "Konrad" jest Wyspiańskim, mamy tedy dwa dramaty osobiste dwu wielkich, czujących Polaków - podniesione do rangi sztuki narodowej. Dramat osobisty Poety polega zawsze na tym, że może on sobie marzyć, gdy rzeczywistość skrzeczy zupełnie inaczej. Cóż to za ładny okrzyk zanuciłbym pieśń szczęśliwą jako program polityczny! I jak to ładnie brzmi: Daj mi rząd dusz! - Tak gardzę tą martwą budową, którą gmin światem zowie... Od tego rodzaju okrzyków, jak się okazało, krok jeno ku Towiańskim wszelkiej maści... "Konrad" Wyspiańskiego już wie o tym, kiedy mówi: Naród nasz stracił wiarę w słowo. Nie słów nam trzeba, zwłaszcza nie takich, które wołają: Polska Chrystusem, albo Winkelriedem narodów. "Konrad" w Wyzwoleniu atakuje wyraźnie: Na co mamy być Chrystusem narodów, wyłącznie na mękę i krzyż i dla cudzego zysku? (...) Zasłonię (naród) przed oszustwami, co mu kradną duszę za cenę rzeczy nieuchwytnych... Otóż to. Konkret przeciw nieuchwytności, walka ze złudzeniami i chimerami zamiast demonstracji własnej pychy. "Muza" kpi sobie jawnie, powiadając frazesem z was uczynię mocarne półbogi co "Reżyser" pięknie pointuje: przez chwilę na koturnach - resztę czasu boso i dalej już nie zostawia suchej nitki na owym poetycznym "ogniu prometejskim skradzionym niebiosom". "Konrad"-Wyspiański nazywa to wszystko lapidarnie: KRAMARZE ŚWIETNOŚCI! - I woła zaraz potem: NIENAWIDZĘ! - Trzebaż jaśniej? I żeby nie było wątpliwości - kończy dramat słowami odautorskiej informacji: Konrad-Erynnis z Eryniami (...) jako ten wasz czterdziesty czwarty, w naród wołając: Więzy rwij! Czemu tedy "wasz", gdy przyswaja sobie jedno z zadań, jakie Tamten "Konrad" też sobie stawiał? Temu, że mimo krytyki, Tamten "Konrad" istnieje w nas i wpływa na nas. I to ostatnie z ogniw łączących obie wielkie postaci polskiego teatru osobnego.

... Jest w "Wyzwoleniu" jedno zdanie, które nadaje całości pewien podtekst, być może nie zauważony przez komentatorów (nie znam wszystkiego, co o Wyspiańskim napisano) - podwójny podtekst szekspirowsko-mickiewiczowski. Kiedy "Muza" wchodzi w końcu dramatu, "Konrad" pyta: "Ofelia? Maryla?"

Siedząc tedy słowa nie można prześlepić pewnej klamry: oto w pierwszej scenie Dziadów cz. III powiada "Adolf": Runt musi do wrót długo pukać, dać hasło i odebrać, musi kluczów szukać... Gdy u końca aktu III "Wyzwolenia" Konrad zauważa: Cóż to, ront pod bramami? I tu następuje wyjaśnienie "Konrada". "Reżyser": "Czyli czekasz na kogo?" - "Konrad": "Spotkać się tu mamy..." "Reżyser": "Mówisz niejasno..." - "Konrad": "Czy ty kiedyś widziałeś - te potępione?" - "Reżyser": "Mam już dosyć teatru. (...) Tu jest pustka. Jakież to "potępione" ma spotkać Konrad? No przecie - duszeczki! panaadamowe. Ale to jest tajemnica Konrada. Dla reżysera i wszystkich płytko czytających "tu jest pustka"... Gdyby ośmielił się wtenczas "mówić jasno" zostałby uznany za bluźniercę... Wyspiański był to więc taktyk i człowiek na skroś znający potencje umysłowe swoich współczesnych. On grał na ich uczuciach, nie oni grali na nim: W pewnej chwili "Reżyser", ni stąd ni zowąd, powiada: na flecie grać nie umiem. Skądże ten flet, jeśli nie z Hamleta?! Oto ów fragment:

HAMLET Zagraj na tym, proszę.

ROSENKRANC Nie mam pojęcia jak w to trzeba dmuchać.

HAMLET Przecie mnie kochasz? To łatwe jak kłamstwo: przytykasz palce do klawiszów, dmuchasz i grasz, patrz, to są klawisze kornetu -

ROSENKRANC Gamy nie umiałbym z tego wydobyć, nie umiem, nie mam talentu do tego.

HAMLET A na mnie grałbyś? Ze mnie chcesz wydobyć głos - nie umiejąc dmuchać w ustnik fletu? Mogę być dla was każdym instrumentem, może się zdawać wam, że już mnie znacie, ale nie zagra na mnie żaden z was!

(przekład B. D.)

"Konrad" kluczył jak "Hamlet", dość udatnie, by "Muza" doszła do wniosku, że jest to "przeciwnik urojony..." Wyzwolenie trzeba czytać z Dziadami pod ręką i z Hamletem w świeżej pamięci. Zdaje się, że Józef Para miał intuicję. A intuicja w sztuce to często sama sztuka.

*) W Niemczech np. wchodzono raczej w układ z Diabłem...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji