Artykuły

Pędrek jakoś nie czaruje

"Przygody Pędrka Wyrzutka" w reż. Piotra Bogusława Jędrzejczaka w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Milena Orłowska w Gazecie Wyborczej - Płock.

Przed premierą "Pędrka Wyrzutka" reżyser spektaklu Piotr Bogusław Jędrzejczak mówił "Gazecie", że dzieci nie muszą w pełni zrozumieć jego przedstawienia. Że dobrze, jeśli spektakl zostawi w nich jakąś tajemnicę. Bo ta tajemnica będzie pączkować i przyczyni się do ich rozwoju emocjonalnego i intelektualnego. Jeśli tak patrzeć na sprawę - cel reżysera został osiągnięty. Było bardzo tajemniczo. Rozwiną się nie tylko dzieci, ale i dorośli.

"Pędrka" płocka publiczność zobaczyła po raz pierwszy na deskach naszego teatru w środę po południu. Spektakl zrealizowano w ramach II Transgranicznego Festiwalu Sztuk "SkArPa", poświęconego Stefanowi Themersonowi, pochodzącemu z Płocka słynnemu na całym świecie awangardowemu artyście.

"Przygody Pędrka Wyrzutka" Themersona porównywano do "Małego Księcia" - obie książki to rodzaj powiastki filozoficznej dla dzieci i dorosłych, bohaterami obu są młodzi ludzie (choć właściwie w przypadku Pędrka musimy mówić o istocie), które wędrują i poszukują. Nasz Pędrek chce wiedzieć, kim jest, bowiem jest w nim po trochu: coś z psa, coś z ptaka, coś z człowieka i coś z ryby. Spotyka całą galerię postaci, każde spotkanie uczy go czegoś. Ale nigdy nie dowiaduje się, kim jest naprawdę.

Przed premierą Jędrzejczak obiecywał, że powiastkę włoży w najbardziej jej przystającą formę "komiksu scenicznego" (wszystko np. miało być obrysowane komiksową kreską), że aktorzy będą mieli w rękach dopełniające ich postaci lalki, że będzie wspaniała muzyka, ruch sceniczny...

Chyba za bardzo się ucieszyłam. W środę przekonałam się, że niby wszystko się zgadza. A jednak coś nie gra.

Komiksowo? Było umownie, było w oderwaniu od realiów, ale żeby od razu "sceniczny komiks"? Że aktorzy mieli lamówki na ubraniu? Szczerze mówiąc, gdyby nie zapowiedzi reżysera, nie wpadłabym, że to "lamówki komiksowe".

Lalki też były, ale - z całym szacunkiem - nie dopełniały. Ot, taki bajer.

Muzyka - pełna awangarda. Wiecie, taka co to z pewnością jest bardzo uduchowiona i wiele warta, tylko nie wiedzieć czemu człowiek chce, żeby się już skończyła. Młody człowiek, który siedział obok mnie, kiedy Pędrek po raz drugi zaczął śpiewać swą pieśń, jęknął tylko: "O nie...".

Wyjątkowego ruchu scenicznego nie dopatrzyłam się w ogóle.

Co zostaje? Wspaniała rola Szymona Cempury (sprawdził się we wszystkich wcieleniach), zachwycająca ostatnia scena spektaklu, kiedy stary Pędrek widzi w lustrze swe młode odbicie. I przede wszystkim - mądrość przypowiastki Themersona. Bo fakt, że wszystko w "Pędrku" jest jak w surrealistycznym śnie. Ale wszystko jest pełne znaczenia, i to na wielu poziomach: filozoficzne wywody Wielbłąda, teorie komunikacyjne Króla Pingwina, całość nasycona subtelnym humorem autora powiastki. Jest nad czym pogłówkować.

Tylko żeby to wszystko sprzedać widzowi, trzeba sprawić, żeby przedstawienie go porwało. Żeby zadziałała magia teatru, czary, jakich Jędrzejczak użył w zeszłym roku przy swojej wcześniejszej themersonowskiej realizacji, czyli "Profesorze Mma": odpowiednia przestrzeń, zadziwiająca, stalowa scenografia, galeria doskonale zagranych postaci, pomysł na każdą scenę. "Pędrek" na scenie niestety nie czaruje. I zamiast "sprzedawać" mądrość Themersona, sprawia, że czasami widz myśli: "O rany, ale to wszystko...". No dobrze, ujmijmy to: "tajemnicze".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji