Artykuły

Szkic do "Fausta"

"Faust" w reż. Janusza Wiśniewskiego w Teatrze Nowym w Poznaniu. Recenzja Olgierda Błażewicza w Głosie Wielkopolskim.

Dla potrzeb "Fausta" Janusz Wiśniewski wygospodarował na zapleczu teatru nową przestrzeń, trzecią scenę. Jest to nieregularna, zamknięta z trzech stron czarnymi kotarami salą z dwoma rzędami siedzisk dla publiczności i polem gry dla aktorów usytuowanym pomiędzy nimi.

Kiedy widz wchodzi w jej progi, na placu gry jest kilka zaledwie sprzętów: biurko mistrza ceremonii - dyrektora teatru, pełen książek stolik Fausta i wielki krzyż, na którym zawiśnie Chrystus, jakieś kukły. Bo rzecz cała rozgrywa się przecież przed Wielkanocą, w Wielki Piątek, w małej, obskurnej przestrzeni, co do której dyrektor teatru jest pełen obaw, czy w tak "ciasnej, drewnianej budzie zdoła pokazać drogę z nieba, przez świat do piekła". A w kontekście tego spektaklu jest to uzasadnione pytanie. Rzecz całą zaczyna dyrektor, zwany tu Mistrzem Ołtarzy, świetnie operujący słowem - Witold Dębicki, potem pojawia się pokraczna wypchana kukła starego Fausta - w którym z wielkim trudem rozpoznajemy Mariusza Puchalskiego, na koniec demoniczny, zgięty w pół, Mefistofeles - Mirosław Kropielnicki. Wszystkie ich kwestie są nader skrótowe i lakoniczne. Podpisanie paktu z diabłem, to chwila tylko. A zaraz potem wdziera się na scenę, jak zawsze w spektaklach Janusza Wiśniewskiego, korowód prowadzonych przez marszową muzykę Jerzego Satanowskiego pokracznych postaci, które będą tutaj krzykliwie komentować bieg zdarzeń i ludzkich losów. Pierwsze ich pojawienie się jest efektowne, drugie także. Ale wszystkie następne w tej małej przestrzeni zaczną wkrótce drażnić, zwłaszcza widzów z pierwszych rzędów widzących, bardzo, jest sztuczne, dodane i doklejone.

"Faust" Janusza Wiśniewskiego jest kompozycją powtarzających krótkich, zaledwie naszkicowanych, scen i obrazów, które mają nam i opowiedzieć fabułę, i pokazać ową odwieczną walkę dobra ze złem, a przede wszystkim źródła owej atrakcyjności zła Rzecz w tym jednak, że te sceny i obrazy układają się niesymetrycznie. Króluje tu zło, a owo dobro, uosobione tutaj przez konającego na krzyżu Chrystusa - to przede wszystkim bezgraniczne cierpienie. A tego co najciekawsze jest w tej przestrzeni, bezpośredniej relacji aktora do aktora, jest tak mało.

Na zdjęciu: Mefistofeles - Mirosław Kropielnicki i Faust - Mariusz Puchalski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji